Poczta

24 października, 2016 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Nareszcie miałam okazję, żeby nie mieć okazji  i czasu na oglądanie mojej ulubionej stacji TVN24. Zamiast tego grałam w brydża w Krakowie. Potem byłam zaproszona przez panią  dyrektor, Agnieszkę Kalinowską, dobrego duszka mojej Fundacji przed laty, na bankiet z okazji jubileuszu prześlicznego hotelu Mercure, tamże. Hotel jest skromnie eksponowany, choć mieści się naprzeciwko Galerii Krakowskiej, do tego stopnia, że rdzenny taksówkarz nie wiedział gdzie to. Ja wiedziałam bo jestem z Warszawy, i zamieszkałam w ślicznym pokoju z wielkim telewizorem, ale byłam zbyt zajęta, żeby zerknąć. Co za ulga, mózg rozkurczony, mina wesoła, żyć się chce. W tym idyllicznym stanie, udałam się na bankiet  z cudnym jedzeniem i doskonałymi alkoholami. Gapiłam się wzrokiem portrecistki na prześliczną, korporacyjną młodzież. W mojej generacji średnia urody była niższa, nawet dosłownie, bo panny teraz mają po dwa metry, plus obcas. Panowie wysocy, ale mniej. Może dlatego, że nie założyli obcasów. Swoją drogą, powinien być „ dzień na obcasach” dla panów, żeby zobaczyli jak się fajnie w nich chodzi, szczególnie po schodach i nierównych chodnikach. Niby takie mądre mamy kobiety, a dają się zwariować. Po co sobie robić krzywdę, wykręcać stopy, rujnować kolana i panewki biodrowe? To, że buty są wygodne, nie znaczy, że kości się nie deformują. Zobaczycie za kilkanaście lat. Brrrr, a ortopedzi ostrzegają.

 Z mojego doświadczenia wynika, że zakochują się w nas wtedy gdy nie staramy się w ogóle, albo śladowo. Posiadanie drugiej połówki, niezbyt dopasowanej do naszej połówki jabłka, jabłka nie czyni, tylko prowadzi do emocjonalnego składaka.

Jeszcze raz dziękuję pięknym dyrektorkom, pracownikom Sofitelu i wszystkim dziewczynom  nie korporacyjnym, za cudne przyjęcie, które trochę związane było z moim ostatnim felietonem w wycofanym rossmanowym – „Skarbie” z października. Wszyscy o tym mówią i się bardzo śmieją i dziwią. Ja też. Bardzo dziękuję za zmielenie 500.000 nakładu, bo stałam się przez to jeszcze popularniejsza.

Wracałam w piątek Pendolino Warszawa- Gdynia klasą I, gdzie zauważyłam koło toalety kuriozalne ogłoszenie w ramce.  Załoga Pendolino, w ramach bardzo dobrej zmiany, oferuje pocztówki do napisania do Powstańców Warszawskich, w czasie drogi. Po napisaniu niesiemy je do wagonu nr. 2, skąd  powędrują do sędziwych adresatów. Nie wiem, czy wysyłają inne listy, bo było by to ułatwienie, w dobie zapchanych poczt. Ciekawi mnie też, czy jest cenzura, i kto robił listę adresową. Bardzo gratuluję nowatorskiego  pomysłu i proponuję rozszerzyć asortyment o innych kombatantów, bo im będzie przykro. Jest  pytanie, czy w pociągu Warszawa- Poznań, wysyła się pocztówki do Powstańców Wielkopolskich, a w Katowice- Warszawa do Powstańców Śląskich? Mam zdjęcie tabliczki z ofertą i nie tylko ja, bo pasażerowie też chcieli pokazać bliskim jakie atrakcje proponują zmyślni kolejarze, choć węszę inne resorty.

 

Placki jesienne

Na bardzo grubej tarce zetrzeć kartofle i cukinię. Odsączyć na sitku, jeśli jest sok. Dodać jajko, prażone ziarna słonecznika, drobno posiekane białą cebulę, czerwoną paprykę i ząbek czosnku.  Potem pieprz, sól, zioła prowansalskie i łyżkę mąki. Wymieszać. Smażyć na gorącym oleju, po wyjęciu odsączać na papierowym ręczniku.

 

Sos do placków

 

 Upiec czerwoną paprykę, zdjąć skórę. Pomidory sparzyć, obrać, wyjąć pestki. Dodać dwa duże ząbki czosnku i dużo listków bazylii. Sól, pieprz i trochę ostrej papryki, albo oleju z chili. Wszystko zmiksować z kilkoma kroplami oliwy. Powinno mieć gęstość sosu do spaghetti. Można dodać łyżkę rozprowadzonej śmietany, ale psuje smak. Podawać osobno, żeby się placki nie rozmoczyły.

 

 

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane