Majówki

24 maja, 2021 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

No, takiego maja nie pamiętają najstarsi górale ale i ja. Gdy byłam dzieckiem 1 maja był zawsze upalny i jedliśmy pierwszy obiad na właśnie otwartej werandzie. Opisuję dziecinne maje w książce biograficznej „Hania Bania” i wszyscy moi rówieśnicy pamiętają, że było bardzo ciepło, więc zakładało się sandałki i podkolanówki. Maj był idealny na wagary. Ja chodziłam do Łazienek i Ogrodu Botanicznego z blokiem rysunkowym nr 2, czyli większym, który mógł sugerować, że jestem z Liceum Plastycznego, które mieściło się w Łazienkach. Były to czasy Trójek Klasowych, ochotnicy- rodzice wyłapywali wagarowiczów. Mnie udawało się ich nie spotykać, bo zimą siedziałam w czytelni a latem- w Teatrze na Wodzie, a normalnie uciekało się do kina albo na Starówkę. Wagarom majowym towarzyszyła piękna pogoda, kwiaty, oszalałe z zalotów, wyśpiewujące ptaki i lodziarnie z lodami wyłącznie śmietankowymi w płaskich waflach. Wypadało chodzić za rękę z chłopcem, a nawet koleżanką. Te nostalgiczne wynurzenia spowodowane są paskudną pogodą. Tradycyjnie Zimna Zośka – strasznie zimna  i przymrozki, Stasio – wichury, Ogrodnicy – Prawie mróz. Bywałam w różnych miejscach w domach przyjaciół i zawsze w ramach myślenia życzeniowego brałam za cienkie ubrania i siedziałam zawinięta w koc, jak uciekinierka wyłowiona z morza. Ciekawe, że pogoda wariuje i mimo globalnego ocieplenia, marzniemy od marca „w marcu, jak w garncu”, czyli zamieszanie do czerwca. No i nagle „Kwiecień plecień, bo przeplata. trochę zimy, trochę lata”. Kolega z ASP twierdził, że zna ukraińską wersję: „kwiteń, plitień, bo przeplita, troszku zimy i troszku lita”. Strasznie nas to śmieszyło. W maju mamy ewidentny marzec. Rano słońce, a za godzinę leje, znowu słońce. Po ciepłym dniu, lodowaty wieczór i mroźna noc. Za to rano bure niebo po chwili wygląda jak włoskie, żebyśmy mieli czas założyć coś lekkiego i wyruszyć na grilla, a tu za chwilę jest 12+ i leje.

Bardzo lubię wyraźne pory roku, a właściwie lubiłam, bo mało się od siebie różnią. Lubiłam błoto przedwiośnia, majowe słońce i życie jak w kwiaciarni, upalny czerwiec, bez jednej chmurki, deszczowy i burzowy lipiec i tak dalej . Teraz, wyjeżdżając w maju na 3 dni, trzeba mieć sweter, grube spodnie, kalosze, szalik i czapkę. Naiwnie bierzemy białe spodnie i podkoszulki, kapelusik Panama i delikatne sandałki, ale i Aspirynę, oraz flanelowe coś do spania. W nosie mam taką kolejną wiosnę, gdy wychodząc na balkon muszę się zawinąć w szal, 24 maja!!! Koniec świata.     

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane