Obserwacje świąteczne

06 listopada, 2018 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Nie potrzebuję kalendarza, żeby wiedzieć kiedy jest święto, bo w przeddzień pustoszeje garaż podziemny w moim apartamentowcu w centrum Słoikowa.  Ta nazwa jest właściwsza niż tradycyjny Wilanów, którego moja dzielnica pełna bliźniąt i hulajnóg, wcale nie przypomina. Dobra by była nazwa Żłobkowo lub Kredytowo. Jak patrzę na wypasione auta i wielkie mieszkania na 3 osoby, włos mi się jeży. To wszystko na kredyt. Pierwsze pokolenie bogaczy nie ma wyobraźni. Przeskok z ojcowizny pod Grójcem, do centrum  odbiera rozum i wszyscy bez zastanowienia przystępują do wyścigu szczurów. Wytchnieniem są wyjazdy do daleko położonych rodzin, celem pobrania słoików z karkóweczką od mamusi i naleweczek od tatusia, po wyczerpującej sobotniej degustacji. Potem modlitwa o szczęśliwy powrót, bo ginie coraz więcej osób. Za szybkie auta? Brak wyobraźni? I to i to. Podczas gdy Słoiki odwiedzają małe cmentarzyki pełne sztucznych róż i lilii Warszawiacy mają trochę luzu na ulicach i przemiłe spacery po stołecznych nekropoliach. Co roku kwestuję na Powązkach w najlepszym towarzystwie czołowych aktorów, dziennikarzy i artystów. Stoi się z puszką wiszącą na szyi i się nią trzęsie, żeby zanęcić ofiarodawców. Doświadczeni kwestarze przynoszą garście drobnych z domu, bo teraz w dobie inflacji darczyńcy wrzucają bezdźwięczne  banknoty. Zawsze stoję przed 1 bramą, potem w środku, ale jest konkurencja, która zbiera na cmentarze na wschodzie. I ksiądz zbierający kasę na tak zwane wypominki. To hurtowa, zbiorowa forma pamiętania o bliskich. Stoję i trzęsę puszką. Obok mnie kolega z Nowego Jorku, też trzęsie, bo mu dałam drobne. Wszyscy uśmiechnięci, zbieram komplementy i kasę. Koledze, mimo że nieznany, też wrzucają. Najwięcej eleganckie panie w wieku, „że nie wiadomo o co chodzi”, młode mateczki z niemowlętami w wózku, żeby się przyzwyczajały i dzieci w wieku 4- 10, dla których rodzice mają przygotowane 2 złotówki, a nawet 5-cio złotówki. Duże – 100 złotowe banknoty dają nieznajomi biznesmeni obciśle ubrani z fantazyjnymi szalami zamotanymi „na świnkę morską”, znajomi biznesmeni raczej po 20 złotych z przepraszającą miną, że już wszystko rozdali, a ja wiem, że nie wszystko. Pewien Biskup dał mi 20 złotych i wytłumaczył dlaczego jedne birety mają 4 różki, a inne 3.

Jego miał cztery i był amarantowy. Do tego gustowny pas, w tym samym kolorze. Brawo.  W Święto Zmarłych na Powązkach, panuje niezwykle pogodna atmosfera prawie wszyscy przynależą do jednej grupy – Warszawiaków z dziada, pradziada, do której należę. Stoję sobie potrząsam coraz cięższa puszką dzięki bilonowi dzieci, a w złotych liściach brodzą uśmiechnięte, odświętnie ubrane rodziny. Nigdzie ostatnio nie widziałam tak zrelaksowanych osób. Powązki są jak czakram Wawelski, mają w sobie tajemniczą, pozytywną energię, którą trochę czuję, choć nie jestem katoliczką. Jedni są, drudzy nie są, ale i tak chodzą na groby rodziny i przyjaciół. Tych najwięcej mam na Powązkach świeckich. Przybywa w strasznym tempie, strach rano włączyć radio. Święta, święta i po świętach, ale już idą następne. Ciekawe, czy młodzi uczestnicy będą równie zrelaksowani i pogodni?

 

Prawidłowe menu świąteczne (raczej nie dotyczy Wigilii)

 

Esencjonalny rosół z  drobiu grzebiącego z kawałkiem zwykłej, białej kapusty i makaronem domowym- krajanka.

Mięso z rosołu w sosie chrzanowym, z kartoflami z koperkiem.

Sałata np. rzymska z  sosem vinegrette.

Kisiel z tartymi jabłkami.

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane