Bardzo przepraszam. Poprzedni blog zaginął w poczcie podczas moich wielu podróży, a teraz jest mało aktualny. Przepraszam, napisałam nowy, a z kolei nie mogłam wysłać . To pierwszy i ostatni raz by tydzień bez bloga.
Sezon kornikowy
Za oknem park w Busku z kompletem drzew. W porównaniu z białowieskimi są młode, mają po 200 lat, te chore mają pozakładane specjalne opaski na pniach, żeby zaraza nie mogła po pniu wleźć i żreć liści. Tak w ciągu ostatnich lat uratowano stare kasztany, widziałam na własne oczy w Radziejowickim pałacowym parku. Zrobiono wszystko, żeby ich nie zniszczyć. Jest coś pięknego w wielkich drzewach i coś strasznego w ich ścinaniu.
W Białowieży grupa odważnych, bardzo zdesperowanych, ładnych ludzi, własną piersią wstrzymuje maszyny dewastujące ten najstarszy w Europie las. Wloką ich do radiowozów, co wygląda strasznie. Byłam, widziałam. Ścięte pnie wyglądają jak ucięte kończyny. Drogą z Białowieży jedzie ciężarówka za ciężarówką, jak kondukt żałobny. Czuć szwindel w powietrzu. Wszyscy protestują a minister, o w końcu leśnym nazwisku – niczym kornik drukarz, niszczy więcej niż prawdziwe pasożyty. Gdzie jadą ciężarówki z bardzo cennym drewnem? Dlaczego nikt się nie zainteresował za ile i komu jest sprzedawane? Dokąd wędrują pieniądze? Mamy świetnych dziennikarzy śledczych, może by pojechali za wielkimi lorami pełnymi „uratowanych” przed kornikiem drukarzem, drzew? Dzieje się bezprecedensowy gwałt na naturze, podeptanie humanistycznych zasad. Ma miejsce bezczelne lekceważenie decyzji UE, o natychmiastowym wstrzymaniu wycinki. Cały czas zastanawiam się, jak to jest możliwe w środku Europy w XXI wieku? Dlaczego się z tym zgadzamy, bo nie robienie niczego, jest zgodą? Myślę co robić, jeżdżąc na rowerze cienistymi alejami buskiego starego parku i rozczulam rosnącymi drzewami parku nowego, zasadzonego już w moich kuracyjnych czasach. Może by demonstrować z obrońcami puszczy? Na co czekamy? Kilu tysięcy osób nie wywloką skołowani policjanci, którym współczuję, bo mają oczy i muszą widzieć co się dzieje. Bronimy Sądów, brońmy naszej humanistycznej i biologicznej historii. Jeśli będzie takie hasło, ja i moi przyjaciele, przyjedziemy.
Kiedy w TV pojawił się minister Szyszko ze słoikiem robali, najpierw się śmiałam, potem mnie zemdliło i tak trzymam. Co za bezczelność machać słoikiem, żeby usprawiedliwiać białowieską masakrę. A potem okazało się, że nie uprzątana kora z wyciętych drzew ma w sobie rozłażące się drukarskie larwy. To marnotrawstwo. Można by je sprzedać jako produkt uboczny wędkarzom. Niech zapłacą i sami sobie nałapią w słoiki. Śnię!
W Busku jestem popularna i jak tylko zsiądę z roweru podchodzą do mnie kuracjusze obu płci i nie pytają o sprawy damsko męskie, tylko co myślę o tym co się dzieje i co z nami będzie. Mówię, że nie wiem, bo nie wiem, mając nadzieję, że wyłapie się szajkę niszczącą nasze prawdziwe dziedzictwo narodowe. Zapłacimy za to karę. My zapłacimy, z naszych podatków i zabraknie na 500+. A tak przy okazji, co się stało z becikowym i mundurkami do szkoły? Nie chcę żyć w kraju rządzonym przez nieodpowiedzialnych szaleńców. Mam nadzieję, że się obudzę kilka lat temu.
Zupa grzybowa
Maślaki i podgrzybki obrać, umyć i pokroić w poprzeczne paski. Lekko podsmażyć z młodą cebulką pokrojoną w kostkę. Ugotować bulion warzywny, z typowymi przyprawami, dodać grzyby i kartofle pokrojone w kostkę. Gotować, aż kartofle będą miękkie. Na patelni masło zrumienić na złoto, dodać odrobinę mąki, rozcieńczyć zupą. Zagotować. Wlać do reszty zupy. Wsypać posiekaną, zieloną pietruszkę. Podawać gorącą, mimo upału.
Zamiast podsmażanego masła można dodać rozcieńczoną zupą śmietanę, lub tłusty jogurt.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane