Pety

04 maja, 2024 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

W tym wypadku nie chodzi o końcówki papierosów, ale o ukochane zwierzęta domowe, zwane po angielsku- pets. Słowo to pochodzi od petting, czyli głaskać, bo z założenia domowe zwierzęta służą do głaskania. Oczywiście nie spore gady, trzymane z niewiadomych powodów w mieszkaniu.

W miłości i obłędzie w sprawie petów prym wiodą Amerykanie, a właściwie bogate Amerykanki, wdowy po, czasem kilku, milionerach.  Zwykle obiektami miłości są koty i psy, ale zdarzają się gady, czy olbrzymie włochate pająki – Tarantule i budzące przerażenie – papugi w okratowanych pokojach. Pety maja najdroższe jedzenie, brylantowe obróżki i markowe smyczki.

Malowanie przeze mnie kotków, w tej chwili mojego znaku firmowego, zaczęło się w Nowym Jorku, gdzie wszystko co związane jest z kotami sprzedaje się „na pniu” (sprawdzić w Necie). Ten obłęd przyszedł do Polski wraz z obaleniem komuny i posiadanie kotka lub pieska stało się tematem rozmów i snobistycznych wyścigów. Miałam kilka psów i dwa perskie koty, ale nie wariowałam na ich punkcie i nie opowiadałam o nich zanudzając przyjaciół. Malowałam je i rysowałam, bo były piękne i rasowe. Tu narażam się właścicielom kundelków ze schroniska i dachowców, ale nic z tego. Mam sporo obrazów ze ślicznymi, nierasowymi psami i kotami.

Trochę mnie zniosło, bo chciałam napisać o terrorze właścicieli psów i piesków. W miasteczku Wilanów, gdzie mieszkam, chyba wszyscy, oprócz mnie, mają pieski. Nie psy, tylko malutkie truchtające na sznurkowych smyczkach biedactwa. Zwykle ciągną je po chodnikach mamuśki z wózkami, gadające przez telefon. Pieski, tak jak dzieci w wózkach, oddychają spalinami albo siedzą na brudnej podłodze modnych kawiarnianych ogródków. Pieski, nie dzieci. Wszystkie psie pety są jednakowe, bo mamy tylko modne ze trzy rasy. Ich właściciele jako ludność napływowa, nie popierają kundelków, bo w dzieciństwie na mazowieckich łęgach mieli ich po uszy.

Ja kundle bardzo lubię i szanuję ich właścicieli, niektóre są bardzo ładne, a udomowione, bardzo miłe. Nie mam psa, bo za dużo podróżuję, również samolotami i nie chcę narażać peta na katorgę. A tak naprawdę to nie umiem wstawać rano i nie znoszę spacerów po mieście. Wole psy średnie, małe mnie nie kręcą a ze średnim petem to już sporo kłopotów.  

Pies powinien mieć ogród i przestrzeń. Po co go męczyć w małym mieszkaniu. Znam doga, którego koleżanka trzyma w kawalerce i chodzi z nim na spacer po małym podwórku, bo o ów pet jest od niej silniejszy i niezbyt łagodny, mimo kagańca. Chętnie bawię się z psami znajomych i to mi wystarcza. A tak w ogóle, to chciałam napisać o niedoli tych małych, osiedlowych stworzonek, które znają tylko lokalne, obsikane przez kolegów chodniki i mszczą się piskliwym, okropnym szczekaniem, przypominającym gumową zabawkę.

Mimo panującej mody nie każdy musi mieć psa. Kot zamknięty w mieszkaniu bez wychodzenia też nie jest szczęśliwy. A przecież słowo PET pochodzi od petting, czyli głaskania, a nie narażania na smród spalin i brudne chodniki.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane