Panopticum

29 maja, 2017 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Mieszkałam sobie w dzielnicy zwanej „ Zatoka czerwonych świń”, bo moimi sąsiadami byli pp. Kwaśniewscy, pp. Oleksy, pp. Szmajdzińscy, pp Kutz, a nawet na początku istnienia osiedla, Jerzy Urban. Mieszkanie kupiłam na rynku wtórnym od aktorki, G. Sz. Szkoda wracać do sprawy, bo diva cwana jak fenicki kupiec, wykiwała mnie strasznie. Natomiast tym razem wykiwałam się sama, przenosząc do Miasteczka Wilanów, stolicy 500+ i symbolu dzietności. Sytuacja o tyle zabawna, że nigdy nie miałam żadnego swojego dziecka i jestem skrajnie nie przyzwyczajona do ryków i kwileń dzieci cudzych. Nie jestem przyzwyczajona do jeżdżenia wąskimi uliczkami zastawionymi brudnymi autami, na pozawarszawskich rejestracjach. Nie jestem przyzwyczajona do mieszkania na wielkim placu budowy, która pracuje 24 godziny na dobę. Nie lubię walenia kafarów, przekleństw, dyndających mi przed nosem dźwigów, ciężarówek rozjeżdżających chodniki, o ile nie są zastawione antycznymi limuzynami typu „Szwagier, złota rączka”, z wielką drabiną, kubłami i 6 nałogowymi palaczami. Te wypełnione dymem gruchoty, zajmują głównie miejsca dla inwalidy, albo tarasują w ogóle przejścia dokądkolwiek, bo na wsi jak się ma „ taksówkę”, to wszystko wolno. Miasteczko Wilanów powinno się nazywać Wesołe Miasteczko, bo co krok coś zabawnego. Natsrzyknięte glonojady gadające przez komórkę uczą dzieci chodzić, właśnie na ścieżkach rowerowych, wlokąc je za coraz dłuższe rączki. Wczoraj jeden pan kibicował swojemu psu przy robieniu kupska, na środku drogi dla rowerów. Napięty, trzymał torebkę foliową i zachęcał pupila do wypróżnienia, ale wpadł na nich 4 latek na hulajnodze, którego babcia została w tyle, bo swojej hulajnogi zapomniała i wplątał się w smyczkę. To sprawiło, że pies się wykupkał na kółko hulajnogi. Pyskówka! Stanęłam sobie z rowerem, bo nie było jak jechać i patrzyłam wspominając Wilanów bez Miasteczka. Piękne łąki z bażantami i zającami. Pustą ścieżkę rowerową do Natolina, po której nie jeździli leciwi wariaci przebrani za Fantomasów.  Po której nie wałęsały się ogłupiałe maleństwa, otoczone opieką grubych niań ze wschodu. Nianie te, są niewinne, bo nie znają instytucji ścieżek rowerowych, nie występujących w ich wioskach, bo za piaszczyste podłoże. W Zatoce, skąd lekkomyślnie się wyprowadziłam, dzieci były niemodne, takoż anorektycznych mateczek na lekarstwo, za to mieliśmy rozmaite staruszki, chyba bardzo żarłoczne, bo krążyły cały czas z wielkimi kraciastymi torbami na kółkach, pełnymi jedzenia. Wadą mojego poprzedniego mieszkania był brak garażu i strome schody do klatki schodowej, przez cały czas śliskie z rożnych powodów. Pan który mi samochód odśnieżał nie zawsze był w stanie to zrobić, przeważnie nie był, a sąsiad sprzątał swoje miejsce parkingowe, sypiąc śnieg na moje. Opieprzany, przywracał stan pierwotny. Na moje mieszkanie w Miasteczku zdecydowałam się, bo mam miejsce w garażu, tuż przy drzwiach do windy i dwa duże, kwadratowe balkony, wschód, od podwórka- zachód, od strony pięknego lasku brzozowego z zapewnieniem, że przez dwa lata nic się nie będzie budowało. Wiosną, za 3 miesiące, wjechały buldożery i rozprawiły się z laskiem, a potem przez rok, dźwigi, kafary i soczyste przekleństwa. Dom obrzydliwy i chyba nikt nie chce w nim mieszkać. Cały czas otwieram okna tylko w nocy, nastawiam budzik na 7 rano i zamykam, bo straszny hałas, z następnej budowy. Uciekam, jak tylko coś znajdę na starym Wilanowie, bo w tym zatłoczonym żłobku, nie da się wytrzymać.

 

Naleśniki bezglutenowe

Mąkę ryżową, mieszamy z całym jajkiem, dodajemy mleko ryżowe, sól, miksujemy i smażymy na oleju ryżowym. Są trochę sztywniejsze, ale pyszne. Również jako kluseczki do zup wegeteriańskich. Tnie się na paski.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane