Ku zdumieniu większości znajomych, jestem fanką polskiego kina, choć z natury jestem pogodna i wesoła. Bywam w Gdyni od 1985 roku, kiedy zaczęłam wpadać do Polski z NY. Właśnie minął 41 Festiwal Filmowy gdzie obejrzałam kilkanaście filmów, ale część niepotrzebnie. Wystarczył by „Ostatnia rodzina”, o Beksińskich ze światowej klasy rolą cudownego aktora, Andrzeja Seweryna , jako ojca i Dawida Ogrodnika, jako Tomka syna malarza, w tle pięknie zagrana, matka. Treść filmu ma wymiar greckiej tragedii w warszawskim blokowisku. Idealnie zrozumiał to młody reżyser Jan Matuszyński, który zachwycił mnie swoim zmysłem obserwacji. Słyszałam, że malarz miał problemy, ale dopiero film narysował poplątane losy geniusza, jego niestabilnego psychicznie syna i żony prowincjonalnej mateczki, o własnym, skutecznie wiodącym rodzinę, rozumie. Śladu szpanu. Pokazuje to depresyjna scenografia i bardzo dobre kostiumy, czyli nijakie łachy, w których chodzi cała rodzina, w końcu, bogatego faceta. Skromne, przeciętne życie, więc skąd te arcydzieła? Dybuk malował? Gdzie siedzi demon, gdy mistrz je krupnik w kuchence, otoczony boazeriami z lat siedemdziesiątych z widokiem na straszne blokowisko? Kto prowadzi rękę tego skromnego inżyniera- melomana i gdzie ucieka, gdy bohater patrzy jak mu świruje jedyne dziecko. Zdzisław Beksiński był wielbionym przez koneserów malarzem, jego gwiazda świeciła najjaśniej w latach dziewięćdziesiątych, ale i teraz obrazy osiągają zawrotne ceny. Jego muzeum jest w Sanoku. Pomimo 3 podejść, nigdy nie obejrzałam całej ekspozycji. Obrazy są ponure, straszne, agresywne, szatańskie w swojej mrocznej lakoniczności i od razu psują humor, nie dając szansy na żadną pozytywną interpretację. To nie tylko moje odczucia, wiele osób myśli jak ja, choć technicznie, to arcydzieła. Dlaczego młody debiutant może być tak mądry i wrażliwy, a drugi, niewiele starszy, robi „ Plac zabaw”?- film nikomu nie potrzebny. To jest moje zdanie, acz miałam wsparcie znajomych we foyer, bo część widzów wyszła. Co pokazuje? Nico. Blokowisko, patologiczne rodziny, młodych psycholi. Było o tym wiele filmów. „Cześć Tereska”, czy „Żurek”, które to filmy dostawały nagrody w Gdyni, bo poruszały ważne problemy. Film o Beksińskim porusza, „Zjednoczone stany miłości”, o zagubionych kobietach, też młodego reżysera Tomka Wasilewskiego, poruszają, a reszta mniej? Nie piszę o wszystkich filmach, bo i tak ten tekst za długi.
„Obraz społeczeństwa w polskim filmie”- dobry temat na egzamin do Filmówki.
Częstym bohaterem jest przeciętny małolat z patologicznej rodziny, brzydactwo, albo prawie niemowa, przynajmniej w domu. Skomasowane są w nim najgorsze cechy czuba, którym jest od początku filmu i wiadomo, że wydarzy się coś paskudnego. Nauczyciele, to idioci, rodzice, idioci, sąsiedzi, idioci, za to czuby mają głębię. Proszę o zredukowanie tej tematyki, bo od psycholi są psychiatrzy, a nie widzowie filmowi. Za dużo!
Bohater polskiego filmu może jeszcze walczyć z komuną, albo polec za Ojczyznę, zwykle na ochotnika. Nigdy nie jest utalentowanym skrzypkiem z dobrej orkiestry, doskonałym inżynierem z udanymi dziećmi, współczesnym pisarzem, malarką z sukcesem, dowcipnym felietonistą, zdrowym jak byk, nie jest też ciekawym życia lekarzem, którego nikt nie gnębi. Powinien być śmiertelnie chory, od biedy może być chora jego żona, albo teściowa. Ktoś musi umrzeć, bo zbliżenie twarzy daje efekty. Miło jeśli, bohater jest gejem lub lesbijką, albo odrażającą staruszką, która chętnie to demonstruje. Dobrze filmowi robią Żydzi pokazani pozytywnie i słusznie, bo to przeczy sugestii o naszym antysemityźmie. Bohaterowie nie rozmawiają ze sobą, tylko puszczają bączki słowne, typu mhmm, iii, ok…rwa, innych przekleństw nie chce mi się wymieniać. No i jeszcze, wizerunek policjanta, który nie zachęca do bliższych kontaktów, bo bywa ponurym gościem po przejściach, albo brutalnym potworem, który mimo kaca strzela celnie. Brakuje mi filmu o Straży Miejskiej tropiącej obywateli i odciągającej wieczorem samochody z plakietką INWALIDA, spod kina Festiwalowego. Niech se kaleka odbierze auto z parkingu, ponad 20 kilometrów od centrum i nie myśli że jak niepełnosprawny, to mu wszystko wolno. Sądząc z nastawienia do ludzi i braku empatii, pracownicy Straży mają jakieś problemy i koniecznie trzeba o tym zrobić serial, bo w jednym filmie się nie da, z braku czasu. Gdynia jest piękniejącym w oczach miastem i stanowczo przeganianie zmotoryzowanych gości Festiwalu , nie pasuje do jej obrazu. Więcej strażników, niż gwiazd.
Uwielbiam polskie filmy, bo zwykle mają świetne zdjęcia, scenografię i charakteryzację. Mamy doskonałych młodych aktorów i reżyserów. Polska szkoła filmowa od lat trzyma formę. Na gali pofestiwalowej laureaci nagród za scenografię i kostiumy sugerowali, aby doceniało się ich poważny udział z powstaniu dobrego filmu.
Gala, jak zwykle fajna. Wygrał mój faworyt, film o Beksińskim, a najlepszymi aktorami, słusznie obwołano odtwórców głównych ról.
Bohaterem festiwalu był Andrzej Wajda, który obchodził na scenie 90 urodziny i pokazywał swój 40 film pt. „ Powidoki”, o wielkim polskim formiście Strzemińskim, twórcy łódzkiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, prześladowanym przez komunistów, którego świetnie gra, coraz przystojniejszy, Bogusław Linda. Film będzie kandydował do „Oscara”. Ciekawa decyzja komisji, bo tamte czasy rozumiemy my Polacy, a Amerykanom się nawet nie śni, że coś takiego było. Trochę za lokalny i negatywny obraz naszego społeczeństwa i historii, którą, nawet naszej młodzieży, trzeba tłumaczyć. Cały czas idziemy z głową odkręconą do tyłu. Chyba już dosyć, bo się przewrócimy. Nasze problemy nie są uniwersalne, a jak są, to zaraz mamy nagrodę. Reasumując, Festiwal jak zwykle bardzo interesujący i cudownie zorganizowany, włącznie z pogodą. Dziękuję.
Pieczone pomidory
Spore pomidory malinowe przeciąć na pół, wyjąć pestki i trochę miąższu. Zmielone mięso z piersi indyka wymieszać ze zgniecionym miąższem i siekanym drobno czosnkiem, posolić, popieprzyć, dodać zioła prowansalskie, prażone pestki słonecznika, pokrojoną w drobną kosteczkę cukinię i jajko. Wymieszać w miseczce. Nadziać pomidora, przykryć drugą połową, włożyć do żaroodpornego naczynia wyłożonego folią. Posmarować oliwą z pestek z dyni, posypać tartym, żółtym serem i piec w temp 180 stopni około 35 minut. Jeść z ryżem.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane