Typy urody, rys historyczny.

20 września, 2020 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Typy urody i stroje zmieniają się wraz z modami literackimi czy obyczajowymi. Ponieważ jesteśmy czujni na trendy, niestety nie zawsze na te dobre, to jak coś modne w sekundę wychodzi na nasze ulice. Suną klony paryskich modelek, acz z potężną nadwagą. Odkryte tłuściutkie ramiona i byczy kark, wielkie brzuchy w modnych, obcisłych podkoszulkach, mini opinające udziska z celulitem, ale wszystko zgodne z modą.

Modne w XIX wieku cechy teraz są uważane za okropne. Totalna bladość, chronienie się od słońca, małe stópki i dłonie u obu płci, bokobrody i wąsiki tylko u mężczyzn. Omdlewanie, jako oznaka kobiecości, niski wzrost u pań i panów, wachlarze zamiast mycia zębów i totalna moda na czarne kędziory i czarne oczy, którymi modnie było wywracać z rozpaczy.

Wiek XX przyniósł rozluźnienie. Coco Chanel wprowadziła spódnice za kolano zamiast tych do ziemi, zlikwidowała gorsety, zaprojektowała spodnie dla pań, obcięła elegantkom włosy i pozwoliła palić papierosy. To był początek końca hegemonii mężczyzn. Wyswobodzone z sadystycznych ciuchów dziewczyny zaczerpnęły powietrza pełną piersią i zaczęły walczyć o swoje prawa.

W trakcie i po II wojnie światowej wszystko się zmieniło, liczyła się przede wszystkim wygoda. Płaskie obcasy, buty oficerki, krótkie spódnice, męskie marynarki. Kobiety stopniowo traciły kobiecość, ale nagle zrezygnowały w latach pięćdziesiątych i moda stała się znowu niewygodna. Gorsety, sukienki na halkach, wysokie obcasy, kapelusiki z piekła rodem, malutkie torebki i wyraźny makijaż, idealnie pasujące do jazzu, siedzenia w kawiarniach- piwnicach w świetle świec. Wysoki mężczyzna to „dryblas”, wysoka dziewczyna, to- „ gidia”. Duże usta nazywa się „murzyńskimi” i są, be. Wygrywa czerń, rozciągnięte swetry, dekadencja i proste, długie włosy u ściśniętych pasem w talii dziewczyn, fajki cmoktane przez intelektualistów, infantylne maskotki – pluszowe miśki.

Te światowe i europejskie trendy w socjalistycznej Polsce były obecne natychmiast po pokazach w Paryżu czy Londynie. Oczywiście robione z niczego domowym sposobem, farbowaniem podkoszulków dziadka i robieniem z nich sukienek, wycinaniem balerinek z czarnych tenisówek. Zmieniała się ulica i wszyscy wyglądali jak klony. Teraz jest podobnie, tyle, że jest już z czego wybierać. Natomiast zmienił się typ urody i to co straszyło od wieków stało się normą urody.

Urodę mierzy się w centymetrach. Wzrost jest afrodyzjakiem, długość nóg zastępuje 3 cyfrowe IQ. Usta wielkości dwóch serdelków są podobno sexy. Doczepione loki, doczepione rzęsy, wyglądające jak u krowy, doczepione paznokcie, wszczepione biusty i upiększone operacyjnie vaginy stały się kanonem piękna. Precz z tuszą, elegantka ma mieć figurę Masaja i szpotawe nogi, które wykręca na monstrualnych szpilkach. Precz z rumianymi polikami i nawet lekką opalenizną. Modna dziewczyna powinna wyglądać jak ofiara przemocy po pobycie w szpitalu psychiatrycznym. Musi mieć malutkie oczy i smutną twarz. Biust i biodra przestały być symbolem kobiecości. Cyc ma być wklęsły, a pupa nie powinna być widoczna z profilu. Natomiast chyba największą ewolucje przeszły fryzury, ze względu na istnienie tak zwanych dopinek. Zapanowała moda na długie, bardzo proste włosy uczesane na modłę średniowiecznych dziewic. Przedziałek po środku, pół policzków zakryte, jedna w drugą, bez względu na wiek. Jak się ma słabe włosy to dowiązuje się do nich na supełki kępki sztucznych. Podobnie jak do rzęs. Wygląda to przezabawnie, bo na ulicach i w klubach pełno jest kobiet w różnym wieku uczesanych jak Danuśka z filmu Krzyżacy.

Dla kokietek jest wersja z „anglezami” kręconymi za mej młodości dziewczynkom idącym do I komunii. W wielopokoleniowej rodzinie wystarczy jedna lokówka, bo anglezy noszą Babcia lat 60, matka lat 40 i wnuczka lat 20, jak również pożyczają sobie sexy sukienki. Babcia na spotkanie w Uniwersytecie III wieku, mama na internetową randkę, a najmłodsza na babskie spotkanie. Te smętne, rozciągnięte krzywo loki, uważane są za ładne i pewnie dlatego w jednym filmie jest 5 aktorek z taką samą fryzurą, która kojarzy się ze zmokłą kurą. Gdyby choć jedna wprowadziła jakiś indywidualny rys nie było by to tak nudne. Napisałam to wszystko, bo jestem malarką – portrecistką i lubię pięknych ludzi. Kobiety podobają mi się bardziej, bo każda ma rys indywidualny i stara się wyróżniać. Dotyczy to jednak raczej dojrzałych kobiet, bo młode postanowiły wyglądać jak terakotowa armia chińska. ( sprawdzić w necie).

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane