Dokładnie 11 lat temu, 9 kwietnia 2010 umówiłam się na kolację z moją najbliższą przyjaciółką Izą Jarugą Nowacką i jej mężem Jerzym. Pawłem w restauracji Zielnik mającej wiele zalet. Pyszną kuchnię i wina, ale najważniejsze było to, że moi przyjaciele mieli do niej 200 metrów. Nasze z Izą kolacje i spotkania dzieliły się na dwie kategorie- Tylko ja z Izą- śmiechy i historyjki oraz plany zawodowe i polityczne Izy. Lub moje plany artystyczne i osobiste, które ciągle zmieniałam. Gdy nie mogłyśmy się zobaczyć, to po kilka razy dziennie rozmawiałyśmy przez telefon, należy nadmienić, że jestem królową SMSów więc byłyśmy w stałym kontakcie. Drugi rodzaj naszych spotkań miewał charakter rodzinny, czyli z mężami, lub towarzyski- z przyjaciółmi. Wszyscy czekali na garden party z okazji urodzin Izy. Było na co. Piszę o czasach, kiedy jeszcze ludzie potrafili rozmawiać i to ich bawiło. Iza była cudowną gospodynią, Jerzy Paweł gospodarzem, a my szczęśliwymi gośćmi.
Kolacja 9 kwietnia 2010 była pierwsza po ich powrocie z Azji gdzie uwielbiali jeździć na wakacje. Z tego powodu Iza nie pojechała do Smoleńska z grupą Donalda Tuska. Ponieważ powinna tam być postanowiła jechać z Prezydentem, który ją serdecznie zapraszał.
Coś minie napadło, że bardzo jej ten wyjazd odradzałam. Mam ogromną intuicję. Obiecała dać mi znak w czasie uroczystości, że o mnie myśli. Jedliśmy ryby i naleśniki ze szpinakiem, polane miodem, od tego czasu robię takie same. Byliśmy we trójkę i gadaliśmy do zamknięcia Zielnika, ale personel został dla nas jeszcze trochę. Byliśmy stałymi gośćmi. Przed wyjściem zrobiłam Im wspólne zdjęcie. Było to po godzinie 23. Siedzą roześmiani, eleganccy i patrzą na mnie. To ostatnie zdjęcie Izy. Przez 11 lat 9 kwietnia myślę o tym szampańskim wieczorze i myślę dlaczego mnie nie posłuchała.
Łatwo nawiązuję znajomości, ale trudno się zaprzyjaźniam, bo mało kto nadaje na moich ultra dziwnych falach, wtedy rezygnuję i traktuję nowych „przyjaciół” jak kolegów. Nie miałam przyjaciół w szkole, na studiach sporo, co okazało się po moim ciężkim wypadku samochodowym. Odwiedzało mnie w Konstancinie mnóstwo osób, a były to czasy studentów bez samochodów. Moimi przyjaciółmi byli mężowie z którymi do teraz jestem w miłym mailowym kontakcie, bo są bardzo fajni. Przyjaciółki miałam trzy. One nadawały na moich falach i wzajemnie. Nigdy jednego skrzywienia, czy różnicy poglądów. Zrozumienie, zachwyt i chęć bycia razem. Prawdziwa przyjaźń to miłość, dlatego tak rzadko się zdarza. Miałam szczęście. Agnieszka Osiecka była moją drugą połową artystyczną i miałyśmy tego świadomość. Z Izą Jarugą- Nowacką, byłyśmy jak para w klasycznym balecie, ale nasze rozmowy nie zawsze były lekkie, dotyczyły często poważnych spraw. Gdyby Iza żyła, nie było by żadnych komisji i tego co się teraz wyprawia. Z Basią Jezierską, która zmarła na wirusa 3 marca tego roku, spędziłam 36 lat na trasie Warszawa- Kraków. Zawsze miałyśmy dla siebie czas i mogłyśmy liczyć na wsparcie. Razem spędzałyśmy wakacje i 36 lat grałyśmy w brydża, była wybitna. Lecz największą zaletą Basi była promienna wesołość dziecka i życzliwość dla wszystkich. Wiem jak to brzmi, ale była bardzo normalna, z wykształcenia magister chemii na UJ. Te trzy kobiety były dla mnie wszystkim. Każda zupełnie inna i pomyślę o nich 10 kwietnia, wierząc że się spotkamy.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane