Piękna pogoda

03 listopada, 2025 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Pierwszego listopada, jak zwykle od kilkunastu lat, kwestowałam na Powązkach. Była piękna pogoda i o dziwo! tłum uśmiechających się do mnie osób. Studio tulipan działa cuda.  Z ważnymi osobami, wspaniałymi aktorami, kolejarzami, zespołem Mazowsze, elegancką szlachtą w strojach z epoki i wolontariuszami zbieramy co roku na remont pięknych, starych pomników i grobów, których posiadacze odeszli, a ich rodziny, na pewno też. Dzień Wszystkich Świętych sprawia, że można spotkać rdzennych Warszawiaków. Miasto pustoszeje, bo napływowi Warszawiacy wyjeżdżają odwiedzić swoich zmarłych do innych miast i wsi. Bardzo ich dużo, bo nagle nie było korków.

Dziś kwestowało się jakby weselej. Słonce, pięknie, panie w barwnych szalach i płaszczach, elegancko i kolorowo, młodzież bez dresów z kapturkiem. Tatuaże niewidoczne. Dzieci zachwycone wrzucały pieniądze do naszych zaplombowanych, coraz cięższych puszek. Siedziałam na schodach grobowca, tuż przy bramie pierwszej, bo boli mnie kolano. Okazało się, że na siedząco mam tylu dawców, co na stojąco. Tajemnicą jest trzęsienie puszką, do której wsypujemy domowy bilon, żeby był hałas, taki trochę jak na jarmarku.

Moja koleżanka piękna i kolorowa też hałasowała. Odniosłyśmy sukces finansowy, co było naszym i innych kwestujących, celem. Uwielbiam obserwować ludzi, więc byłam bardzo zajęta. Każdy inny. Strój, chód, spojrzenie. Dla mnie Raj! Myślałam o moich zmarłych ostatnio, bliskich i przyjaciołach. Z trudem żyję bez ich telefonów, uśmiechów, wspólnych przyjęć, podróży i SMSów. Ciągle myślę o Januszu Olejniczaku, z którym przez 33 lata rozmawialiśmy,  jak był czas, a zwykle przez telefon, śmiejąc się jak dzieci. Bardzo w tym pomagała Dorota, jego cudna siostra.

Teraz gadamy same, ale to nie to, choć fajne i tak. Janusz był kosmitą. Miał wyczuwalną aurę. Świetnie opowiadał, śmiejąc się do siebie. Robiłam mu portrety i ilustracje do jego programów. Bywał niezmiernie zabawny, cała rodzina Janusza była niezwykła i bardzo pogodna, pełna uwielbienia dla swojego Geniusza. Grał chętnie, czasami musiałam mu coś narysować na zamówienie, żeby kontynuował recital. Ostatnio konia w Radziejowickim pałacu. Było zabawnie, bo tamtejsze pianino nie miało kilku klawiszy i on je wirtuozersko opuszczał, robiąc przepraszającą minę.  Janusz grał niekonwencjonalnie. Najpiękniej Chopina, który komponował rzeczy szalone. Takie, akurat dla niego.  

O tym myślałam dzisiaj na Powązkach patrząc na pogodnie idący tłum i myślałam, że muszę zbudować sobie inne życie, bez ukochanych przyjaciół i rodziny. Tak nagle mi uciekli.

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane