Z filmami jak z grzybami, nigdy nic nie wiadomo. W tym roku wysyp świetnych filmów, aktorek, aktorów, scenarzystów i gości. Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni pękł w szwach. Jak na teatralnych festiwalach za Gierka, tłumy szturmowały gdyńskie kina, a najbardziej Teatr Muzyczny. Okazało się, że nic się nie zmieniło i jest grupa ludzi kochających sztukę, oraz rozumiejących, że to podstawowa wartość tworząca i jednocząca społeczeństwo. Tu zabrzmiałam jak wice-minister Kultury, który na gali zakończeniowej wygłosił mowę w imieniu Ministra właściwego, który sprytnie nie przyjechał, przewidując, że ponad 1500 gości, na gali może dać wyraz swemu niezadowoleniu z powodu lekceważenia i przemilczania problemów artystów ze wszystkich dziedzin. Wice minister miał szanse nie być wyklaskany, bo przy końcowych przemówieniach o nim zapomniano. Aż tu nagle, zza kulis zaczęła machać ręka. Prowadząca galę Małgorzata Kożuchowska poszła zobaczyć co się dzieje i powróciła z wiadomością, że nie przemawiał namaszczony przez Władzę Jej przedstawiciel. No i przemówił, czyli odczytał z kartki, jak za dawnych lat. „Co to się działo, co się działo, uzdrowiska pół ze śmiechu się skręcało..” Sala śmiała się jak szalona, bo brednie idealnie nawiązywały do przemówienia aparatczyka z przed chwilą puszczanego fragmentu „Zimnej wojny”. W końcu i vice Minister zaczął się śmiać, ale czytał dalej. Będzie się działo na Nowogrodzkiej. Z nagrodami się trochę zgadzam, choć nie wyróżnienie Joanny Kuligh , jest nie fajne. To ona była gwiazdą filmu, który podbił nasze i nie tylko serca. Natomiast Aleksandra Konieczna, „żona” Beksińskiego, spokojnie stała się Igą Cembrzyńską, żoną Kondratiuka i stworzyła wielką kreację. Mam nadzieję, że zawsze znajdzie się dla niej rola towarzyszki życia sławnego człowieka. To aktorka- kameleon, bez zahamowań i z szatańska intuicją. A film „Jak pies z kotem”, ze świetnymi rolami Olgierda Łukaszewicza i Roberta Więckiewicza podobał się i Jury i wszystkim. To śliczne, humanistyczne kino, a Janusz Kondratiuk zawsze był i jest doskonałym obserwatorem. Nie mam prawa chwalić i ganić filmów, bo robią to krytycy, ale jest wyjątek. Fantastyczny „Kler” Wojciecha Smarzowskiego, który przez niedopatrzenie, albo dopatrzenie, nie dostał wszystkich nagród. Aktorzy, na czele z Biskupem, granym przez Janusza Gajosa, fantastyczni. Mój ulubiony Robert Więckiewicz, genialny. Mnóstwo ostrych scen, ale by się jeszcze znalazły nie poruszone przez scenarzystę problemy. Zobaczymy jak to będzie dalej z tym świetnym, ewidentnie festiwalowym filmem. Z dzieł konkursowych widziałam prawie wszystkie, niestety, ominęła mnie, z powodu tłumów przed kinem, podobno świetna komedia „Juliusz”. O fantastycznym filmie Marka Koterskiego- „7 uczuć” można dyskutować, ale mnie podobał się bardzo, a najbliższa rodzina reżysera, szczególnie.
Mam dziwny gust, ale spora grupa moich przyjaciół ma identyczny, dlatego nie rozumiem czasem werdyktów Jury, ale w tym roku mieli twarde orzechy do zgryzienia, bo poza małymi wyjątkami, wszystkie filmy były dobre i na światowym poziomie. Ciekawe, znowu sztuka odzywa się „gdy rozum śpi i budzą się upiory”. Ponieważ jest to mój prywatny Blog, mogę spokojnie wyrazić podziw dla Dyrektora Festiwalu, Leszka Kopcia, który bilokował, był wszędzie i spędził ostatni rok walcząc z trudnościami, z czego największą była gigantyczna frekwencja. O mojej sympatii dla dobrego ducha Festiwalu Wojciecha Szczurka pisałam wiele razy. Gratulacje. Oczywiście dla Twórców też. A na koniec pochwał chcę wyrazić mój podziw dla urody i talentu naszych aktorów. Kusi mnie, ale nie wymienię moich ulubionych amantów, bo by wspaniałej reszcie było smutno. Poza tym, chwalenie to nie moja domena.
Jarzyny z Wok-a z dowolnym dodatkiem
Wok to chińska patelnia z żeliwa nie mająca płaskiego dna. Marchewkę pokroić w cienkie słupki, pora w cienkie talarki, obrane, małe pieczarki w poprzeczne plasterki, Lepsze są grzyby mun w paskach. Listki cykorii pokrojone w wzdłuż, jak makaron, papryka czerwona pocięta w krótkie słupki, orzechy nerkowca, biała cebula w piórkach. Czosnek i obrany imbir, pokrojone w cienkie plasterki. Na dno woka dajemy łyżeczkę oleju sezamowego i łyżkę oleju ryżowego. Wkładamy marchew i mieszając smażymy 3 minuty na dużym ogniu. Dodajemy imbir por i pieczarki, po 5 minutach paprykę i cebulę. Podsmażone jarzyny odsuwamy na boki, na olej wkładamy czosnek i cebulę. Cały czas mieszamy. Dajemy łyżeczkę oleju z chili , posiekany strączek papryczki chili i „makaron” z cukinii. Mieszamy wszystko i smażymy razem 5 minut. Podlewamy sosem sojowym i rybnym. Dodatki, czyli krewetki, kalmary, czy kurczaka, obsmażamy oddzielnie na oleju ryżowym z czosnkiem i dodajemy kilka minut przed podaniem. Najlepsze z ugotowanym ryżem jaśminowym, oddzielnie w miseczce .
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane