Jako kraj bogaty ciągle coś świętujemy i apetyt rośnie w miarę jedzenia. Liczymy od wtorku dni do weekendu. Ostatnio słyszałam w radio jak prowadzący radził, żeby przeczekać te 3 dni, ale już można się pakować. Nie lubimy pracować, od czasów komuny i teraz ta wyssana z mlekiem matki- Polki niechęć do pracy sprawia, że żyjemy od piątku, do niedzieli, a reszta jest bolesnym czekaniem na koniec urzędowania. Dzieci i wnuki znajomych prawie zawodowo zajmują się grami komputerowymi i grzebaniem w komórkach w pracy i w szkole. A lekarstwem na widmo pracy przez aż 5 dni, jest znalezienie sobie zajęcia, które nas kręci i jest możliwe do realizowania w biurze lub innym zacisznym miejscu. W domu za duża kontrola. Czytanie niemodne, poważne rozmowy nudne. To co robić w 3 dni Świąt? Nareszcie można SMSować pogryzając pieczoną szynkę. Osoby wierzące mogą wejść w rytm różnych mszy, święcić jajka, piec baby drożdżowe i białą kiełbasę.
W moim dzieciństwie w święta grało się w karty i gry planszowe, szachy i warcaby. Tu chcę coś zauważyć, że nikt nie przeklinał. Nagle przyszło mi to do głowy. Brzmi niemożliwie, ale ordynarne wyrazy były zarezerwowane dla lumpów i facetów wożących węgiel. Słowo Cholera!!! było rzadkością. Słowa dupa , tak jak kurwa i przysłowiowy penis, na Ch, były nieznane dzieciom ale i dorośli nie klęli. Co nas tak stresuje, że wypluwamy z siebie steki przekleństw? Skąd te paskudztwa u dzieci?
Teraz piękni licealiści i licealistki o twarzach aniołów, bluzgają, jak przysłowiowi szewcy, bo są pozbawieni pozytywnych wzorców. Rodzice a nawet dziadkowie przeklinają, to dzidziuś od urodzenia nasiąka paskudztwem. Wiarę w ideały zastąpiło myślenie o kasie.
Dawno temu, pieniądze były czymś wstydliwym i Dzieciom niepotrzebnym. Uczciwie pracujący rodzice nam ich nie dawali, bo nie mieli. Na studiach mieliśmy bogate dzieci, tak zwanych prywaciarzy i nie było to żadnym ich atutem. Przeciwnie, podśmiewaliśmy się z ich wystrojenia w drogie ciuchy. Nie przeklinaliśmy, bo nie przeklinali rodzice, nie mówiąc o dziadkach. Teraz aż strach mijać grupki zasłoniętych kapturkami „ pociech babuni”, które bez względu na płeć bluzgają jak bandziory. Słodka blondyneczka, zamiast dziewczęcego szczebiotu, rzuca k… i ch…aż miło.
Przeklinanie bez powodu może być czymś w rodzaju choroby, albo nieznajomością innych słów. Z dziećmi mało się rozmawia, za to dużo się im wybacza, Rosną jak chwasty. Mówią do dziadków i rodziców po imieniu, bo starzy myślą, że to ich odmładza. Nie odmładza, a dzieci lubią mieć babcię dziadka, tatę i mamę. Zamiast starego Wojtka i pomarszczonej Wiesi, czyli dziadków.
Może by zrobić w Wielka Niedzielę dzień bez przeklinania a w lany Poniedziałek Dzień bez złości. Kto pokaże złą minę płaci 10 zł.
Spoko idą Święta, w radiu mówią, że prawie już są.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane