Wiosna

15 maja, 2022 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Wiosna radosna!??? Ta wiosna, to kpina z archetypu tej pięknej pory roku, gdzie buzują hormony, ptaszki ćwierkają, motylki latają, listki się zielenią a w parkach całują się piękne panny, ze smukłymi młodzieńcami. W tym roku nici z tradycji, to wiosna pomrukującej ze wschodu straszliwej wojny na Ukrainie i wyjącej u nas bezczelnej inflacji.

Dziś wynosiła 12,5 %!!!, a my nic. Zaczarował nas ktoś, że tak sflaczeliśmy? Gdyby NATO wcześniej zrobiło to, co zrobiło później, nie było by tej ilości zniszczeń i trupów. Gdybyśmy przed wyborami pomyśleli, nie było by Pinokia, z coraz dłuższym nosem, który propaguje politykę sukcesu i zwala winę na Tuska zamiast honorowo strzelić sobie w łeb. Słowa honorowo chyba nie powinnam używać.

Wiosna to pora wyjazdów za miasto, pikników na leśnych polanach i przyjęć na tarasach. A tu, tor przeszkód: absurdalnie wysokie ceny benzyny, gazu, prądu…, więc wszystkiego. Hotele w Krakowie i kwatery w Sopocie puste. Turyści, którzy przyjeżdżali do nas bo było tanio nie zwariowali, żeby płacić tyle za drinki w Gdańsku, co w Londynie. Drożeje wszystko, a głównie jedzenie. Pomidory malinowe w sklepie dla Słoików w Wilanowie kosztują 27 zł za kilo i niczym nie różnią się od nie malinowych za 7 zł w Biedronce i tych za 14 zł w budce na Wilczej.  Czynsz za moje mieszkanie urósł przez rok o 300zł. To prawie 30%. Co mogę poradzić? Trzeba coś zrobić z tymi chorymi podwyżkami. kiedyś było biuro ochrony konsumenta, ciekawe, gdzie jest teraz i czy jest? Włosy można ufarbować tak samo za 200, jak i za 750 złotych. Manicure hybrydowy za 160, pedicure za 200. W Wilanowie, gdzie mam pecha mieszkać, w weekendy pusto, bo moi sąsiedzi pochodzą z dalekich stron i wyjeżdżają do rodziców po słoiki z „boczusiem” i peklowanymi mięsami, prosto ze świniobicia. A co mają zrobić rdzenni Warszawiacy, nie mający rodzin na wsi? Kto nam i z czego, przygotuje słoiki? Czekają nas zakupy byle czego, za horrendalne kwoty. Na podstawowe produkty, w liczbie 3-4 sztuk wydajemy 100 złotych. Podrożał bardzo papier, więc i książki, ale to mały problem, bo kto mając dwa etaty i trójkę nie wychowanych dzieci ma czas na czytanie? Przynajmniej z dzieci pożytek, bo podreperują domowy budżet, tyle, że 500 + to teraz 300+, które płaci szczodry Kaczor z moich podatków, a dzietność spada. Kto przy zdrowych zmysłach w takich czasach decyduje się na powiększenie rodziny? Mam nadzieję, że nikt nie chce skazać dziecka na życie w „ciekawych czasach”, w obliczu  groźnie pomrukującej wojny i krachu gospodarczego? Ja bym poczekała. Inflacja odbije się na kredytach i syn gajowego będzie musiał zrezygnować z ciężarówki Merca, zwanej Suwem. Moje słoiki zmuszone będą  przesiąść się na coś tańszego, niekoniecznie za dwie „bańki”.  Ale jak tu zajechać pod rodzinny kościół japońską, ekonomiczną hybrydą?  Jak tu matce dzieciom nie przedłużyć włosów za 500 zł i rzęs do ziemi za 250 i powiększyć usta za 1000, by przypominała przyssawkę hydrauliczną, zwaną, holajzą? Jak zrezygnować z single malta? Tatko i szwagier pozostali przy rodzinnym bimbrze ale Słoik ma ambicję.

„Źle się dzieje w państwie Duńskim”- powiedział Hamlet (sprawdzić w Necie), u nas 100 razy gorzej, a my się spokojnie na to godzimy. Jak nie my.

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane