Bach był geniuszem, a według mnie Kosmitą, bo wierzę w ingerencje Kosmitów w nasze ziemskie sprawy, a szczególnie w sztukę. Oto moja teoria. Wisi pramałpa na drzewie, a za chwilę powstają świątynie babilońskie, piramidy Azteków i imperium starożytnego Egiptu, też z piramidami i wysoko rozwiniętą matematyką i astronomią. Ciekawe jakim cudem? Niektóre postaci w reliefach mają kosmiczne stroje, a ich pojazdy wyglądają jak rakiety. Naoglądałam się filmów o tym i uwierzyłam. A potem, znowu ingerencja- budowniczowie katedr, nagła erupcja sztuki gotyckiej budowanej bez użycia maszyn. My z maszynami, a miewamy kłopoty.
A Renesans? Wszyscy najwięksi artyści tego okresu są prawie rówieśnikami z okolic Florencji. Wygląda na kosmiczne In vitro. Nagle w jednym mieście mecenasi sztuki- Medyceusze. Artyści; Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Rafael, Botticelli, Pierro Della Franczeska, Giotto, Donatello, Bramante projektujący kopułę i założenia urbanistyczne Bazyliki św. Piotra, oraz placu przed nią. Nie wymienię więcej, ale czy to może być przypadek?
To początek wielkiej sztuki europejskiej. Potem podobna ciekawostka z kosmicznym In vitro- Wiedeń XVII, XIX i początku XX wieku. Nagle właśnie tu pojawiają się w malutkich odstępach Mozart, Beethoven, Schubert, bracia Strauss, Mahler i wielu innych kompozytorów o wielkim znaczeniu, no i nagle mieszczański, estetyczny, kopeć zmienia się w zjawisko Secesji.
Potem, na moment się Kosmitom znudziło zajmować sztuką i stworzyli dwóch diabłów, prawie rówieśników, Hitlera i Stalina. Prawie identycznych zbrodniarzy- kurdupli z dziwnymi wąsikami. Piszę to wszystko bo kosmiczna jest i matematyczna muzyka Jana Sebastiana Bacha, który w naszych czasach mógłby żyć z 500+, bo miał 13 dzieci. Mieszkał na prowincji, pisał nuty, grał na organach i prokreował. Napisał i to ręcznie, na samodzielnie kreślonych pięcioliniach, taką ilość przedziwnie logicznej muzyki na klawesyn i organy, oraz głosy ludzkie, że mógł to stworzyć tylko kosmita . Skupiając się na jego muzyce mamy wrażenie, że słuchamy matematycznych wzorów.
W ostatnia środę w ramach Festiwalu muzycznego imienia Jerzego Waldorffa w Radziejowicach odbyło się prawdziwie, doskonałe muzycznie misterium. W programie były koncerty Bacha. Na 1, 2, 3 i 4 fortepiany , w tym wypadku, Yamacha, z orkiestrą. Już partie jednego fortepianu są powalające, ale dokładanie kolejnych fortepianów, aż do 4 w finale było jak przeniesienie się w kosmos. Nuty w szale pędziły, goniąc nowe nuty, nagle 8 rąk grało coś w rodzaju trąby powietrznej, ale z czujnością sapera, bo poszczególne wejścia były trudne nawet dla takich asów jak Janusz Olejniczak i Piotr Paleczny, grających z cudownymi profesorkami Akademii Chopinowskiej. Dyrygowała zjawiskowa Marzena Diakun, w doskonałym fraczku… Doznania metafizyczne i stojąca owacja, a na widowni pomimo strasznej nawałnicy 1500 osób. Festiwal do soboty włącznie. Koncerty zapowiadał Jerzyk Kisielewski, stosowne słowo wstępne wygłaszał złotousty, profesor Bralczyk, a pasujące do koncertu wiersze recytowała śliczna Ewa Wiśniewska, która od lat się nie zmienia. A wszystko to zasługa niesłusznie skromnego Bogumiła Mrówczyńskiego Dyrektora Pałacu, który jest autorem programu tegorocznego Festiwalu i wielkim przyjacielem artystów. Oby nie zmiotła go dobra zmiana, bo Pałac jest rajem pełnym Muz, zadbanym jak bombonierka. Znamy się już 19 lat, co usprawiedliwia mój słuszny entuzjazm i nadużywanie przymiotników.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane