Oczywiście 1 maja! W moim rodzinnym domu 1 maja się nie święciło, wręcz przeciwnie, bo nikt z najbliższej rodziny nie należał do Partii. W specjalnej rurce dziadek umieszczał flagę i przyjeżdżali goście na obiad. 1 maja był zawsze bardzo ciepły i wynosiło się stół do ogrodu. Miałam rowerek Bobo i między szprychy kółek wplatano mi paski kolorowej krepiny (sprawdzić w Necie). Do kierownicy były przymocowane kolorowe wiatraczki. Wszystkie dzieci na ulicy Szkolnej miały ozdobione rowerki. Kiedyś dziadek zabrał mnie na główną ulicę, żebym zobaczyła pochód. Siedziałam mu na ramionach i plaskałam w rączki a przed nami jechały, ozdobione zielenią, ciężarówki pełne ubranych w białe koszule i czerwone krawaty dziewczyn i chłopców, którzy śpiewali piękne piosenki. Za nimi jechały wojskowe samochody pełne wesołych żołnierzy. Byłam w siódmym niebie, a dziadek nie był. Powiedział, żebym nie klaskała i poszliśmy do domu. Pierwszy raz widziałam tylu ludzi na raz i piękne transparenty a dziadek powiedział, że nie ma co się cieszyć. Potem już nigdy nie byłam popatrzeć, ale widziałam, jak wracający z pochodu niosą piękne wielkie kwiaty z czerwonej bibułki i pozwijane, czerwone transparenty. Bardzo chciałam iść w pochodzie, ale rodzina pukała się w czoło i twierdziła, że sobie pójdę, jak będę duża, ale nie z nimi. Mając 12 lat przeniosłam się do żeńskiej szkoły w Warszawie i chciałam iść na pochód, bo wszystkie dziewczynki szły. W Sali gimnastycznej nalepiałyśmy portrety Gomułki i Cyrankiewicza na sklejki przymocowane do kijków. Byłam bardzo przejęta i szczęśliwa. Zbiórka była na placu Dzierżyńskiego. Stamtąd ruszał pochód.
Jak zwykle 1 maja było ciepło i drzewa były już zielone. Stałyśmy z transparentami, potem się na nich opierałyśmy, a potem drugoroczna Ewka powiedziała, że niedaleko jest lodziarnia, gdzie można skoczyć, zanim ruszymy. Skoczyło kilka z nas. Jak wróciłyśmy z lodami nasza szkoła już była daleko, nie było jak ich dogonić, więc zostawiłyśmy nasze Gomułki i Cyrankiewicze, po czym poszłyśmy spacerem do Ogrodu Saskiego. Przez następne lata jakoś tak się składało, że na pochodzie nie byłam i tak jest do teraz, choć mam ciepłe uczucia dla prawdziwej lewicy. Dziś piękna pogoda i tradycji stanie się zadość, bo 1 maja powinien być , ciepły. 2 maja jest Dzień Flagi. Dziwny pomysł, ale jakoś trzeba powiązać 1 z 3 maja. Kiedyś brałam udział w telewizyjnej audycji o flagach, do której się przygotowałam i wiem, że polska flaga jest biało- czerwona, bez orzełka pośrodku, a z orzełkiem jest bandera do używania wyłącznie na obiektach pływających. Na demonstracjach nadgorliwi wymachują banderami, bo im się wydaje, że to bardziej patriotyczne. Otóż nie, bo nasza oficjalna flaga jest tylko dwukolorowa i tyle. Po święcie Flagi obchodzimy święto „Konstytucji 3 maja”, która była wzorowana na Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Ale jakoś bardzo szybko przestano jej używać, a szkoda, bo wyprzedzała swoja epokę. Tak czy siak, jest pretekst, żeby były dni wolne.
Długich weekendów się boję, bo statystyki wypadków i ich ofiar mrożą krew w żyłach. Zwykle dwucyfrowa liczba zabitych w wypadkach i 4 cyfrowa zatrzymanych za jazdę po pijanemu. Jest XXI wiek a kierowcy nadal wsiadają do aut pijani. Ostatnio, w weekend zatrzymano kilkuset nietrzeźwych kierowców, a podwyższenie kosztów mandatu niewiele zmienia. Idiota jest idiotą a do tego pijanym. Był pomysł, żeby zabierać pijakom auta, ale one nie muszą należeć do nich. Mogą być służbowe, wypożyczone, lub być własnością kogoś z rodziny. Pomysł głupi. Ciekawe jak jest EU, bo jakoś panują nad sytuacją i mają o wiele mniejszą liczbę ofiar? Może by w Telewizjach puszczać spoty pokazujące skutki jazdy po pijanemu, jako ogłoszenia społeczne, a potem reklamy leków na zaparcia i wzdęcia. Serce się kraje od patrzenia na wykrzywione bólem twarze aktorów i ich męki w nierównej walce ze wzdętymi kiszkami. Może to znak czasów, że stres zajada się niezdrowymi smakołykami i popija wódeczką? A po tym do auta i w drogę, świętować rocznicę powstania Konstytucji 3 maja.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane