Urlop

07 czerwca, 2022 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Dziś sąsiad zapytał mnie, kiedy idę na urlop?  Wczoraj wróciłam po dwóch tygodniach z Sopotu i nareszcie mam piękną pogodę i własną sypialnię z kuszącym łożem, dwa duże balkony, niedaleko solankowy basen, przyjaciół, ulubione restauracje… Muszę pomalować, pobywać! Jaki urlop? Od czego?  Dwa tygodnie bawiłam się jak smok nad morzem, bawiąc

w ukochanym Zaiksie! Właśnie zaczynam odpoczywać od obcych miejsc i z euforią zabieram się do malowania w normalnych warunkach, czyli w pracowni.

Artyści nie mają urlopów. Pozornie nic nie robią. Nic nie muszą. Nie mają godzin pracy, szefa, pensji, premii, są wolni i nie kończą o 16. Nie zamykają komputera, sklepiku, fryzjerni… Jak kolorowe ptaki fruwają lub jak motylki zadają szyku, tyle, że wiąże się to z brakiem stałych dochodów w postaci pensji i różnych gratyfikacji socjalnych, urlopów i zwolnień lekarskich.  Artysta choruje na własny rachunek, więc raczej rzadko. Trzeba mieć niesłychaną dyscyplinę. Nie dość, że to co się zagra, czy namaluje trzeba wymyślić i zrealizować, to jeszcze ktoś musi to kupić. Muzycy mają impresariów, pisarze – agentów, malarze swoje galerie, które wystawiają ich obrazy, biorąc za to spory procent. Piszę wyłącznie o artystach, nie o chałturnikach i pacykarzach, którzy żadnym psychicznym i fizycznym kosztem nie tworzą, tylko produkują. Istnieje to we wszystkich dziedzinach i podoba się bardziej niż powstająca w trudach tworzenia prawdziwa sztuka. Prawdziwa sztuka nie zna słowa urlop, wakacje i liczenia na cud w postaci wujka w Ameryce.

Człowiek poważnie traktujący swoją twórczość jest cały czas zestresowany myśleniem o niej, przez głowę płyną różne pomysły i ich warianty. Obraz wyłania się jak topielica z Sekwany, miga i zanurza się znowu i wypływa. Myślimy o tym, co stworzyliśmy i stworzymy cały czas. Kiedy skończę obraz, siedzę przed nim jak prof. Religa po operacji. Jestem zupełnie wykończona i psychicznie i fizycznie. Wtedy marzę o urlopie, takim, o który pytał sąsiad, czyli czasie relaksu zamiejscowego. A tu figa, bo nagle widzę następny obraz. Wyłania się z mgły ale już mnie zmusza do myślenia o nim, już mnie złapał. Żegnam urlop i siadam jak Zombi. Nieruchoma, na środku pokoju. Nagle patrzę, a tu minęły 2 godziny a obraz ledwie się rysuje „przed oczami duszy mojej”, jak pisał Szekspir, który niewątpliwie nie miewał urlopu. Kiedy maluję lub rysuję mówię do siebie. Udzielam sobie rad i zwracam sobie niegrzecznie uwagę, kiedy coś jest nie tak. Nie myślę o niczym, jestem jak w transie, ale bardzo pozytywnym… I jak tu pojechać na urlop, skoro jest tyle portretów i pejzaży do namalowania? A ilość kolorów, a kontrasty, a forma, a pointa obrazu,  każdy musi ją mieć, bo to jest to, co łowi widza i stanowi o wartości dzieła. Wśród moich znajomych tylko nieliczni pracują „w pracy” i mają urlopy. Reszta, ze mną na czele im zazdrości. Czasem marzę o tym, że wychodzę z biura i jedynym kłopotem są zakupy i obiad. Głowa pełna różnych planów domowych. Żadnych demonów i strachów! Słonko świeci a za tydzień, na urlop!!!

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane