Nasz niezłomny Pinokio miał sen, że nie było wyborów i czekał dzisiaj, na tłumy chętnych chcących stworzyć z nim rząd, taki jaki był. Albo jakiś. Nie znam się na przepisach ale Premier bez ministrów, to tak jak słoń bez trąby. Czyli niesłoń.
Lubię sobie włączyć TVN 24 koło południa i patrzeć, jak ginie duch w pisowskim narodzie. Dziadek się zmniejszył dwukrotnie. Jego pretorianie powoli przestają pyskować z pasją. Ot tak sobie popyskują i tyle a w Sejmie widać dziennikarzy i dużo młodych ludzi, w tym ładnych, uśmiechniętych kobiet. Powiało normalnością, ale od czego pisowscy Europosłowie. Nie bardzo mogą wołać po pomstę do Boga, bo nikt nie rozumie po polsku ale sobie protestują, bo nie chcą być porwani do Rzeszy na przymusowe roboty.
Ciekawe, jak ich można prawnie odwołać, choćby ze względów estetycznych? Wiedziałam, że doczekam lepszych czasów, ale ucieszę się bardzo dopiero jak Tusk zostanie Premierem. Sukces ma wielu ojców a klęska jest sierotą. Nie mogę się doczekać, jak kombinatorzy zaczną udawać Robin Hoodów, którzy zabierali bogatym… i dawali żonom i wujkom na przechowanie. Listopad jest moim koszmarem od dziecka, choć nie jestem meteo patką i resztę miesięcy znoszę dobrze. W tym roku pierwszy raz się uśmiecham i nie jestem wściekła, że jest ciemno. Dla malarza to katastrofa. U mnie w pracowni jest naturalne światło od 12 do 14. Zaczynam coś robić, a tu myk i ciemnica. Na szczęście jestem bardzo zaziębiona i mogę pisać w łóżku, co uwielbiam. Choruję raz w roku, (na covid 3 razy, ale tylko pierwszy przed sczepieniem był groźny) i tylko w listopadzie. Biorę Apap, wapno, wit. C i leżę w szaliku i skarpetkach. Test na covid ujemny. U mnie w domu gorąco, bo jako osoba rozsądna mam mieszkanie i nie muszę obserwować liczników. Mój telewizor, nigdy nie włączany, patrzy na mnie z wdzięcznością. Nareszcie jest co oglądać.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane