Mój przyjaciel, który gościł mnie w Paryżu, po przeczytaniu pochwalnego bloga o tym bajecznym mieście stwierdził, że blog był zbyt łagodny. A jaki miał być, skoro pojękiwałam z zachwytu idąc ulicą z pięknymi odrestaurowanymi kamienicami o ażurowych balkonach i kolorowych drzwiach do budynków z pozłacanymi klamkami, albo gałkami?
Jestem malarką i uwielbiam ładne rzeczy, nic na to nie poradzę. Na ulicach tłumy ludzi, większość turystów, tym razem z Europy, co widać po ubraniach starannie skomponowanych kolorystycznie. Amerykanów na lekarstwo. W tym ładnym tłumie wyróżniają się od razu Paryżanki. Każda ubrana z pomysłem, bardzo szykownie i zawsze indywidualnie.
Chłopcy w dżinsach, ale kolorowych, lub wyprasowanych bermudach i zabawnych koszulach, niektórzy w letnich kapeluszach i modnych sportowych butach. Paryska ulica to pokaz indywidualności.
Jakże szybko zapomniałam o tym, że nasi chłopcy wyglądają jak klony w burych spodniach, rozciągniętych podkoszulkach, z zarostem drwali lub popów (duchownych prawosławnych, mających skudlone brody do pasa). Najmodniejsi bywają zatatuowani zaskakująco: np. jedna noga – druga wcale, ręka pokryta tatuażami tak gęsto, że wygląda jak w lateksie, bo motywy są zlane i nie widać o co chodzi. Na karku ryj jakiegoś potwora z komiksu, żeby go nosiciel nie musiał oglądać. No i moda na czaszki naturalnej wielkości na łydach i plecach Ponieważ tatuaże są ewidentnie pomyślane jako sposób na określenie swej indywidualności, aż oczy bolą od poplątanych węży, czerwono-zielonych serc, pierścieni, motywów żeliwnych balustrad i często już nieaktualnych inicjałów ze splecionymi dłońmi o szponach kondora. Wilanów wygląda jak obóz karnej kompanii, połączony z promenadą recydywistów i wilków morskich. Dziewczyny mniej wytatuowane, bo mądrzejsze i wiedzą jak będzie wyglądała róża lub skrwawione serce na zwiędłym pośladku, ale mają pomysł na własny styl. Mianowicie zrezygnowały z ubrań miejskich na rzecz plażowych noszonych na ulicy. Dziś widziałam tęgą laseczkę w pozostałości po pociętych szortach i górze kostiumu kąpielowego. W okolicy wątroby przewieszona na ukos torebka, jako trzecia pierś . Na serdelkowatych, nie za długich nóżkach złote balerinki, a powinna mieć płetwy do pływania, bo chyba szła na plażę koło Świątyni Opatrzności. Ten model konkuruje z falbaniastymi, bezkształtnymi, długimi sukniami z byle jakich materiałów, przypominających koszule nocne w zakonnym internacie dla trudnych dziewcząt.
W Paryżu każdy bierze za punkt honoru, żeby wyglądać zupełnie inaczej od rówieśników i mieć rozluźnioną pogodną twarz. Bardzo to miły widok, choć w pierwszej chwili zastanawiało mnie, po co ten uśmiech, skoro można wyglądać jak ojciec patologicznej rodziny, lub smutna, zrozpaczona, molestowana matka 2000+.
Ponieważ jeżdżę w piękne miejsca nie lubię wracać do Warszawy, mojego miasta, wyglądającego jak katalog złych min i nie szykownych ubrań. Bez miejsc, gdzie można usiąść przy kawie przodem do ulicy, bez uśmiechu, który większość osób uważa za niepotrzebny, chyba, że się wpada do wnusiów
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane