Ciekawe, co wymyślą na koniec kontynuatorzy estetyki słynnego serialu Dynastia. Powinnam o otwarciu napisać spontanicznie, bo pękałam ze śmiechu i złości, ale już mi przeszło. Wysłanie ekip łódkami miało się nijak do zwykłej elegancji i powagi otwarć poprzednich Olimpiad.
Podobno to było dobre dla transmisji TV. Trzeba było widzów uprzedzić, że prawie nic nie zobaczą z brzegu. Mogli sobie w domu pooglądać i się nie zaziębić. Pokaz nieeleganckiej pychy, jedno goniło drugie, jakieś głupie akrobacje na pływających wyspach. Dla kogo? Dla zmokłych kibiców na brzegu? Na pewno docenili. Parada dziwolągów, akurat dla wesołego miasteczka na Florydzie, była po prostu niesmaczna.
Jestem tradycyjna i mam dobre serce. Nazywa się to teraz empatia. Pękła mi ona, gdy patrzyłam na paradne, namiękłe zmokłe chóry z włosami w strąkach i zwisającymi kartkami nut. O mało się nie potopili, bo solidnie śpiewali. Szczególnie panie, które wydały majątek na fryzjerów. A można było postawić daszek. Od rana wiadomo było, że będzie ulewa.
Na koniec przez godzinę ekipy truchtały ze zniczem. Ale nuda! 85 % Francuzów było zachwyconych, mimo, że wszystko odbywało się wbrew kanonom elegancji. To była pycha narodowa i wzdęcie intelektualne. Aż mi było wstyd, że się tak wygłupiają. Tylko Prezydent Macron zachował się odpowiednio i zamiast gadać w deszczu po prostu otworzył Olimpiadę.
Moi znajomi podzieleni, ale większość wykształciuchów przeciw. Bogacze zachwyceni. Też taką malutką Olimpiadkę zrobią wnukom na Seszelach i zaproszą sąsiadów, nawet tych, co nie mają samolotów.
Na koniec tego panopticum, po godzinie torturowania niepełnosprawnych sportowców niosących znicz i widzów, podpalono balon, robiąc z nas balona, bo ogień nie był olimpijski. W ogóle go nie było. Takie czasy. Trochę to przerażające. Taka ważna chwila?! Cała para w gwizdek, a szkoda.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane