Oda do młodości

30 września, 2018 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

„ Niechaj kogo wiek zamroczy, chyląc ku ziemi poorane czoło, takie widzi świata koło, jakie tępemi zakreśla oczy !”

Kiedy ten wiersz  Mickiewicza prześladował dzieci w szkole, nie wiedziałam co to jest starość, a jeśli, to miałam na myśli osoby trzydziestoletnie. Młodość wydawała mi się wieczna i  oczywista. Dzisiaj, gdy moi koledzy 60+ udają młodzieńców w czerwonych spodenkach, zastanawiam się po co im to, skoro skrzypią zginając się, aby wsiąść do swojego antycznego „Prosiaka”. Młodość to nie implanty zębów przednich, wielkości fasoli Jaś i popisywanie się dzidziusiem, jakoby własnej produkcji, tylko stan pogodnego ducha i energia. To niestety w pewnym wieku więdnie i nie wesołe jest życie staruszka, a szczególnie jego otoczenia. U panów w wieku średnim +++, występuje ciągły stan irytacji, który leczy się suplementem diety, łiskaczem. Może być wino, albo golonka. Ważne jest podkreślanie dużego usportowienia, co owocuje wywichnięciem barku, lub operacją kolana. Kamienieję widząc latające na kajcie stada emerytów. Póki dziadzia lata, nie ma na niego bata!- chce się zaśpiewać i odwiedzić kolegę z klasy na oddziale ortopedii. Kiedyś, w czasach dziecinnych pokoi i wychowywania pociech(!!???) na ludzi, każdy wiek miał swoje prawa, teraz się pomieszało i babcie podkradają wnukom ramoneski i buciory z ćwiekami, aby pójść na babski wieczór i pościgać się w botoks z koleżankami. Długo nie widzianych znajomych nie poznaję i wytrzeszczam oczy, zastanawiając się czy ten Czukcza pogryziony przez pszczoły to zwiewna Zosia z mojej pracowni na ASP, czy jej matka, bo wiek niemożliwy do odgadnięcia. Produkt nowoczesnej kosmetologii wygląda jak kamienna maska z pucołowatymi polikami i ssawką, zamiast ust. Doczepione włosy i pazury dopełniają obrazu współczesnej Frankensztajnki.

Z kolei koledzy  nadmiernie „strzaskani na heban” przypominają amazońskie, zmniejszone główki z białymi resztkami skalpu. To opisy zewnętrzne i taka jest moda. „Młodości! Ty nad poziomy wylatuj i okiem słońca, ludzkości całe ogromy ogarnij, z końca do końca. Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga!”  Oczywiście w okularach.

Moi waleczni zewnętrznie znajomi wyglądają młodo i świetnie, ale miny mają skrzywione i nic im się nie chce, po prostu boli je pesel. Utrata spontaniczności wynosi 100%. Lepiej posiedzieć na kanapie, może ktoś wpadnie. Jak nie wpadnie, to można odpocząć po całodziennym udawaniu supermana i grze w tenisa z kolegami syna. Można powarczeć na dzieci, albo poszarpać wesoło wnuki i opowiedzieć im na czym polegała gra w cymbergaja. Pokiereszowane babcie w mini i adidasach mogą  wnukom opowiedzieć bajkę o dziadku do orzechów i postać przy placu zabaw, bo lepiej nie siadać. Dawne to czasy, gdy rodzina służyła do niedzielnych obiadów, a reszta tygodnia do pracy i zabawy. W tym, nie zapowiedziane wizyty z buteleczką, dzwonienie po 23, spontaniczne balangi i wyjazdy. Gdybym zaproponowała 20 lat temu moim znajomym spotkanie za miesiąc, bo będę wolnawa, to by umarli ze śmiechu. Teraz umawiamy się za pół roku. I to jest starość, brak elastyczności i zanik fantazji. Nie pomogą nastrzykiwania i masaże. Jakimś cudem udaje mi się zachować spontaniczność, może to miły skutek bycia artystą, niestety, nie wszyscy skończyli ASP.

 

Kurczak płonący

Kawałki kurczaka polać solidnie brandy i odstawić na 2 godziny mieszając co jakiś czas.  Wyjąć, osuszyć, zachowując marynatę. Boczek wędzony pokroić w nieduże kawałki i zarumienić z kurczakiem na maśle.. Dodać marynatę, pokrojone w piórka  szalotki  i mało wody, oraz sól i pieprz. Dusić pod przykryciem przez godzinę. Sos można uzupełnić wodą. Przełożyć na półmisek, polać brandy i podpalić.

 

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane