Miałam ostatnio dużo propozycji zrobienia ze mną wywiadów – rzek, ale nie byłam gotowa do opowiadania o sobie nieznanym osobom, które znają mnie tylko z widzenia, lub wywiadów innych osób. Czyli, z trzeciej ręki. Jedyną osobą która zna mnie z I ręki jestem ja. Prawie równie dobrze znała mnie Agnieszka Osiecka i ona mogłaby zrobić wywiad ze mną, ale wyjechała do reszty moich najbliższych i nie może, za to ja sporo piszę w książce o naszej niezwykłej przyjaźni. Zachęcona mnóstwem wywiadów – rzek, które nagle zaczęły płynąć przez księgarnie, postanowiłam sobie ze sobą porozmawiać. Brałam pod uwagę ryzyko bycia posądzoną o minoderię, narcyzm i tym podobne, dziś posiadane przez wszystkich przywary, ale bywam tak mylnie osądzana, że postanowiłam parę rzeczy wyjaśnić. Zdawałam sobie sprawę, że oczekuje się ode mnie bycia skandalistką, wampem i rozpasaną nowojorską artystką, dlatego nic z tych rzeczy w wywiadzie nie ma. Owszem. Paradują moi ukochani mężowie, oraz kochani i nie kochani partnerzy, psy i koty, rodzice, dziadkowie, a w tle dziesiątki miejsc na świecie, w tym nie lubiana Warszawa i ulubiony Nowy Jork. Odpowiadam szczerze, staram się, siebie nie osądzać, nie wybielać i nie koloryzować. Do tego akurat mam predylekcje i jestem jak dzielny wojak Szwejk, który zaczynał opowiadać o pudlu, a kończył na Franciszku Józefie. Jestem malarką, zawodową portrecistka, widzę wszystko i mam chorobliwą pamięć wzrokową. Moje oczy akomodują się niesłychanie szybko, bo malując raz patrzę na obraz, a w ułamku sekundy, na pejzaż będący 3 kilometry dalej. I słyszę wszystko, najlżejsze muśnięcia w rozmowie… Słowem, nie żyje mi się łatwo w tych zagmatwanych, spsiałych czasach, gdy sztukę ceni się i szanuje najmniej. Tu sobie ponarzekałam, ale w książce tego nie robię. Raczej jest to miła przejażdżka kabrioletem przez moje dotychczasowe życie „osoby kontrowersyjnej”, bo tak mam napisane na wizytówce.
Żeby książka nie była nudna wizualnie, zrobiłam sporo czarno-białych rysunków i dołączyłam mnóstwo zdjęć ze sporymi opisami. Powstała II część – Instagram. To mój ukłon w stronę nowoczesności. Wiem, jak ważne są media społecznościowe, ale nie jestem z nimi oswojona, wydają mi się zbyt obłe i powierzchowne, a czasem żenujące swoim ekshibicjonizmem. Może to wynikać z tego, że coraz mniej interesuje mnie świat potoczny, czyli zewnętrzny, płaski, nie dotyczący mnie bezpośrednio. Mały pies je wszystko co znajdzie, większy staje się wybredny, dlatego wiem, że będę coraz trudniejsza do zabawienia. Moje życie to tęczowy kalejdoskop z kolorowych szkiełek ale i czarnych dziur, do których w książce nie zapraszam. Jest dużo zabawnych pytań i odpowiedzi, polecam ją na jesienne wieczory. Jesień to najlepsza pora na czytanie i zakochiwanie się, przynajmniej dla mnie. Jest o tym w książce.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane