Kiedy latem 1976 roku chciano podnieść ceny cukru, stanęły fabryki, ludzie wyszli na ulicę. Nie pamiętam jaka to była podwyżka, ale chyba poniżej złotówki, a jednak na skutek protestów i strajku powszechnego (o złotówkę!) wrócono do poprzedniej ceny. Straszna komuna liczyła się z opinią obywateli i jednak się ich bała. Nadeszła skrajna demokracja, nikt się niby nie boi i politycy i cwaniacy we wszystkich branżach robią co chcą z ludźmi. Nikt się nie liczy od dawna, bo nie umiemy protestować.
Bezczelność tych co ustalają ceny w swoich sklepach jest niebywała. I nie chodzi o zagraniczne sieciówki, tylko o nasze, polskie, cwańsze. Przykładowo, we czwartek cena za najtańsze ciasteczka 3,80, w poniedziałek 6.20. Nic się nie zmieniło, poza tym, że spadły ceny benzyny i mamy cudownego Prezydenta, oraz jesteśmy europejską potęgą ekonomiczną.
Nie było żadnego kataklizmu. Krachu na giełdzie. To o co chodzi? Tanie sklepy już tanie nie są. Cwaniacy proponują obniżki z 1890 na 1795. Hurra! Ulga dla kupującego lodówkę, więc Polacy radośnie pędzą oszczędzić 95 złotych. Rozmawiałam z kasjerką w sklepie Społem, bo powaliła mnie cena za łososiowe brzuszki, które są ścinkami. Zwykle były po 40 zł, teraz 84zł. Ani ekonomicznie, ani jakościowo, nic się nie zmieniło. Tylko cena.
Ludzie spokornieli pędząc w kieracie bez limitowanego czasu pracy i walki o stołek. Ewidentnie widać to na ulicy, wszyscy w pośpiechu, zaciśnięte usta, wzrok błędny. Prowincjonalni kierowcy napatrzyli się na sceny pogoni w filmach i kretyńskich serialach, więc przenieśli je na nasze stołeczne ulice. Motocykle jeżdżą 150km w mieście. Żeby było zabawnie, na tylnych kołach. Erupcja prymitywnego chamstwa. Małpa z brzytwą hula!
Co to ma wspólnego z bezkarnymi podwyżkami, czasem o 100 % na miesiąc? Dużo. Nagle się okazuje, że przeciętnego Polaka stać tylko na jedzenie w domu i oglądanie telewizji na przecenionym o 75 zł telewizorze za 5000, z ratami zero do końca roku… od listopada. Kino – majątek, teatr – wykluczony cenowo, a opera? TA nie dotyczy krzepkich, prawdziwych Polaków, którzy powoli narzucają styl i pod nich układają program stacje telewizyjne i radiowe oraz kina. Mam wrażenie, że ludzie mówią szybciej i głośniej. Gdy się uśmiecham do nie kojarzącej mnie, ekspedientki, patrzy czy ktoś za nią nie stoi Żartowanie – wykluczone, bo wszyscy się obrażają. To na skutek nieprzewidzianej starości.
Ad rem. Nie wiem, jak dają radę rodziny z dziećmi? Wiedziałam co robię, nie mając, bo bym nie dała rady zarobić na dwulitrowe napoje gazowane i chrupki. Dzieci chodziły by w moich starych futrach, chłopcy, też (to żart). Wszystko żart, z cenami na czele. Może by też pożartować i zaprotestować?!!!

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane