Pisałam już o największej podwyżce cen w PRL. Chodziło o cukier. Podrożał o złotówkę+.
Stanęły fabryki, kopalnie, huty, pociągi, robotnicy demonstrowali. Udało nam się z mężem Kubusiem w drodze do Frankfurtu kupić worek cukru po starej cenie i zdeponować u kolegi. Nie słodziliśmy, nie robiliśmy konfitur, ale znajomi owszem i cukier miał być dla nich na prezenty. Kiedy wracaliśmy po wakacjach cukier był po starych cenach, bo Rząd zląkł się reakcji suwerenów i wycofał podwyżkę, a my mieliśmy cukru po uszy. Nawet nie wiem co się z nim stało przez te lata.
Wiadomo dlaczego o tym piszę, bo narzeka się na tamte czasy, ale Oni się bali głosu ludu, choć była jedna partia i wybory były farsą. Strajk w Stoczni był za komuny i też solidarnie stanęły fabryki, choć zaczął się niewinnie od żądania podwyżki płac. Wtedy strajk, groził poważnymi konsekwencjami. Dziś wszystko drożeje „na chama”, informuje się skołowany naród, że tyle i tyle procent, a my jak niewolnicy, nie mamy nic do powiedzenia.
Nie wiem czego się boimy, że ceny jeszcze wzrosną? O to jestem spokojna, skoro z dnia na dzień wydajemy o kilkadziesiąt złotych więcej za byle co. Sto złotych ma prawie wartość złotówki w czasach rządów Lewicy.
Ciągle się Ludowi Polskiemu przypomina, jak strasznie nieuczciwi byli lewicowcy i Platforma a jest sto razy gorzej. Zamyka się usta skołowanym rencistom dorzucając po kilkaset złotych do dziadowskich emerytur a dzietnej młodzieży daje się po 500 zł. Farsa! To już jest 250 złotych. Ale nadzieja jest matką głupich, jak mówi przysłowie i nadal będzie bida, bo w tym tempie, żadna podwyżka płac i emerytur nie nadąży za podwyżką cen.
Co się stało z fajnymi, odważnymi Polakami?
Chyba wyjechali, albo tak obrośli sadełkiem, że przyrosły im tyłki do kanap. Dlaczego robotnicy, górnicy, lekarze, pielęgniarki i nauczyciele nie strajkują razem? Przecież od nich zależy, czy będziemy żyli w biedzie Kaczystanu, czy pogonimy kota drobiowi i jego satelitom. Po 500+, przyrost nie jest większy a nawet maleje. Dlaczego młodzi rodzice i inni biorcy kasy nie pomyślą, że to ICH kasa i rząd obraca NASZYMI pieniędzmi.
Nie produkujemy własnych marek samochodów, ale na szczęście robimy rowery i obuwie oraz ubrania, choć Chiny powoli nas zalewają. Jestem za stara na politykę, a szkoda. Serio!
Grunt, że mamy kilkudniowe, pomostowe weekendy. Kto bogatemu zabroni?
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane