Śpiesz się powoli

18 października, 2017 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Pochodzę z pospiesznej rodziny. Wszyscy byli szybcy. Od decyzji do wykonania z przytupem mijało  minimum czasu. Zwyczajowo robiliśmy po kilka( teraz tak się mówi) projektów na raz, a posiadywanie uważane było za zbrodnię. Jedynym sposobem było czytanie i niby robienie notatek z Encyklopedii PWN, tomów 13. To zwalniało mnie od bezsensownych aktywności domowych, a przy okazji wiem co to jest dolman i mandrolla.

Czyli, jestem szybka genetycznie i to moje nieszczęście. Za szybko się zakochuję, za szybko się decyduję na (na przykład) kupno mieszkania, lub wyrzucanie niepotrzebnych rzeczy i ludzi, a za moment by się przydało mieć to z powrotem. Pędem podejmuję decyzje o wyjazdach i umówieniach na spotkania autorskie, a nawet śluby. Jestem ofiarą popisywania się tempem i to przed samą sobą i mam za swoje. Mieszkałam na Marconich, w cudnym mieszkanku z oknami na przestrzał i widokiem na Miasteczko Wilanów. Jedyną wadą był brak garażu, więc odśnieżanie i brnięcie przez śniegi  z zakupami i obrazami. Pan Stefan, nastawiony niechętnie do AA, który chętnie na trzeźwo obiecywał co dzień auto oskrobać, robił to raz na tydzień, bo nie dawał rady, ja też. Postanowiłam kupić sobie mieszkanie w ulubionym Wilanowie, a Szatan namówił mnie na słodko brzmiącego molocha- Miasteczko Wilanów. Mieszkam już dwa lata i co dzień przeklinam moją skłonność do pospiechu. Dom ładny, patio ładne, a był widok na daleką świątynię Opatrzności, czyli wyciskarkę do soków, za moje podatki, obrzydliwy moloch, ale przestrzeń pod oknem z brzózkami, śliczna. Dźwigi przyjechały na wiosnę, a kafary za nimi. To od strony sypialni i od 7 rano, budowa szkaradztwa z betonową elewacją, pod moim oknem, trwała rok. Mam na wprost cudze okna i widzę kolor obrusa na  stole, oraz pana zakładającego niebieskie spodnie. On też widzi, jaką książkę czytam.. Ciągi pieszo- jezdne nagle dostały tabliczki i stały się dwukierunkowymi ulicami o bezsensownych, propagandowych patriotycznie, nazwach. Do pół wąskiego chodnika są zaparkowane auta i to po obu stronach. Mieści się pomiędzy nimi tylko jeden samochód. Żeby wjechać w kiszkę imienia księdza Teodorowicza(!!!???), muszę wypuścić auta jadące z przeciwka. Moje mieszkanie jest na Sarmackiej, ale wejść można tylko, albo od jakiegoś herbu, albo od wyżej wzmiankowanego księdza. Raj dla taksówkarzy, dla mnie też, bo każdemu muszę tłumaczyć, że adres jedno, a mieszkam gdzie indziej. Na resztkach wolnego chodnika pancerne wózki z niemowlakami, popychane apatycznie przez młode mateczki gadające przez komórkę. Po ścieżce rowerowej jadą hulajnogi z czterolatkami, a dzieci młodsze nianie uczą chodzić między średniakami na wrotkach  i pędzącymi kolarzami.  Czy jak coś nazywa się autostrada, to jest dla deskorolek? Nie. Jak coś się nazywa  ścieżka rowerowa, czy jest dla hulajnóg z  maluchami? Czy pasy dla pieszych są po to, żeby na nich uczyć dzieci chodzić? Sama chciałam mieszkać wśród „ Słoików”, które dopiero wkraczają w  wielkomiejskie nowinki, ale bycie matką trójki dzieci (1000) nie upoważnia do zajmowania całego chodnika, albo ścieżki rowerowej, bo to jest niebezpieczne i dla rowerzystów i dla dzieci. Korkowanie ulic i stawanie na kompletnym zakazie, jest wykroczeniem i ciekawe dlaczego Straż Miejska w ogóle nie zagląda na Teodorowicza, gdzie na jezdni stoją koparki i czasem dźwigi, a zawsze wielkie furgonetki na narożnikach.

Miasteczko Wilanów nie ma nic wspólnego z miasteczkiem, które z definicji, jest przytulne i miłe. To plac budowy połączony z placem zabaw, gdzie trudno się poruszać czymkolwiek i jakkolwiek. Od rana do wieczora wielkie dźwigi latają nad ulicami, w błocie stoją koparki, przypomina to budowę Huty Katowice, a jak popada, to czubek góry Ararat.( sprawdzić w necie). Poszukuję mieszkania w miejscu, w którym nic już się nie da wybudować i gdzie najmłodsze dziecko zdało do liceum.

 

Boczniaki na przystawkę

Boczniaki oczyścić i pokroić w grube paski. Smażyć na złoto na bardzo gorącym maśle z oliwą. Wyłożyć na płaski talerz, na młode listki szpinaku, posypane grubo pokruszonymi orzechami włoskimi, lekko posolić, popieprzyć i polać płynnym miodem rozrobionym z klasycznym winegretem i czosnkiem

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane