Człowiek różni od zwierząt tym, że potrafi się bawić. Ucztować, pić, tańczyć i grać w gry, chętnie hazardowe. Jestem z domu otwartego, Miałam roztańczone dzieciństwo. Ciągle przyjeżdżali do mojej rodzinnej Zielonki goście, bardzo młodzi, przyjaciele ze studiów mamy i też młodziutka rodzina. Babcia wyglądała na ich rówieśniczkę. Po kolacji były tańce klasyczne a potem twisty i rokendrole. Tańczyłam i wyśpiewywałam w niebogłosy modne piosenki, bo byłam jedynym dzieckiem na 10 dorosłych i bawiłam się z nimi.
Obchodzę co się da, poza dniem Dziadka. Od małego świętowano w moim domu. Dzień Dziecka, urodziny, święta kościelne, ale najważniejsze były IMIENINY. Broń Boże, nie z powodów religijnych, bo byliśmy raczej niepraktykujący. Po prostu każdy powód do wspólnych zabaw był dobry. Były to czasy bankietów imieninowych z pięknymi prezentami. Cały dzień poświęcano sprawianiu przyjemności solenizantowi. Pamiętam imieninowe przebudzenia 26 lipca, prawie identyczne co rok. Tylko prezenty były inne. Mało, ale wymarzone. Otwierałam oczy, bo budzono mnie porządnie zaśpiewanym 100 lat i widziałam Mamę i Dziadków, Każdy z bukietami mieczyków. Wypatrywałam prezentów.
Wtedy np. wchodził tatuś prowadzący piękną żółto-czarną damkę, średniej wielkości z wielkim dzwonkiem i skórzanym, „dorosłym” siodełkiem. Kiedyś podpatrzyłam dziadka, który malował ramę od roweru. Myślałam, że to dla któregoś z kuzynów i było mi bardzo przykro. Potem ślad po ramie zaginą i …nagle do sypialni wjechał wymarzony wehikuł. Potem było śniadanie albo wystawny obiad na moja cześć. Mamusia, też Hania, załapywała się sprytnie, więc dostawała bukiety i prezenty, które dla mnie były raczej nie dziecinne. Gry planszowe, lotto, testy na wiadomości z różnych dziedzin, płyty z muzyką klasyczną, bo były tanie w radzieckiej księgarni i wszyscy ich chętnie słuchali. Mając 6 lat nuciłam fugi Bacha. Komplet jego dzieł w wielkim pudle dała mi Ciocia Danusia, która nie uznawała ciętych kwiatów i dawała doniczkowe fiołki alpejskie zwane cyklamenami, od koloru.
O imieninach, niekoniecznie swoich, myślałam cały rok. Wszyscy je mieli i musiałam zrobić obrazek dla każdego. Były na nich klomby z kwiatami, grzyby ala baletnice, krowy, psy i rowery. Malowałam je akwarelkami.
Po co ja to wszystko piszę? Moja ulubiona, znacznie ode mnie młodsza Ania oświadczyła, że nie obchodzi imienin, ale i urodzin…? Bo w ogóle nic nie obchodzi. Dziiiwne?! Natomiast imieniny i urodziny dzieci, celebruje. Człowiek pozbawiony świąt dziczeje. Każdy człowiek ma imieniny, choć to święto katolickie. Protestanci nie uznają świętych, jak również Papieża. Modlą się na własny rachunek. Imieniny więc nie istnieją.
Mam trzy imiona; Hanna, Aniela i Agnieszka. To miło, że opiekują się mną, gnostyczką, aż 3 święte. Bawmy się przy każdej okazji, ale i bez. Dlaczego pomijamy mającą 2000 lat miłą tradycję-imieniny i pretekst do zabawy? Nasi praszczurzy nie obchodzili urodzin. Ciekawe z jakiej okazji bankietowali? Trzeba świętować!
No, to tyle o moich imieninach, które spędzę grając w brydża, wśród bukietów i prezentów. Wszystkim Annom i Hannom życzę zdrowia i fantazji. To wystarczy.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane