Znowu muszę iść, b. chętnie, na manifę. Nie byłam tylko na jednej, z powodu wyjazdu. Umawiam się ze znajomymi i idę sobie zachwycona przyjaznością środowiska i metamorfozą Polaków, widoczną, raczej od święta, ale to też coś. Przyrzekam sobie, że nie będę słuchała radia i TV, a potem coś mi mignie u kosmetyczki i się wciągam. W tym tygodniu tylko raz miałam okazję się pośmiać z entuzjazmu opozycji, jaki wzbudziło zaproszenie do miłościwie panującego malucha. Potem panowie wygadywali jakieś bzdury o porozumieniu i współpracy. To tak jakby planowali kolacyjkę u krokodyla, bo ich nie zjadł za pierwszym razem. Niby sprytni młodzi ludzie, a tak naiwni. Z tego typu przypadkiem, niczego się nie załatwi, bo jest niszczarką, a nie komputerem. Jakieś jaja. Zamiast coś konkretnego wymyślić, poważni ludzie cieszą się z cynicznych obietnic. Patrzą jak Sejm klepie coraz bardziej niebezpieczne ustawy, jak wycinają Białowieżę, załatwiają naszą chlubę na świecie- hodowlę arabów, jak zabierają rezerwę dla emerytów, żeby popisać się 500 na dziecko. Dobra zmiana zasiana, za rok będą żniwa, o ile będzie co zbierać. Z kolei nie tylko u nas świrem leci.
W Ameryce, do której zaraz lecę, wystąpiło zjawisko przyrody, Donald Trump. Nalany nosorożec, o poglądach z piekła rodem, podoba się redneckom i faszyzującym dziadkom. Redneck, (red- czerwony, neck- szyja), to osoba, która pracuje na zewnątrz i ma czerwoną szyję od słońca, to klasa najprostsza najprymitywniejsza. Potem jest bluecollar, (collar, to kołnierzyk, blue- niebieski), to grupa średnia, nosząca błękitne koszule i uniformy korporacyjne, a na czubku piramidy, whitecollar (white- biały, collar- kołnierzyk) to, artyści, inteligencja, polityka i biznes. Trump adresuje się do dwóch pierwszych grup. Jego antydemokratyczne, rasistowskie, agresywne poglądy, są niedopuszczalne w kolebce demokracji, ale chyba teoretycznie, bo Hillary Clinton, której jestem zwolenniczką, z trudem walczy o elektorat. Ma wady, jest wykształconą kobietą i ma męża ex Prezydenta. To, o dziwo!, nie jest atutem, u nas też by nie było. Ja bym wolała Clintonów, którzy doprowadzili USA do prawdziwego rozkwitu, niż prymitywa, którego zaletą jest to że zarobił sporo kasy. To wielka sztuka, ale rozumek jednokierunkowy, a aparycja świadczy o pochodzeniu z suteryny. Jeśli twarz jest zwierciadłem duszy to niezłą ma, spaślak- kandydat, duszę. Nasi też uduchowieni. Jeśli Trump wygra, będzie wojna światowa, której nie wygramy, dlatego o tym piszę. Jeśli demonstracji KOD, nie przełoży się na konkrety, to se możemy spacerować koło Sejmu. Problem polega na tym, że Wałęsa, jest tylko jedna, a potrzebna jest druga i tyle.
Babcine, kluski kładzione z sezamem
Sezam uprażyć na złoto na patelni z solą. Często nią poruszać, bo się spali.
W miseczce, wymieszać mąkę z wodą, do konsystencji rzadszego ciasta na makaron do rosołu. Nie dodawać jajka, ani mleka. Kłaść łyżką do zupy, na osolony wrzątek, poczekać aż wypłyną. Delikatnie wyjąć. Muszą troszeczkę przeschnąć. Włożyć do salaterki, zmieszać ze świeżym masłem, posypać sezamem i podawać jako dodatek. Doskonałe są popijane jogurtem.