Wywiad dla magazynu „Medical Maestro”

Dla Magazynu „Medical Maestro”, wywiad przeprowadziła Magdalena Szumska:

 

Magdalena Szumska: Dużo więcej można zarobić jak jest się fajnym?

Hanna Bakuła: Pewnie, że tak.

 

Ludzie kupują emocje?

Sądzę, że bardzo kupują, a jeszcze bardziej kupują emocje takie podszyte strachem, stąd powodzenie kryminałów, horrorów. Jestem zupełnie po drugiej stronie barykady, w ogóle nie uznaję żadnej przemocy. Czy będzie dusił mnie duch czy człowiek, jest tu bez znaczenia. Nie uznaję też science fiction, wszystkie osoby inteligentne i twórcze też nie uznają. Wydaje mi się, że to jest po to, aby wynagrodzić pustkę w środku i brak intelektu, kiedy człowiek trochę poboi, to się lepiej poczuje. Banie się to rozrywka dla głuptasów…

 

Mnie też przeraża to, że przerażanie może komuś sprawiać radość.

 

…prawda? To jest zupełnie bez sensu.

 

A co z thrillerami politycznymi?

 

Też w ogóle nie, uważam, że najciekawsze rzeczy dzieją się w głowie i najciekawsze rzeczy dzieją się między ludźmi. Kiedy coś między nimi iskrzy, pozytywnie czy negatywnie – to już nawet nie jest ważne – ale to jest najciekawsze. Bardzo lubię filmy psychologiczne, ale nie typu szwedzkiego, gdzie Olaf siedzi na kamieniu i myśli, a ta Ingrid przechodzi, nie lubię tego.

 

Co Pani zatem ogląda?

Teraz wchodzi na rynek film „Zjednoczone stany miłości”, byłam na jego premierze w Gdyni w szkole filmowej. To jest poza kinem pięknym czyli polskim z lat 60., typu „Jak być kochaną”, to jest film tej rangi. Piękny film o kobietach, które są życiowo głupie, ale nie mogą nic z tym zrobić. Nawet nie walczą, tylko idą na rzeź. Kiedy patrzymy pierwszą scenę pierwszej noweli, których jest trzy, to już wiemy, że kobieta kocha się w księdzu, w maleńkim mieście, i wiadomo, że nic się nie da zrobić…

 

…że to jest już koniec?

Potem podgląda księdza pod prysznicem. Niszczy swoje małżeństwo i jest emocjonalną ruiną. Kiedy na to patrzę jestem tak zdenerwowana, że żaden wampir, który by mnie zeżarł żywcem, tak by mnie nie przeraził, jak ta kobieta, która krąży po tym maciupeńkim mieście. Druga kobieta jest starą nauczycielką rosyjskiego, lesbijką w dobie przemian, kocha się w sąsiadce, a trzeciej to już nie zdradzę (uśmiech). Bardzo proszę, by Państwo poszli na ten film. Zrobił go młodziutki reżyser Tomasz Wasilewski. To jest popis dużego polskiego kina w wykonaniu 30-latka. Ten film powinien być pomocą naukową dla starszych reżyserów. Po seansie wszyscy zostali na dyskusji, było pełne kino, nikt nie wyszedł, fantastycznie.

 

Teraz porozmawiajmy o Pani i chodzi nie tylko o książki, ale również o formę. Parę lat temu wzięłam do ręki Pani książkę, ujęła mnie stroną graficzną, nie streszczeniem czy opisem z czwartej strony okładki, ale właśnie rysunkami. Obok na półce sklepowej stała druga, na okładce miała kolaż. Oczywiście zaczęłam od „Hani Bani” i to było dobre. Dziś mam w ręku nieco inną książkę – „Jak być ogierem do końca życia”.

Muszę powiedzieć, że „Hania Bania” jest moją chlubą, ponieważ strasznie jestem mile przywiązana do mojego dzieciństwa.

 

To się czuje, kiedy się czyta.

Tak, to są moje romantyczne wspomnienia, bo to jest skala 1:1. Teraz odnowiłam tę książkę, nazywa się „Świat Hani Bani”. Dopisałam duży rozdział o rodzinie z punktu widzenia 5-letniego dziecka, co widzi takie 5-letnie dziecko, jak widzi wujka czy ciotkę, czym ta osoba ją fascynuje.  Moja babcia fascynowała mnie paleniem papierosów i odkładaniem petów na blaty mebli empirowych. Jako dziecko chodziłam i patrzyłam na dziury, już widziałam jak babcia znowu kładzie tego papierosa (śmiech). Wszystko to dokładnie pamiętam.

 

To była ta właśnie fascynacja?

Była to fascynacja wypalaniem dziur.

 

Katalogowanie ogierów w cudzysłowie i bez cudzysłowu, to był niezły wyczyn. Czy mężczyźni się o to obrażają?

Nie obrażają się w ogóle, ponieważ nie biorą tego do siebie. Ja piszę dzięki modelom, czyli jak mam jakiegoś kolegę, który ma mnóstwo cech negatywnych, to ja go opisuję. On to czyta i mówi: „ale dołożyłaś temu Markowi”, bo nie rozpoznaje siebie (śmiech). Mam kolegę, który sprowadził z Chin dwie tony białych otoczaków, żeby wyłożyć nimi taras, aby wzmocnić siłę swojego seksapilu. I skończyło się to tak, że żadna z kobiet nie chciała wyjść na taras, bo wiązało się to ze zdarciem obcasów albo złamaniem nogi. Teraz na tych kamieniach leżą kawałki płyty, sklejki, by móc po nich przejść. To też opisałam w mojej książce. Sprawa tych otoczaków: to było w celu wabienia erotycznego. Napisałam, że kolega kica po tych otoczakach na żylastych łydeczkach.

Kolega, którego opisałam, dzwoni do mnie i mówi: „Genialny tekst o Marku!” Ja na to: „Nie masz przypadkiem otoczaków?” Odpowiedział, że ma, ale to nie o nim.

 

I tak jest cały czas?

Zawsze, jeszcze nigdy żaden z moich modeli, o których piszę w książkach, nie zorientował się, że to jest on, ale nie dlatego, że był niepodobny, tylko dlatego, że nie dopuszczał myśli, że może być taki beznadziejny.

 

Odnalazłam też w Pani ogiery poznańskie i zachodniopomorskie.

Tak, jest styl poznański i zachodniopomorski. Jest krakowski, który ma węgiel w wannie i dziurę w wysiedzianej kanapie oraz się mało myje. Jest też bardzo negatywny ogier warszawski, ponieważ warszawiacy są zadufani w sobie, rozwydrzeni swoją pozycją i pieniędzmi oraz w ogóle nie mają czasu. Są po prostu zerowi jako partnerzy, większość z nich używa kobiet instrumentalnie. To są według mnie kryptogeje, którzy po prostu nie lubią kobiet. Bycie gejem to raczej stan umysłu, a nie problem tego, z kim uprawia się seks.

 

Czy ma Pani typ ogiera – lekarza?

Mówię o lekarzach, ponieważ mają najłatwiejszy dostęp do kobiet i najłatwiej może kobietę poderwać. Otoczeni są przez kobiety: lekarki, pielęgniarki, pacjentki, agentki firm farmaceutycznych. Wszystkie one uważają go za bóstwo. Równie łatwo ma dentysta, tym bardziej, że jest cały czas pochylony nad ofiarą. Miałam męża dentystę, więc dentystów się nie boję, bo są najsympatyczniejsi z mężczyzn związanych z medycyną. Na pewno nie należy wiązać się z lekarzem. Mądra kobieta powinna ożenić się z lekarką, bo lekarz będzie ją zdradzał.

 

Czy trzeba być czujną?   

Polecam kobietom żołnierską czujność, bo kijem tego, co nie pilnuje swego! Kobiety za mało pilnują mężczyzn. W życiu nie puściłabym męża na wyjazd integracyjny.

 

Czy Pani jeździła na konferencje z mężem dentystą?  

Nie, ale bywałam na dużych konferencjach medycyny estetycznej, bo miałam koleżankę z tej branży. Ale to same prawie kobiety, trzech lekarzy… Ha! Trzech to dwóch gejów, jeden hetero. Nic interesującego.

 

To się zmieniło, zapewniam. Dzisiaj medycyna estetyczna otworzyła się na dentystów.

Wiem, mam koleżankę dentystkę, która jeździła na wiele kursy, jest bardzo dobra. Zrobiła mi mezoterapię i po trzech godzinach poszłam na przyjęcie z wypudrowanym dekoltem. Bardzo się cieszę, że medycyna estetyczna się rozwinęła, ponieważ nikt nie wygląda dobrze ze zmarszczkami. To jest fajna medycyna. Człowiek nie musi mieć dwóch bruzd na czole jak stary góral.

 

Pani patrzy teraz na mnie.

Tak, właśnie spojrzałam. Jeden zastrzyk i nie ma ich przez rok.

 

Jest Pani osobą, która przyznaje się do tego, że medycyna estetyczna jest potrzebna?   

Oczywiście, można się przyznawać, bo i tak widać, szczególnie gdy kobiety robią sobie kacze dzioby, ale likwidowanie zmarszczek, bruzd czy ścieranie naskórka, jest dobre, dlaczego mamy wyglądać brzydko skoro stać nas na to, żeby wyglądać ładnie? Idziemy sobie zrobić ładne zęby, to dlaczego mamy nie zrobić sobie ładnego czoła?

 

Możemy sobie również zafundować ginekologię estetyczną.

Myślę, że jeżeli ktoś czuje potrzebę, żeby coś sobie poprawić, to zdecydowanie powinien to zrobić. Jeżeli będzie się lepiej czuł

 

Dowartościuje się?

Tak.

 

Jest Pani bardzo czujnym obserwatorem. Czy to Pani przeszkadza?

Mam niesamowicie wyostrzony wzrok na wszystko, ten wzrok łapie jakieś fałsze fizyczne, mam jeszcze zupełnie dobry słuch na słowo; takie połączenie wzroku ze słuchem daje 100% trafną ocenę. Mnie nie można oszukać, bardzo tego żałuję, bo sądzę, że oszukaństwo jest czymś bardzo fajnym, to znaczy, że można siebie wykreować na kogoś innego i myślę, że wiele osób tak robi, a ja przychodzę i mówię, że to jest nieprawda. Bardzo często mówią: „fajny facet”, a ja mówię: „nie”, szczególnie jeśli ma antypatyczną żonę. Ludzie w małżeństwie są do siebie podobni.

 

Jest Pani osobą, do której trafiają tylko silne kobiety?

Nie.

 

Słabe kobiety też przychodzą i mówią: „otul mnie mamusiu swoim ciepłem i siłą, pokaż kierunek”?

„Mamusiu”, to może nie, bywają starsze ode mnie i nie są upośledzone umysłowo, żeby tak bredzić. Siłą i ciepłem nie można otulić, można to dać. To co piszę , jest dla nich drogowskazem. Jeżeli mądra kobieta przeczyta to, co napisałam, to nie popełni 80% błędów. Może wydawać się, że tytuł książki, o której mówimy  jest żartem – „Jak być ogierem do końca życia?”, ale to wcale nie jest książka do zabawy. To jest książka, o tym, jak znaleźć  partnera  i kogo unikać. Piszę na poważnie. Znam się na mężczyznach I nie mam żadnych złudzeń. Bardzo lubię mężczyzn,  są konieczni, ale wcale nie do seksu. Potrzebujemy ich do noszenia walizek, przynoszenia kwiatów, przykręcania śrubek, bo nie mamy zdolności technicznych i przenoszenia przez kałuże. Uważam, że mężczyźni bardzo dobrze się sprawdzają jako pomocnicy i są naszą radością, nawet po  przekroczeniu wieku  konsumpcyjnego

 

MOJE POPRAWKI

 

A kiedy ten wiek się kończy?

Sądzę, że koło 50 lat. Wiek czysto prokreacyjny kończy się wtedy, kiedy ma się menopauzę . Myślę, że  popisywanie się  seksapilem, nie jest już najważniejsze. Mężczyźni zaprzeczają, że istnieje andropauza, ale u nich też się bardzo dużo zmienia. Facet, który ma 70 lat nie może mówić, że jest sprawnym kochankiem i  opowiadać jakie ma powodzenie. Ma jego pozycja, albo portfel. Nie da rady być ogierem do końca życia, chyba, że się umrze młodo. I Dotyczy tego problemu  opis ogiera późnozimowego, powyżej 75 lat. Wszystkie typy są w  mojej książce.

 

Nazywam ich erotycznymi gawędziarzami, bo są już nieszkodliwi.

Piszę z profesorem Izdebskim książkę „Seks – teoria i praktyka”. Myślę, że koło 50 roku życia trzeba się bardzo zastanowić nad popisową erotyką. Prof. Izdebski mówi, że ma pacjentów z zaburzeniami erekcji koło 40 roku życia i oni stanowią większość. W naszych czasach jest pogoń za pieniędzmi i to jest dla mężczyzny stresujące. Musi zapewnić byt rodzinie i popisywać się przed kolegami ilością podbojów. Dlatego stara się uwieść coraz młodsze kobiety.

 

W Pani książce jest takie zdanie: „chętnie pokazuje zdjęcia ze studiów, pyta łowczynie posagów męskich, czy bardzo się zmienił”. Przeżyłam takiego ogiera zimowego, kiedy podczas studiów wynajmowałam pokój u starszego pana. Zawsze pokazywał zdjęci ze swojej młodości. Klasyka gatunku?

 

Nie ma faceta, który by tego nie robił!

 

Kiedy wychodził po bułki, mówił, że idzie do domu publicznego (śmiech) i zostawiał na dowód karteczkę z adresem. Wychodził elegancko ubrany i pachnący.

Mój kolega początkujący impotent, którego opisałam  w swojej książce, mówił, że jedzie jako ratownik na obóz pielęgniarski, by zaszaleć. Poznałam jego babcię, która powiedziała mi: „proszę pani, Wiesio przyjeżdża do mnie na całe wakacje, odnawia mieszkanie, wszystko umie zrobić, ja mu gotuję, a on pracuje. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. W Warszawie ma piękną, bogatą narzeczoną i musi jej pomóc, dlatego tu nie mieszka” (śmiech).

 

Czy kobiety też opowiadają Pani takie historie?

Kobiety opowiadają mi wszystko. Kiedy robię portret, co trwa około 3-4 godzin, naprzeciwko mnie siedzi kobieta, którą przez ten czas wyłącznie się zajmuję. Patrzę na nią, rozmawiam. Ona najpierw ostrożnie i mniej dramatycznie opowiada, a po dwóch godzinach mówi o wszystkim. Muszę błagać, żeby model zamknął na chwilę usta, na trzy minuty, żebym mogła je narysować.

 

A mężczyźni?

Mężczyźni są tacy sami. Patrzę na moich kolegów, którzy są w wieku tragicznym dla siebie i otoczenia, zaczynają tracić męskie cechy, staja się babami . Oni się nie zamykają. Dzisiaj przy śniadaniu trzech siedemdziesięcioletnich dziadków opowiadało o obozach wojskowych, wymieniali nazwiska wszystkich kapitanów, majorów…

 

Fascynujące?

Nie można było tego wytrzymać, trzech mówiło jednocześnie. Byli tak podnieceni tym, że sobie rozmawiają! Wczoraj z kolei na balu, trafiłam na moment między panie, które wymieniały się adresami sklepów, gdzie mozna kupić dobre sukienki. Oświadczam uroczyście, że nie nadaje się do takich rozmów, ani wśród kobiet, ani mężczyzn! Małych dzieci też nie lubię  i kotów. Nie nadaję się, paplanie mnie nie interesuje, a  w ogóle nie interesują mnie rozmowy mężczyzn o dupach i chorobach.

 

Dzięki tym wszystkim obserwacjom może Pani pisać do woli.( co to za średniowieczne określenie? Co to znaczy pisać do woli, a co nie pisać do woli? Słabo z tym polskim)  

Mogę pisać, ale nie mogę żyć.

 

Na ile lat Pani się czuje?

Na tyle ile mam. Sześćdziesiąt plus.

 

Jest Pani osobą twardo stąpającą po ziemi?  

Kiedy patrzę na zdjęcie najpiękniejszych kobiet aktorek – Sofii Loren, Giny Lollobrigidy, wszystkich naszych aktorek – to wiem, że nic  nie poradzę i  nie jest moją winą, że mam tyle lat ile mam i jestem niska, to są dwie rzeczy, których człowiek zmienić nie może. Jestem najnormalniejszą artystką na świecie: punktualna, ciężko pracująca, nie mam marzeń. To jest ciekawe, nieprawda?

 

Nie, dlaczego? Ja też nie mam marzeń, tylko cele.

No właśnie! (po chwili) Ja mam do Pani  prośbę: gdyby Pani mogła mi znaleźć męża poznaniaka.

 

Proszę o bardziej szczegółowy opis.

Musi być poznaniakiem z urodzenia, czyli rdzennym. Poznaniak to  szczyt ideału. Nie ma bardziej idealnego męża. O tym jest w mojej książce o ogierach.

 

 

Moje książki są balsamem dla kobiet, ale i mężczyźni czytają je bardzo chętnie, bo to  encyklopedie.