Wiadomości
Wolę radio niż telewizję, bo przy okazji mogę sobie spokojnie czytać, czy malować. Pod tym względem przypominam malarzy ściennych, którym zawsze towarzyszy radyjko pierdzidełko haniebnej wielkości, w którym skrzeczy disco- polo. Radio mam w każdym pokoju i włączam odruchowo. Jeśli jest poniedziałek, słyszę, że „ Co prawda do weekendu daleko, ale już niedługo możemy pogrilować pyszną karkóweczkę produkcji Świniopolu.” We wtorek :
„ Uszy do góry kochani, za chwilę weekend, czekają na nas sklepy Biedronka z przecenionymi skakankami i kiełbasą„. Środa stanowi przełom.
„ Witamy w atmosferze weekendowych przygotowań, Dzieci już można pomalutku ubierać w dresiki i pozwolić im wybrać zaskakująco tani, zestaw mięs na grilla, których mnóstwo kusi w sklepach Ślimaczek.” We czwartek już nikt nie myśli o pracy, bo serwis informacyjny zajmuje się już tylko wyjazdami i tym co można pochłonąć w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Nie ma mowy o tym co zobaczyć, przeczytać, czego posłuchać, ale jest o tackach z przyprawionymi udami i piersiami, oraz boczusiu w papryce słodkiej. To ostatni dzień tygodnia według dziennikarzy radiowych. W wiadomościach coraz więcej optymizmu i radości z tego, że nie trzeba będzie więcej pracować, bo lepiej się najeść i napić. Co prawda, to prawda. I nareszcie weekend, bo już piątek rano i należy jak najszybciej wyjechać, by ominąć korki, Radio ma siłę przekonywania. Już koło południa drogi wyjazdowe, pełne są wyładowanych tobołami, dziećmi i rowerami aut. Radio podaje, gdzie można dokupić przepysznych kiełbasek za 1.35- 100 gram i karkóweczki w cudownej ofercie, kup kilo, drugie kilo dostaniesz jak dokupisz duże opakowanie kawy z cykorii i agrestu.
Do każdej informacji o istniejącym od poniedziałku weekendzie, dołączana jest prognoza pogody. Wyglądam przez okno, pochmurno, raczej ciepło, ale bez przesady, a tu radio informuje mnie, że dzisiejsza fala upałów zmiecie z powierzchni osoby słabszego zdrowia, więc lepiej żeby nie wychodziły, tylko piły wodę na zapas, jak wielbłądy. Piję wodę, choć serce mam jak dzwon, czekam na upał, żeby jak się skończy, iść na rower. Sprawa się przeciąga. Na termometrze 24 stopnie i kropi, a radio podaje, że właśnie w Warszawie- „ Dziś najcieplej, ostrzegamy przed falą upałów, które wypaliły już trawy w Nowosądeckim.” Za oknem miłe ciepełko, pada deszczyk, który miał być w nocy, ale się spóźnił. Prognoza napisana wczoraj, nie sprawdza się dzisiaj.
Bywam w radiu i wiem, że tam są okna przez które widać, jak jest. Leje, a spiker wychwala piękne słońce, które opromienia stolicę i dodaje jej wakacyjnego tonu. Upał i słońce pali, a ja słyszę, żeby nie planować spacerów, bo leje od rana, co dobre dla ogrodników. A co robić, jak się nie jest ogrodnikiem, a nawet rozsądnie nie ma kwiatów na balkonie? Według pogodynki, powinnam siedzieć w domu, ale śliczny dzień, kusi. Już czwartek, czas pakować auto, żeby w piątek rano, bez względu na pogodę sprytnie poukładać kilogramy mięsa na tackach, wepchnąć grill, węgiel, rowery i ciocię, która zna się na grzybach, bo podobno wysyp. Radyjko gra. Dziś zapowiadają miażdżące upały. Na razie pochmurno i 24 stopnie. Relatywizm.
Angielska kanapka do piwa wg. Pawła Lorocha
2 kromki chleba tostowego, opiec w tosterze. Na jednej rozsmarować majonez, położyć cieniutkie plasterki ogórka konserwowego i kilka ciepłych frytek, polać ketchupem i przykryć drugim tostem. Musi być ciepła.