Pomysł na warszawskie lotnisko pod Łodzią jest stary, jak nasza krajowa głupota. Mój kalifornijski kolega kupił nawet, lata temu, pałac w Chojnacie, wyremontował i kłopot ma, a lotniska, nie ma . Po co komu lotnisko, jak mamy sporego Chopina, bardzo chwalonego przez cudzoziemców za bliską lokalizację? Latam dużo i nie mam wrażenia ścisku i ciasnoty, która by usprawiedliwiała wydatek kilkuset miliardów. Tu pytanie, czyich, czyli naszych i po co?
I o co chodzi? Jak nie wiadomo o co, to o pieniądze. Otóż, w tym wypadku, nie. Po prostu skoro zdrajca Chopin, który przyjaźnił się z Ruskim namiestnikiem, księciem Konstantym i komponował mu marsze na parady wojskowe i Wałęsa, podły Bolek, mają swoje lotniska, to musi powstać największe, trzecie, imienia bohatera- Lecha Kaczyńskiego. Starszy jego brat się o to postara. Z Wawelem się udało, bo naród w stuporze, kwęka, a nie protestuje. Protesty uliczne są bez pointy i wsiąkają w piasek, a Mały Brat szaleje. Może to go ukoi, za nasze pieniądze. Ciekawe, że nikt o tym nie mówi. Jakoś stchórzliwiał nasz naród. Oglądam TVN 24, a tam, mądrale podają jakieś cyfry, mnożą argumenty, a nawet zaczynają serio mówić, o tym niepotrzebnym tworze chorej pychy jako o czymś, co za 50 lat nam się przyda, zamiast zaproponować nazwaniem imieniem Lecha Dworca Centralnego, albo wszystkich prestiżowych dworców i po ptakach. Bardzo proszę osoby nie mówiące o idiotyzmie budowania lotniska 70 km od Warszawy, żeby jednak przemyślały sprawę z punktu widzenia ekologii i logistyki i zaczęli nazywać rzeczy po imieniu. Te miliony pasażerów, które do nas, pod Mszczonów przylecą, to niby skąd i po co? Zaraz Chopin będzie za duży.
Może za moje i wszystkich obywateli pieniądze zabrać się za transport rzeczny i za koleje. Właśnie jadę na Kongres Kobiet organizowany w Ustce, pociągiem TLK, do Kołobrzegu.
A czemuż? A temuż, że na Pendolino nie było miejsc. Chyba za krótkie, bo raczej zawsze tłok i jedzie jeden wagon 1 klasy, wypchany po brzegi. TLK jest gierkowskim, brudnym, śmierdzącym, przeładowanym dziadostwem z upodlającą toaletą –skansenem, śmierdzącym papierosami i to w 1 klasie. Tak podróżowałam w latach osiemdziesiątych, ale klasą 2 i to z biedy, bo 1 klasa zawsze była znośna. Może zamiast budować gargamele i wycinać pod nie drzewa, otynkujmy piękne stare kamienice, zbudujmy podziemne parkingi i przestańmy palikować Warszawę, która wygląda jak Wenecja bez kanałów i gondoli, za to śmierdzi. Coraz bardziej chaotycznie się w Warszawie buduje, ale gdy na każdym placyku powstaną pomniki Prezydenta, to będzie przytulniej. A gdy przyłączą do nas Lublin i Szczecin, to się wzbogacimy ich kasą i będzie na nowe lotnisko. Help!
Kotleciki z sosem grzybowym
Mielonego indyka, wymieszać z jajkiem, pokrojonymi drobno pieczarkami, czerwoną surową papryką i surową czosnkową cebulą. Dodać majeranek, sól, pieprz, prażone pestki dyni i mieloną, ostrą paprykę. Wymieszać i smażyć małe kotleciki na oleju aż się zrumienią. Odsączyć.
Sos
Suszone grzyby namoczyć na noc i ugotować, w tej samej wodzie, z przyprawami.
Wyjąć, pokroić w paski i włożyć do tłuszczu pozostałym po kotletach. Przesmażyć, dodać wodę z gotowania grzybów i wkruszyć kromkę czerstwego chleba, żeby sos zagęścić. Wymieszać, przyprawić solą i białym pieprzem. Kotlety polewamy sosem na talerzu. Doskonałe z kopytkami i sałatą maślaną, z jogurtem.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane