Zabawki

28 marca, 2023 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

To niby nie temat, ale z okazji moich urodzin 30 marca postanowiłam napisać o zabawkach, bo pamiętam prawie wszystkie. Jestem ciekawa, czy współczesne dzieci zapamiętają swoje? Może raczej zadumają się nad dawnymi telefonami komórkowymi lub laptopami? Obecne zabawki są bardzo nieporęczne i brzydkie kolorystycznie, tylko klocki lego mają pomysłowe rozwiązania. Reszta to plastikowe nadęte zawalidrogi, które zwykle są porozwalane i zajmują ¾ dziecinnego pokoju o ile mamusia nie posprząta. Rowerki, hulajnogi, samochodziska ciężarowe, monstrualne misie, a wśród tego siedzi 4 latek i bawi się telefonem albo ogląda bajki, bo zabawki wymagają fantazji, żeby ożyły a są czasy łatwizny i zupełnego braku pomysłów na spędzanie czasu. Po tym narzekaniu zajmę się małą Hanią Banią, czyli sobą i tym co pamiętam.

Moją pierwszą dużą, celuloidową lalką była Henia, bo dostałam ją od ukochanego wujka Henryka- artysty konserwatora. Była tak zwanym naguskiem, prawie tak dużym jak ja, absolutnie bezpłciowym, ręce i nogi trzymały się na gumkach. Woziłam ją w swoim ex- wózeczku spacerówce z zielonej ceraty. Kupowano mi zabawki odpowiednie dla dziewczynki:  mini serwisy obiadowe, kawowe, garnuszki, kuchenki, mebelki i zestawy- Mała pielęgniarka, Mała sklepowa- z wagą!!! Kiedyś na imieniny dostałam amerykański, czerwony samochodzik kupiony przez wujka w Komisie a od Mamy wózeczek wiklinowy z piękną, uszytą przez nią, z jedwabiu pościelą. Do wózeczka zamiast lalki, włożyłam autko i woziłam na spacery po mojej ulicy.

Różne ciocie (bo wtedy każda koleżanka dziadków i sąsiadka była ciocią) zaglądały do wózka i wytrzeszczały oczy, pytając gdzie lalka? Od tego czasu zamawiałam u Mikołaja tylko auta: karetki, ciężarówki, radiowozy i autobusy. Miałam dużą rodzinę, więc zawsze coś dawało się znaleźć. Raz dostałam nakręcany traktor z blachy z traktorzystą zespawanym z dwóch połówek z profilu, z przodu nie było go widać. Miałam pieska z pluszu mojej mamy, jeszcze sprzed II wojny. Kręciło się ogonem a ruszała się głowa. Wyglądał koszmarnie, bo wyłysiał i miał jedno oko.

Moim ulubieńcem był wielki miś z pluszu z łapami na drutach. Pozwalałam mu nosić moje słoneczne okulary. Wszyscy w Rodzinie je nosili latem. Są zdjęcia w mojej ulubionej książce- Hania Banie, którą można kupić tylko przez Internet na Allegro. Jednak moim ukochaniem był od 3 roku życia rower na 3 kółkach z wielkim dzwonkiem, potem małe „Bo-bo”, średni składak, a na koniec wielka, przedwojenna damka Mamy. Dziadek miał też archaiczny rower, a Ojciec tak zwaną „wyścigówkę” na cieniutkich oponach. Latem, rower był moją ulubioną zabawką. A kiedy miałam 4 lata zaczęłam czytać książki w ilościach przemysłowych i się zaczęły wizyty w wypożyczalni, książki i albumy- prezenty od rodziny.

Miałam lalki bardzo ECO. Uszyte z bawełny, wypchane trocinami, z buziami namalowanymi i włosami z wełny. Zwykle miały bardzo długie nogi, ale były też naguski amerykańskie z lokami na głowie, zamykanymi oczami, kadłubkiem z materiału i doszytymi kauczukowymi kończynami. Ubrane w piękne sukienki. Czasem jak się je kładło, płakały. Było to marzenie wszystkich dziewczynek, jak teraz Barbie. A ja wolałam klocki drewniane z których budowałam domy i dziwne budowle. Zabawki leżały za drzwiami w moim pokoju, żadnego bałaganu. Z rodziną grałam w gry planszowe, warcaby, lotto i bierki. UFF!!!  

Wiele osób pyta mnie, kiedy zaczęłam rysować, bo to było moje podstawowe zajęcie przez całe dzieciństwo. Byłam bardzo mała, kiedy narysowałam naszego psa Marsa, wilczura, bardzo podobnego. Rodzina to zauważyła i kupowała mi bloki rysunkowe, kredki, potem akwarelki, ale to nie były zabawki, tylko moje zapiski z tego, co widziałam. Jak widać, byłam bardzo zajęta i nie wiem, jakbym znalazła czas na gry komputerowe. Co więcej, teraz też jestem bardzo zajęta malowaniem i czytaniem, głównie na balkonie, ciepło ubrana, nazywam to werandowaniem, jak w hotelu w Zakopanym.   

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane