Napisał Calderon
Napisał Calderon i miał sporo racji. Coraz bardziej się z nim zgadzam i coraz częściej wydaje mi się, że śnię. Jest dokładnie rok od początku pandemii, a sny mam coraz dziwniejsze i straszniejsze. Pamiętam wszystkie zakazy, nakazy, zmiany w przepisach, otwieranie i zamykanie bez sensu, bez planu. Tu się upomina o przypomnienie wiersz Gałczyńskiego „…życie, jak sen wariata śniony nieprzytomnie…” Gołym okiem widać, że zamyka się nas na święta a 9 kwietnia się wszystko otwiera bo 10 kwietnia jest rocznica katastrofy i trzeba ją hucznie, nienawistnie wykorzystać, aby ogłupić ludzi sugestią zamachu i przypomnieć uścisk Tuska z Putinem .
Małpa w kąpieli nie próżnuje i …”dalej kurki kręcić żwawo, w lewo, w prawo, z dołu, z góry, aż się ukrop puścił z rury”. Ukrop poparzył małpę. Ale w wierszu Fredry. Nasza kręci bezkarnie i nie ma na nią ukropu, bo nam zmiękła rura. To strasznie wulgarne, jest mi przykro, ale to tylko przenośnia. Otwarte kościoły gdzie zarazek się nie ima wiernych i ich banknotów na tacy, a zamknięte stoki narciarskie na których z pewnością szaleje Covid, szczególnie gdy jest mróz. Otwarty optyk, gdzie przymierza się nie zdezynfekowane okulary, a zamknięty sklep z butami. I słusznie, bo w buty chucha się kropelkowo i przez stopy wirus wspina się pod maseczkę następnego klienta. Otwarte drogerie, gdzie wpuszczają bez rękawiczek i każdy może sobie przymierzać biżuterię, miętosić szaliki i skarpetki a zamknięte galerie, gdzie nie ma nic do przymierzania i miętoszenia. Tak jak muzea i galerie w Polsce, zwykle nie są zbytnio zatłoczone, a przy braku wycieczek szkolnych hula po nich wiatr. Można jechać zatłoczonym tramwajem i autobusem, trzymać się poręczy gołą łapą a nie można iść do teatru, gdzie możliwe jest zachowanie odległości choćby przy sprzedaży biletów. Nie rozumiem zamknięcia restauracji. Przecież można postawić co trzeci stolik i używać wysterylizowanych talerzy. Czemu akurat najmniej groźni hotelarze i restauratorzy ponoszą 100% straty a samoloty zatłoczone jak puszki sardynek latają? To małpa naciska guziki.
Widać gołym okiem małpi brak konsekwencji, ale małpa rozum ma, bo cały czas straszy, gdy coś nie tak z władzą to na ekranach telewizorów pojawiają się złowieszcze wykresy i liczby, przy których afery Obajtka są nieważne, jak przegranie w Macao z wnukiem. Sen wariata, śniony nieprzytomnie zaczyna być uciążliwy. Rok temu miałam nadzieję, że wobec takiego zagrożenia cwaniacy odpuszczą interesiki za wszelką cenę. Afera z maseczkami zamieciona pod dywan, zmieściły się jeszcze respiratory, wszystko się zmieści pod dywanem małpy z brzytwą. A my potulnie się boimy, zamiast ustawiać się w kolejkach do szczepień. Jestem zaszczepionym ozdrowieńcem popierającym szczepionki od dzieciństwa. W moich wspomnieniach z podstawówki fruną wspomnienia dni szczepień: na gruźlicę, ospę, odrę, chyba dyfteryt i polio. Stoimy koło ławek z naszykowanymi rączkami a pielęgniarka wzywa nas po kolei do stołu nauczycielskiego i szczepi. Nikt nikogo nie pyta o zgodę, bo sprawa szczepienia, skoro można nie chorować, jest oczywista. Moje życie w tym roku pełne jest pogrzebów moich, z różnych powodów, nie zaszczepionych Przyjaciół. Nośmy te okropne maseczki bez zsuwania i szczepmy się, jeśli nie chcemy zmarnować jeszcze jednego roku. Dość tego koszmarnego snu!
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane