Manhattan wiosną

31 marca, 2017 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Zwykle spędzam urodziny- 30 marca, na Manhattanie, bo mi jakoś łatwiej znieść te przykre chwile w najpiękniejszym dla mnie miejscu, z Przyjaciółmi. Już w samolocie czuję jak zsuwa się ze mnie polski stres, a na lotnisku JFK jestem inną osobą. To zabawne, jak można się przestawić na zupełnie inne fale w kilka minut. Nowy Jork to miejsce magiczne, choć zniechęcają do niego wszelkiego rodzaju odprawy na lotnisku. Myślał by kto, że jako obywatelka USA, mogę uniknąć formalności. Nie. Kolejka, nie obywateli i obywateli, jest porównywalna, a tempo identyczne. Od niedawna wprowadzono urozmaicenie, dobrą zmianę, polegające na własnoręcznym skanowaniu paszportu i robieniu sobie zdjęcia w automacie. To fajne, bo jakby się nie stanęło, to wychodzą tylko same przymknięte oczy.

Z tym idzie się do faceta – Pogranicznika, który patrzy, czy oczy są podobne do moich, a paszport ma ten sam numer co na wydruku, o ile się dobrze odbiło. Potem odbiera się walizkę i podziwia małego pieska, który wącha apatycznie bagaże. Trwa to wieki. Jego przewodnik ma minę sennego schulcowskiego konduktora i tak sobie tropią polskie kiełbasy i węgorze. Kilka lat temu załapali zakonnice owinięte kiełbasami.  Do dziś śmieje się z tego Greenpoint.

Manhattan jest coraz piękniejszy i nadal czysty, bez poniewierających się śmieci, co było koszmarem lat dziewięćdziesiątych. Śladowa ilość żebraków, raczej czuby machające rękami,  zupełny brak dzieci i mało psów, czyli raj na ziemi, gdyby nie obłąkani rowerzyści nie przestrzegający przepisów. Moją koleżankę potrącił cyklista- wielkolud i uciekł, a ona miała złamany kręgosłup. Tłumek na ulicach składa się z turystów, głównie rasy żółtej z torbami markowych zakupów, objuczonych turystów białych, z podekscytowanymi rodzinami

i mieszkańców, których łatwo rozpoznać, po tym, że się nie rozglądają i nie patrzą do góry. Sporo zasuszonych staruszek i staruszków ubranych starannie, w strojach z lat siedemdziesiątych. Czasami towarzyszą im ciemnoskóre opiekunki z mega znudzonymi minami. Ponieważ mieszkam tuż koło najlepszej uczelni muzycznej na świecie – Gulliard, to biega sporo młodzieży, właściwie sami Azjaci i trochę ekscentrycznych chudych, profesorów. Po drugiej stronie jezdni jest  Metropolitan Opera. Z okazji moich urodzin śpiewa Oniegina genialny Mariusz Kwiecień. Nasi śpiewacy operowi robią tutaj furorę, a „ Sto lat”- wyjemy jak hieny. Ciekawe zjawisko. Manhattan jest poza modą. Wszyscy w pikowanych kurteczkach, identycznych jak u nas. Spodnie, sportowe buty, plecaki, kolory bure i granatowe. Nic ciekawego. W sklepach jeszcze gorzej, bo nic naprawdę modnego, za to grupy młodych bogatych kobiet przebranych za prezydentową Trumpową, która wypuściła własną kolekcję ciuchów.  U każdej pani doczepione co się da, włosy do łopatek bez względu na wiek, no i mini ala Miss Leningradu 1963. Usta chyba pompują, jak piłki plażowe. U nas też, ale mniej. Zwykle porozumiewają się w zrozumiałym dla mnie języku rosyjskim i chodzą parami, jak policjanci. A nad tym najwyższe niebo w kolorze emaliowanego na niebiesko, retro garnka.

To są wrażenia po pierwszym, całodziennym łażeniu, głównie po zachodniej stronie Manhattanu. CDN, bo mało tu mam czasu.

 

Odchudzająca zupa brokułowa

Brokuły ugotować z ząbkiem czosnku i przyprawami i małą, pokrojoną w piórka, cebulką dymką. Wyjąć przyprawy. Zmiksować, posolić, popieprzyć,  dodać kroplę śmietanki do kawy i prażone płatki migdałów.

 

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane