Nerwy

20 marca, 2016 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Był u mnie wczoraj młody, bo tuż po czterdziestce kolega buddysta, somalier, przystojny, kiedyś zawsze uśmiechnięty i łagodny, jakby zjadł coś smacznego, czyli wegeteriańskiego. Wszystko diabli wzięli. W drzwiach stanął ponury Trockista, przywitał się na niedźwiedzia, usiadł i powiedział – „ Sama widzisz kurwa, co się dzieje!”  Zapytałam, czy chodzi mu o pogodę, czy politykę. – „ Jestem w Kodzie, udzielam się”, odpowiedział ponuro. – Ja nie jestem i się nie udzielam, ale demonstracji żadnej nie opuściłam, choć przypominają spacery słuchaczy uniwersytetu 3 wieku, z wnukami.- To dobrze, znakomicie- ucieszył się ponuro z tego, że mam postawę obywatelską  i wypił wielki kieliszek rose.  Potem było coraz gorzej. A vista skrytykował wszystkich polityków, nie oszczędzając szefa swojego ugrupowania, któremu zarzucił bankowe konszachty.  Małego Ducze, zmieszał z błotem i słusznie, potem dostała lewica i poszczególne upiory starego i  nowego, lepszego porządku. Nie oszczędził wspólnika firmy w której niechętnie zarabia, mnie też się dostało, kiedy zwróciłam uwagę, że chyba ma zapalenie woreczka żółciowego, bo taki wściekły. Okazało się, że zawsze !!!???, starałam się mu dokuczyć, a teraz, kiedy jest w stresie go pogrążam. Odpowiedziałam patrząc na nowe wcielenie niegdyś tak zrelaksowanego Yogina, że też jestem zestresowana, bo kto nie jest, ale staram się nie oglądać TV w żadnej postaci i czytam sobie pogryzając selerek naciowy i rodzynki, bo poprawiają humor

– Oooo!, zawył, tracisz czas, ja im dowalam na fejsie. Piszę kilka razy dziennie, wszystko co myślę, to mnie trzyma. Nie zapytałam za co fejs, trzyma, niegdyś rajskiego ptaka 185 cm wzrostu, chlubę buddystycznych pensjonatów w Indiach i Nepalu, ale z niepokojem śledziłam jak skończył butelkę rose i zabrał się do czerwonego, bez wietrzenia korka. Faktycznie, zmieniło się, kiedyś wietrzył. Potem, pijąc białe, słuchałam monologu Iwana Bezdomnego

z „ Z mistrza i Małgorzaty”, w którego zmienił się mój kolega z rozwianym, acz szpakowatym włosem. To ze zgryzoty przestał być blondynem, pomyślałam. I od polityki ześwirował, jak większość moich znajomych. Nasze spotkania przypominają te Filaretów z czasów Mickiewicza. Dużo mówimy, mało robimy, rozdziobujemy pierś cherlawą i czekamy na Mesjasza, podczas gdy do naszych wypielęgnowanych dupek dobiera się ptactwo nikczemnej postury. Ładnie to ujęłam. W sprawie mojej senności i zniechęcenia udałam się do mojej ukochanej dr Iwony B., gwiazdy LUXmedu, którego też jestem fanką. Powiedziała, że wszyscy tak mają i mam kupić w aptece witaminę D3, brać po dwie dziennie i śladu po dołku nie będzie. Ona zawsze ma rację, polecam, bo to polska, więc niedroga witamina. Powinna być dla wszystkich refundowana.

 

Pstrąg z migdałami.

Całe pstrągi natrzeć od środka solą i polać sokiem z wyciśniętej cytryny. Odstawić na 30 min.

Osuszyć, dokładnie obtoczyć w mące kukurydzianej. Smażyć na oleju ryżowym na rumiano. Ułożyć na podgrzanym głębszym półmisku. Tłuszcz ze smażenia zmieszać ze szklanką czerwonego wina, z odrobiną wody, doprawić pieprzem i solą. Odparować. Polać dokładnie rybę i serwować z plasterkami cytryny ułożonymi po bokach. Do tego zielona sałata z najprostszym dresingiem i całe gotowane kartofle z koperkiem.

Leave a Comment!

You must be logged in to post a comment.