Co roku o tej samej porze jest mi smutno z powodu fiaska polskiego filmu startującego do Oscara. W tym roku mieliśmy szanse małe, jak zwykle, bo kosmopolityczne arcydzieło o naiwności naszego społeczeństwa i cwaniactwie nie trafiło do kamiennych, zblazowanych serc jury. Problemy poruszane w filmie” Boże Ciało” są z pewnością bliskie współczesnemu światu, ale nie aż tak, żeby się nimi przejęli amerykańscy jurorzy. „Boże Ciało” jest arcydziełem lokalnym, pięknie i wnikliwie pokazującym Polskę i Polaków ze szczególnym uwzględnieniem naszych problemów z klerem. Dlatego mieliśmy nadzieję na statuetkę. Kiedy oglądałam wywiady z aktorami i twórcami filmu, ich radość z czerwonego dywanu, smokingów i sukien do ziemi, oraz pewność zwycięstwa pękało mi serce, miałam bowiem przeczucie, że znowu kulą w płot. I wykrakałam. Może dlatego, że znam się na polskich filmach, jako permanentna uczestniczka Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni. Może dlatego, że oglądam kina etniczne, dziwne dokumenty i normalne, porządnie zrobione, współczesne filmy. Piszę ostrożnie, bo staliśmy się drażliwi i jak się ktoś o milimetr wychyli, to bęc go hejtem. Dlatego nie jestem na facebooku, bo nie ciekawi mnie, co sądzą o mnie osoby, które mają za dużo czasu, a za mało własnych problemów. Gratuluję i czekam, bo tym razem temat drażliwy i patrioci mogą mieć pretensję. Ad rem. Dlaczego uważamy, że dobre kino, to rewia brzydoty, chamstwa i ordynarności? Dlaczego wszyscy kopulują „na stojaka” przy ścianie, choć 2 metry dalej stoi łóżko, a właściwie barłóg na podłodze? W moich czasach seks w ten sposób uprawiało się z konieczności, czyli braku miejsca. Teraz, w czasach wielkiej inkwizycji obyczajowej powodem seksu przy ścianie i w ubraniu może być poczucie przyzwoitości. Nawet w łóżku kochankowie nie są nadzy, panowie kopulują w bokserkach, panie w majtasach i biustonoszach. A jak się zdarzy jakaś pupa, to jej właścicielka, lub właściciel, lecą się schować do łazienki, drepcząc rozczulająco, bo trudno na golasa chodzić krokiem defiladowym. Wracając do naszego Oskarka. Film „Boże Ciało” podzielił moich znajomych. Jedni uważają, że problem bandziora udającego księdza, jest na miarę naszych czasów, inni ze mną na czele, mówią, że cały film jest nie warty świeczki, bo problem niszowy i mamy dość oglądania brzydkich, tłustych spoconych meneli i bezzębnych gospodyń domowych. Wieś pokazana w filmie sugeruje, że rzecz się dzieje w jakimś kraju trzeciego świata i zamieszkałym przez dziwne plemię, ciut przypominające Europejczyków. Pewnie dlatego postanowiliśmy nim olśnić Hollywood. Dość atłasów i willi z basenem. My pokazujemy światu piaszczystą, ale jasną, drogę wiodącą prosto do kościoła i jego wierne sługi. Chłopi wypasieni na europejskich kredytach powinni się obrazić. Polska wieś jest bogata i nie przypomina cepeliady pokazanej w filmie. Może bym wolała akcję we wsi współczesnej, gdzie zmieniła się witryna, a w sklepie średniowieczne gusła. Może bym wybrała innego aktora, bo pseudo ksiądz ma buzię wnuczka babuni, a nie mieszkańca domu poprawczego? Twarz jest zwierciadłem duszy. W tym wypadku, jasnej i dobrej. Chłopak z placówki karnej ma inną twarz i nie jest w stanie mówić jak ksiądz, choćby był doświadczonym dewotem. No i za młody jak na odbyte z sukcesem studia w seminarium, dziecko by się doliczyło. Ważne, że historia prawdziwa, dlatego „Boże ciało” wybrano jako naszą wizytówkę. Niech jury wie, jakie bywają problemy w dalekim, europejskim kraju. Grunt, że nasza gwiazda ładnie zaśpiewała w chórku. Gloria victim!
Wygrały koreańskie „Pasożyty”, nie oparte na faktach, ale dynamiczne, inteligentne z zabawną fabułą. Problem uniwersalny. Tam też, ale właściwie wszędzie, hołota wdziera się na salony, co przypomina pojedynek Samuraja z facetem, który ma kałasznikowa. Kino koreańskie jest coraz lepsze, a aktorzy coraz przystojniejsi, nie mówiąc o długonogich, ładnych aktorkach. Czekam na patriotyczne hejty i ciekawa jestem naszych następnych propozycji do Oscara.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane