Plażowanie

06 lipca, 2019 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Jestem wędrownym wakacjuszem, czyli stosownie do nowych wytycznych językowych – wakacjuszką.

 Wakacje podróżne są bardzo przyjemne, gdyby nie pakowanie i wypakowywanie bagaży. Tyle samo kosmetyków na 2 dni co na 2 tygodnie, tyle samo butów i sukienek na wakacyjne wyjścia. Ładowarki do komputera i telefonu, komputer, biżuteria sztuczna, biżuteria prawdziwa z brylantami, kilka par okularów, torebki i stroje plażowe, kapelusze i mleczka z filtrem. Staram się brać jak najmniej, ale się nie da bez średniej walizki. Te rozterki przy wybieraniu rzeczy na wakacje nie towarzyszą raczej innym wakacjuszom zapełniającym kurortowe plaże swymi wielkimi, purpurowymi ciałami i prezentującymi tatuaże na głównych szlakach spożywczych. Raczej nie potrzebują walizek bo chodzą, bez względu na wiek, prawie nago czyli w gaciach do kolan z psychodelicznym wzorem, klapkach i narzuconej koszuli. Panie poza plażowym obszarem mają, dla odmiany, wycięte do pachwin szorty, proporcjonalne do długości i objętości nóżek. Im nóżki krótsze i grubsze, tym i krótsze szorty. Strój uzupełnia coś w rodzaju bluzeczek, ale bez góry. To bardzo zdobi, bez względu na wagę. Powyższe opisy dotyczą nadmorskich kurortów, bo klapki raczej nie sprawdzają się w górach. Stroje plażowe nosi się cały dzień. Kulturalniejsi panowie do obiadu zapinają na purpurowym bębenku choć jeden guzik, o ile jest, bo można jeszcze spacerować w spranym, rozciągniętym podkoszulku, krótszym z przodu i spadającym z ramion. Polscy mężczyźni zawsze byli sexy. Panie, bez względu na urodę i tuszę, epatują gołymi, czerwonymi niebezpiecznie ramionami, często pokrytymi tatuażem. Tatuaż bowiem tryumfalnie opuścił więzienia, jednostki wojskowe i okręty trafiając na salony, jakie by nie były. Pokrycie się wątpliwymi dziełami sztuki od stóp do głów, nie wiem po co, jest chyba afrodyzjakiem, skoro naród się pokrywa.

Tylko co tu opalać, skoro nie ma ani kawałka czystej skóry? Ostatnio na plaży w Sopocie zwrócił moją uwagę nowopowstały typ męskiego ciacha (ale straszne słowo).

 Ten wytatuowany nawet z tyłu łydek i w okolicach miejsc intymnych macho, nosi wielką, zwykle czarną brodę, za to przeważnie nie ma włosów na głowie. Jeśli ma, to też zmierzwione, jak zaginiony przez 30 lat w dżungli japoński sierżant Yokoia. Plażowy Yeti napakowany sterydami wygląda jak karafka ze źle dobranym korkiem. Głowa barbarzyńcy

 z historycznego horroru i zalotnie opięte kąpielówki, odcinające się wyraźnie na tle błękitu i zgaszonych kolorów tatuaży. Chyba opalanie tatuaży jest niezdrowe dla właściciela, ale i dla samych tatuaży, które niewątpliwie nie nabierają kolorów na słońcu, a wręcz przeciwnie. W Stanach, zaraz po przyjeździe, spędzałam na plaży całe dnie w towarzystwie miłośników opalenizny, też z Polski. Socjalnie towarzystwo na nowojorskiej Jones Beach raczej średnio wytworne, z przewagą ciemnoskórych. Wtedy zobaczyłam ze zdumieniem, że nawet najciemniejsi z nich opalają się na jeszcze ciemniejszych a Afro-Amerykanki demonstrowały jaśniejsze paski skóry przedtem przykryte innym kostiumem. Opalanie czarnej skóry trochę przypomina opalanie wytatuowanej. Efekt słaby, a czerniak krąży. Znam dwie  jego ofiary. A właściwie teraz to już jedną.   Eleganccy Amerykanie, nie opalają się w ogóle, jak kiedyś arystokracja i osoby z towarzystwa. Zwęglony dekolt i purpurowe od sianokosów ramiona zostawiano Kachnom i Marychnom. Ja już od lat się nie opalam, dlatego wyglądam 10 lat młodziej niż moje strzaskane na wędzone makrele koleżanki, nie wiedzące, co to collagen. Odkąd wymyślono samoopalacze nie ma sensu pomagać nowotworom skóry, a nasłonecznić się można siedząc tyłem w podkoszulku i kapeluszu.

 Na Goa jeździliśmy z kolegą na rowerach po szerokiej plaży. Miałam bluzkę z długim rękawem, rękawiczki bawełniane, kapelusz z dużym rondem na szyi pareo, na nogach podkolanówki  i wielkie okulary. Kolega też się opatulił jak mu po dwóch dniach zeszły bąble z przedramion. Zaczynałam ten blog z myślą, że uda mi się przekonać przynajmniej tych inteligentniejszych facetów do zgolenia nieświeżych wiechci z twarzy, bo w zestawieniu z golasem w samych gaciach wyglądają okropnie. To trochę tak, jakby któregoś króla, ze starych portretów z brodą, rozebrać do majtek i wpuścić na plażę, do której zarost, szczególnie siwy, nie pasuje, bo nie pasuje do niczego.

Sałatka

Ugotować fasolę szparagową w osolonej wodzie Odcedzić dokładnie. Pokroić, na 5 centymetrowe odcinki, Ułożyć na półmisku. Na wierzchu rozdrobnić kawałki tuńczyka z puszki,  posypać prażonym sezamem, polać oliwą z wyciśniętym czosnkiem i skropić cytryną. Można też posypać posiekaną zieleniną, wedle uznania. Wymieszać dopiero na talerzu, to się nie rozpaćka.

BARDZO PRZEPRASZAM Z OPÓŹNIENIE. Myślałam, że wysłałam bloga do mojej cyfrowej asystentki, pani Beaty, a nie wysłałam, bo jestem w ciągłej podróży.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane