Wyszłam o 12, o 13 spotkałam się na pl Zbawiciela, z Andrzejem Mleczką, jego żoną Moniką i naszym przyjacielem Arturem. Poszliśmy, w tłumie niewyobrażalnym, na pl. Na Rozdrożu, gdzie trwały przemówienia, a potem ruszyliśmy w stronę mety na pl. Piłsudskiego. Byłam wzruszona wielkością i jakością demonstracji. Reszta też. Tłumy uśmiechniętych Polaków. Może by wprowadzić marsze codzienne, uczące poczucia humoru i pozytywnego myślenia?
Wlekliśmy się żartując i odkłaniając naszym wielbicielom z całej Polski, ale przy kościele na pl. 3 Krzyży, z powodu ogólnego bólu kończyn, skręciliśmy w Żurawią w poszukiwaniu miejsc siedzących, co nie było łatwe, bo mnóstwo osób wpadło na ten pomysł. Ja się wykruszyłam na wcześniejszą kawę i zamówiłam taksówkę, a Oni poczłapali jak oddział powstańczy po bitwie, w poszukiwaniu obiadu. W domu rzuciłam się do telewizora i wpadłam w podniosły nastrój. Boże, ze środka demonstracji nie było widać, ilu nas było. Jestem wdzięczna osobom, które przyszły i zła na tłum moich przyjaciół, którzy oleli tak ważną sprawę, jak wybory i nie dociera do nich, że są obywatelami naszego kraju i udział w życiu społecznym jest ich obowiązkiem. Chyba za długo mieszkałam w Stanach. Według mnie było nas na ulicach warszawy ponad 100 tysięcy i blisko 200 tysięcy. Kiedy zrobiliśmy postój na placu 3 Krzyży, przez godzinę szła kolumna o szerokości 50 osób i końca nie było widać, początku, też. Jakby całe miasto, średniej wielkości, wyszło bronić demokracji. Wygramy, za dużo nas do nakrycia kaczą łapą.
Kapusta młoda
Kapustę poszatkować w cienkie paski i lekko podsmażyć na maśle, a lepiej oleju. Zalać wodą, dorzucić kminek, posolić, popieprzyć i dusić do miękkości trochę mieszając. Na koniec wymieszać z dużą ilością świeżego koperku. Doskonała z ciemnym chlebem i masłem kozim.