Płonące jaja

18 listopada, 2021 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Jak co roku wybrałam się do mojej przyjaciółki Magdy, która mieszka na  ulicy 3 maja by z balkonu oglądać uroczą paradę narodowców. Zawsze było ciekawie, a do tego kiedyś wrzucili petardę do mieszkania mojego kolegi z roku na ASP.  Świat jest mały. Magda ma narożny balkon kilkadziesiąt metrów od naszych Pól Elizejskich, prowadzących do Warszawskiego Pola Marsowego – czyli błoni przy Stadionie Narodowym. Pochód zawsze wyglądał piekielnie. Tłuste diabły w czarnym dymie odpalały czerwone race i darły się w niebogłosy, polubiłam szczególny rodzaj porykiwań, przypominający  jelenia na rykowisku. W krótkich łapach bandery z orłem po środku, używane tylko na morzu i wodzie, ale zdarzają się normalne flagi narodowe w ilościach przemysłowych. Domyślam się, że kupiono je za pieniądze z moich podatków, acz bez mojej zgody. Nasi lokalni faszyści dostają spore dotacje z krajowego budżetu.

Ponieważ ostatnio przekroczyli zasady savoir vivere-u, nie dostali zgody na swoje narodowościowe harce od Prezydenta Trzaskowskiego. Warszawa odetchnęła, ale od czego sprytne kaczki? Rząd postanowił  zrobić z nacjonalistycznego marszu przypominającego Niemcy z 1936 roku imprezę państwową. I zygu- zygu. Marsz ruszył z fasonem, w dymie i ryku, jak zawsze, ale chyba był telefon bo nagle te rozbuchane tłumy zmieniły się w coś w rodzaju pochodu 1- majowego z moich czasów,  na którego czele, pomimo, że był imprezą państwową, nie szedł nikt z ekipy rządzącej. Szli sobie na stadion, flagi zwiesiwszy „na kwintę”, zdezorientowani bywalcy siłowni. Testosteron zatrzymany odgórnie wyparował.

Nasza grupa obserwacyjna miała obok balkonu telewizor. Włączaliśmy raz TVN 24 raz TVP INFO z jasnym optymistycznym obrazem cudownego marszu dzieci-kwiatów. TVN czekał, aż narodowcy pękną, ale nie pękli. Niektórzy zawracali i wracali drugą stroną mostu. Chyba w ogóle sporo wszechpolskich patriotów uciekło wcześnie, bo sporo ich spotkałam na ulicy koło mostu. Szli przegrani. Co za życie bez petard? – mówiły ich smutne, czerwone oczki. A ci na moście szli, jeszcze z nadzieją, że coś się wydarzy. Jednakowo napompowani testosteronem, rozjuszeni na Niemców, którzy chcą Polakom – złotym ptakom zabronić bicia kobiet i zmuszania ich do rodzenia martwych płodów. Takie rozgrzane patriotyzmem, krępe, nabite, wytatuowane patriotycznie samce alfa  szły przez wiadukt koło naszego balkonu.

 I  śpiewali jak pielgrzymka z głuchym księdzem.

Wszystko opłacone z naszych podatków. Ciekawe ile kosztowali policjanci do ochrony tej pokojowej imprezki?  Widziałam setki policyjnych autobusików na sygnale, migających niebieskimi, upiornymi światłami. Miasto wyglądało jakby było więcej policji niż mieszkańców. Może to była demonstracja siły, a może tak się władza boi, że popada w paranoję. Zobaczymy co będzie za rok. Patrzenie z balkonu Magdy staje się – „naszą świecką tradycją”, jak w Misiu.

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane