Wanna, kontra prysznic i guma do żucia

09 stycznia, 2018 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Moi Przyjaciele postulują, żebym sprzedała mieszkanie, bo w nim nie mieszkam i kupiła sobie skrytki na dworcu i na lotnisku. Zgoda, ale jeszcze muszę wynająć łazienkę z wanną.

Wychowałam się w wannie, prysznica nie mieliśmy. Znaczy był do spłukiwania. Nawet w Stanach kolega wmontował do naszej tyciej łazienki szpanerskie, czarne jaccuzi, a w komplecie reszta też czarna, za to kafle turkusowo-białe. Nawyk wanienny mam od zawsze i branie prysznica jest dla mnie równie przyjemne, jak czyszczenie butów, czasem trzeba. Co to za zwyczaj, żeby się dama polewała wodą jak kowboj na westernie, student, niewolnik rzymski i grecki, oraz żołnierze i to zbiorowo? Nie ma jak się porządnie umyć, nie będąc dzieckiem na koloniach, lub w internacie, albo cyrkowcem, człowiekiem- gumą .Thrillery też zrobiły swoje. Jak ktoś idzie pod prysznic wiadomo, że go zabiją. Jeśli z pistoletu, lub karabinu, łazienka do dużego sprzątania. Jeśli nożem, mniej, ale kafle pomazane. Zawsze serio o tym myślę, gdy jestem skazana na prysznic. W wannie minimum dwa razy w tygodniu, kąpali się państwo Sobiescy i to razem, a na dodatek w kąpieli jedli i pili. Pluskał się Zygmunt III Waza, Jagiellonowie , Magnaci, wszyscy w marmurowych wannach, a Sobieski miał jaccuzi z 26 dyszami. Dziadek Małgorzaty N. miał gumową wannę składaną z którą podróżował. Napisała o tym książkę. Jak król ma sterczeć pod sitkiem, z którego zawsze leci za ciepła, lub za zimna woda? Żaden termostat nie pomoże. Na głowę się leje, dół kręgosłupa do umycia niewygodny, chyba że ma się fontannę od dołu. no i oczy szczypią.  Rozumiem, że prysznic jest idealny dla osób które  się spieszą. To znaczy mają szefa, czyli przechlapane. Taki Rockefeller, Napoleon, albo Marek Aureliusz chyba by umarł z rozpaczy, gdyby nie miał wanny z olejkami i pianą. Wanna jest wspaniała po powrocie do domu, bez względu na porę roku. Sypiemy sól bocheńską, lub iwonicką, ale można kuchenną, morską, kładziemy się na 20 minut, potem smarujemy czymś do ciała i oto czujemy się jak król. Oczywiście, można się polać wodą,  ale organizm nic z tego nie ma, poza tym nachlapane. Konie też się pławi, a nie polewa wężem. Psy podobnie, a koty, wiadomo, brudne. Jestem zwolenniczką balneologii. W każdej wolnej chwili mknę do Buska moczyć kosteczki w siarce i borowinie. Nie rozumiem znajomych, którzy uważają,  że to nic nie daje. Ultradźwięki, masaż i laser, tak, a kąpiele, nie. Pomoczenie się w wannie z mineralną wodą, solanką i wyżej wzmiankowanymi daje więcej i wiedzą to ci, którzy spróbowali, tym bardziej, że to osobom zdrowym nie zaszkodzi i na pewno jest milsze niż mazanie się jakimiś błotami.

 

Dzisiaj, po moim wieczorze autorskim w buskim Bristolu wybitny ortopeda powiedział mi, że żucie gumy jest niezdrowe na staw żuchwowy i nie powinno się żuć więcej niż 20 minut dziennie. Jest to sprawdzone. Czemu się o tym nie mówi? Producenci twierdzą, że guma czyści zęby i działa dobrze na dziąsła.  Jakbym była producentem, tak bym twierdziła, ale wierzę Doktorowi. Tym bardziej, że od podstawówki gumy nie żuję, ze względów estetycznych. Babcia zwróciła mi uwagę, że człowiek wygląda jak krowa i ma coś bezmyślnego w twarzy. Na szczęście fala ogumienia narodu chyba spada, bo coraz mniej „żuwaczy” na ulicach i imprezach masowych pokazywanych w telewizji. Po rozmowie z Profesorem- ortopedą, stwierdzam, że jestem bardzo chora na wszystkie stawy, bo jak jeden wysiada, biada innym. Żuchwę, Bogu dzięki, mam w porządku, bo prawidłowo i szeroko mówię, a mój przyjaciel, mówi wąsko i na pewno musi zrobić badania i nosić aparat, a tyle lat nie musiał. Gdyby to z żuchwą miała przyjaciółka, to bym myślała, że jest nastrzyknięta, jak wszystkie celebrytki, które w ogóle nie mają mimiki, za to okapy nad górną wargą i sztuczne poliki wioskowej piękności z rosyjskich obrazów z XIX  wieku.

 

To jest blog podróżny, dlatego kilka tematów, ale wszystkie zdrowotne, bo jestem w kurorcie.

 

 

Paluszki do barszczu i bulionu

Kupujemy francuskie ciasto. Wałkujemy na grubość centymetra, tniemy paski o szerokości 3-4 cm. Delikatnie skręcamy, smarujemy po wierzchu białkiem i solimy grubą solą z kminkiem . Układamy na papierze do pieczenia i pieczemy do zrumienienia.

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane