Sztuka kochania

30 stycznia, 2017 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Kiedy wyszła po raz pierwszy  „Sztuka kochania”, Michaliny Wisłockiej,  byłam świeżą absolwentką ASP, oraz mężatką zmierzającą do pierwszego rozwodu. Przez świat, w tym socjalistyczna Polskę, właśnie przetaczała się rewolucja seksualna „ Dzieci Kwiatów”. Seks był uznaną rozrywką, czymś naturalnym, młodzi sypiali z młodymi. Starzy zajmowali się wnukami i nie udawali, że spodnie – dzwony odmładzają na tyle, że można startować do koleżanek córki. Moi przyjaciele z uczelni i z teatrów studenckich żyli w wolnych związkach, tylko ja miałam męża matematyka, który  był na maksymalnym luzie, miał długie włosy, czerwone skarpetki i drewniaki, które wtedy były ogromnie modne. Żyłam w środowisku młodych artystów, którzy seks traktowali zupełnie normalnie i nie robili z niego problemu. Na jakieś, codzienne przyjęcie ktoś przyniósł nieciekawą, biedną książeczkę, sensacyjną wtedy- „Sztukę kochania”.

Czytaliśmy fragmenty pokładając się ze śmiechu, bo sztuczki erotyczne, proponowane przez autorkę socjalistycznym kochankom, były pensjonarskie i układne, w naszym pojęciu zabawne, a nie podniecające. Najbardziej bawiła nas propozycja seksu w małej soc- wannie. Żyłam w świecie osób, które w wakacje jeździły na Zachód, na tak zwane saksy i widziały niejedno, w tym komuny seksualne, składające się z kilkunastu osób i nikogo to nie dziwiło. Ja zwykle spędzałam lato u przyjaciółki Holenderki, w Amsterdamie, europejskiej stolicy, Hippisów, wiec książeczka M. W nie zrobiła na mnie wrażenia. Do teraz myślałam, że wydano ją znacznie wcześniej i w ogóle nie pamiętałam sensacyjnej atmosfery wokół „ Sztuki kochania”. Teraz, przeglądając najnowsze ślicznie wydanie tej unikalnej książki, mam inne spojrzenie. Jest to wspaniały podręcznik podstawowych wiadomości o seksualności człowieka, przywracający właściwe proporcje w stosunkach pomiędzy kobietami i mężczyznami.  Powinna być podręcznikiem w liceum. W komunie wydać ją było trudno, teraz łatwo, choć jest zupełnie niezgodna z linią partii współcześnie rządzącej. Decydenci, którzy niczym się nie interesują, nie zauważyli tego kukułczego jaja. Minęło pół wieku i znowu książka aktualna, bo „baba jest do rodzenia” i można jej bezkarnie przylać. Ciekawostka! Teraz w Rosji weszło prawo o nie karaniu za przemoc w rodzinie, tylko upomnieniem, ale pierwszy raz, bo potem, do sądu. U nas kościół uznał karanie przemocy domowej za zamach na rodzinę. Boże, Ty widzisz i nie grzmisz?!!

Ad rem. Pięknie wydana „ Sztuka kochania’, ukazała się równolegle z cudownym filmem o Michalinie Wisłockiej, zrobionym przez Marysię Sadowską, promuje się ją zapraszając wybitne autorytety seksuologiczne, prof. Lwa Starowicza i prof. Zbigniewa Izdebskiego, który był, jako młody naukowiec, współpracownikiem Bohaterki. To on nalegał na powrót Wisłockiej, konsultował w filmie realia i zaproponował pałac w Lubniewicach, jako tło wydarzeń. Jemu w dużym procencie zawdzięczamy wydanie książki. Wyszło wspaniale i mam nadzieję, że jak największa liczba widzów zdąży obejrzeć cudowne sceny erotyczne w wykonaniu arcy – zgrabnych odtwórców głównych ról, bo albo je wytnie cenzura obyczajowa, albo cały film powędruje na półkę, bo dotyka aktualnego problemu zamiatania seksu i problemów kobiet pod dywan. Gra aktorska, dzięki wspaniałym kostiumom z epoki, jest tak naturalna, jak oddychanie.  Historia bohaterów tej dziwnej opowieści, o życiu w trójkącie seksualnym i walce kobiety- naukowca o podstawowe prawa kobiet, w tym, to do orgazmu, jest arcyciekawa. Pani Michalina miała siłę parowozu. Odtwórczyni głównej roli powinna dostać Oscara, bo mieni się jak ważka.

Nie zajmowałam się w tym tygodniu polityką, bo zaczyna mnie mdlić, gdy widzę co z nami wyprawiają, a my nic, wyśmiewamy, a to już kiedyś było.

 

Mizeria z dzieciństwa, do niedzielnego obiadu.

Ogórek obrać i pokroić w cienkie plasterki( nie trzeć na tarce), posolić, poczekać 5 minut, odsączyć sok. Jogurt zmieszać, pół, na pół z kwaśną, gęstą śmietaną. Popieprzyć, dodać trochę cukru. Świeży koperek, posiekać niezbyt drobno. Polać śmietaną, ułożone w salaterce ogórki i posypać koperkiem. Nakładać delikatnie.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane