Artysta a księgowy

19 lutego, 2025 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

To blog wyjaśniający tę różnicę.

Większość nie artystów, uważa, że jedyną różnicą między nimi a na przykład Pendereckim jest to, że tamten komponował okropną muzykę.  A oni, popijając łiskacza słuchają disco polo i to jest to.  Przeciętny korpoludek nigdy nie był w Filharmonii czy Operze i się do tego, chichocząc z zadowolenia, przyznaje. Nie bardzo wie na czym polega różnica między dziełem sztuki a fotografiami z Ikei. Osoby, które potrafią tworzyć, być wielkimi poetami, pisarzami, aktorami, wirtuozami, jak i cała kultura, nie istnieją w ich świadomości, bo nigdy nic nie stworzyli ani nie wymyślili, jak każe rodzinna tradycja.

Jest coraz gorzej, bo zmienił się sposób wychowywania dzieci i piłka nożna oraz kasa, są dla nich Bogiem. Nie ma w szkołach fachowych lekcji o jakiejkolwiek sztuce. Poza tym, zmieniły się ideały i kryteria. W ogólnej świadomości, prezes banku jest ważniejszy niż nawet najlepszy malarz czy wirtuoz światowej klasy. Prawie każdy z moich „normalnych” znajomych patrząc na pastel narysowany na papierze pyta czy to obraz olejny. A skąd ma wiedzieć, skoro nigdy nie widział olejnego obrazu ani akwareli, ani nic, poza domowym Jezusem z promiennym sercem.

Pewna młoda, obfita manicurzystka, spytała mnie i ile obrazów dziennie maluję. Powiedziałam, że jeden kilka dni. Była zdumiona, bo mnie pomyliła z producentem oleodruków. Kiedy wychodziłam siedziała osłupiała przy stoliczku. Moja rodzona Mama, która metodycznie podsuwała mi farby i albumy ze sztuką nie miała pojęcia, że malując muszę być skupiona i nie powinnam przerywać. Stawała w drzwiach pokoju, gdzie pracowałam upaćkana farbami i mówiła, „Chodź, bo zupa Ci wystygnie, potem sobie pomalujesz…” I bardzo się dziwiła moim nietuzinkowym ubraniom. Uważała, że się popisuję, bo beżowa spódniczka z beżową jedwabną bluzeczką, zrobi ze mnie damę, czyli urzędniczkę ministerialną. Mój dyplom na ASP, za który dostałam wyróżnienie i dwuletnie stypendium Ministerstwa Kultury bardzo się jej nie podobał. Widziała obrazy powieszone dzień wcześniej i była przerażona, że nie zdam, a od dziecka zabierała mnie na wystawy i do teatru. Może robiła to dla mnie? Teraz decydenci łasi na kasę, dostosowują repertuary kin i niektórych teatrów do nie wykształconego w żadnym kierunku piwosza z jego laleczką glonojadem.

Ad rem.

Artysta to człowiek o większej wrażliwości. Widzący więcej, czujący więcej, który ma DAR, nie wiadomo od kogo, ale to ten dar tworzy obrazy, kompozycje muzyczne poezje, uczy grać na instrumencie i na scenie lepiej niż osoby bez daru. Artystą się człowiek rodzi, genetyka mówi, że 50% procent dziedziczymy, a drugie 50 procent, to wychowanie. Moja mama i dziadek ładnie rysowali. Mam to po nich, ale te drugie 50%, to podsuwanie mi farbek i bloków rysunkowych od 4 roku życia.

Uważam, że powinny być fachowe lekcje o sztuce i obowiązkowe wizyty w muzeach, żeby dzieci od małego wiedziały, że coś takiego istnieje i że ciocia malarka różni się od cioci księgowej. Kiedyś bycie artystą nobilitowało. Teraz jesteśmy na ostatnim miejscu. Soc- władza dbała o sztukę i artystów. Ta dba chaotycznie, bo jak inaczej, jeśli przeciętny minister, czy  prezes nie był nigdy w muzeum, ani  w dobrym teatrze?

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane