Moje kwiatowe pastele powstały w czasach szalejącej pandemii i były moim antidotum na ten straszny dla ludzi i sztuki czas. Uwielbiam kwiaty, szczególnie tulipany ale też storczyki i róże. Są cudownymi modelami bo się nie wiercą i nic nie mówią. W ciągu dwóch lat pandemii narysowałam ponad 40 kwiatowych pasteli. Każdy w innym w nastroju. Są to duże, nietypowe bukiety. Kwiaty prowadzą rozmowy ze sobą i widzem. Są cudownie optymistyczne, pełne energii i bajecznie kolorowe. Harmonizują idealnie z muzyką, bo obraz ma dźwięk, tyle że dla oczu. Maluję słuchając muzyki klasycznej, która jest wspaniałym akompaniamentem do rozmów pełnych temperamentu, choć pastelowych kwiatów.
Nie przepadam za kwiatami polnymi. Są za mało rzeźbiarskie i wprowadzają niepokój i specyficzny bałagan. Lubię ukwiecone łąki, ale po nich nie brodzę. Idę polną drogą i sobie patrzę, bo kwiaty polne mają w naturalnych warunkach wiele uroku, szczególnie przy akompaniamencie bzyczenia pszczół. W wazonie tracą humor. Są osoby, które nie lubią ciętych kwiatów i wytwornych bukietów. A ja, przeciwne. Lubię dużo kwiatów w jednym wazonie. To idealny sposób dla tulipanów i róż, których nie lubiłam w czasach siermiężnego socjalizmu, gdzie występowały głównie w kolorze czerwonym i opadały im główki po przyniesieniu do cioci na imieniny, bo tylko z takich okazji je się kupowało. Alternatywą były goździki o rachitycznych łodyżkach. Dziadostwo.
Przyszło nowe, a wraz z nim, róże wielkości kapusty we wszystkich naturalnych kolorach. Zmieniłam zdanie i róże bardzo lubię dostawać. Czasem kupuję je dla siebie do malowania. Natomiast paradne bukiety mnie cieszą bo jest w nich mnóstwo niespodziewanych kolorów z przewagą czerwieni i rudości, oraz ozdobnych liści i traw. Są trwałe, co jest ważne, gdy rysuję kila dni, bo kwiaty dają mi więcej czasu niż niecierpliwi modele. Trochę przypominają dekoracje z okazji premier operowych. Wypełniają cały pokój, ale mają klasę. Idzie lato. W uzdrowiskach jest ono cudne z pięknymi klombami które uwielbiam. Kiedy byłam mała bywały kwiatowe zegary w Iwoniczu – Zdroju i klomby w parkach. Dużo bogatsze niż teraz. Zwykle mam w domu tulipany i storczyki, które mnie lubią z wzajemnością. Tulipanów musi być minimum tuzin, ale może być więcej. Ostatnio zauważyłam, że goście zastępują bukiety winem. – „To zamiast kwiatków”. Kiedyś było i to i to. Nie udaję, że cieszą mnie takie wymiany. Argumentem przeciwko kwiatom ciętym jest ich więdnięcie i wyrzucanie. Idiotyzm, sorry. Na szczęście, gros (sprawdzić w necie) moich gości jest z pokolenia, która uważało dawanie kwiatów za przyjemność. Ja staram się przychodzić z bukietem, zawsze takim, jaki bym chciała dostać.
Tekst o kwiatach, jest „ ku pokrzepieniu serc”. Nie można się cały czas stresować czymś na co nie mamy żadnego wpływu!
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane