Nie wiem dokładnie kiedy pękła mi łąkotka. Zawsze miałam kolana jak dzwon.
- powód: Mogło to się stać w czasie kąpieli leczniczej w Świeradowie, gdy chciałam zręcznie wstać w bardzo głębokiej wannie z borowiną i nagle strasznie zabolało mnie kolano, tak, że piszcząc z bólu ledwo z wanny się wydostałam, jak foka z mazutu w czasie klęski ekologicznej. Był to początek kuracji więc przy pomocy rehabilitantów po 10 dniach ból ustał. Pomogła krioterapia, pole magnetyczne i laser z maścią anty-zapalną. Dłuższy czas był spokój.
- powód: Czując się jak Tarzan wyjęłam z bagażnika zgrzewkę wody prawą ręka, a lewą podniosłam duże zakupy i zawyłam. Ból kolana wrócił. Rehabilitowałam go w hotelu Bristol w Busku Zdroju. Zabiegi te same plus ćwiczenia w basenie. Prawie przeszło.
- powód: Znowu, czując się jak Tarzan rysowałam stojąc godzinami i nagle kolano zaprotestowało i nie mogłam wstać z krzesła, z którego parę godzin wcześniej wstawałam jak młody siatkarz.
Wtedy moi znajomi pospieszyli mnie ratować. Każdy znał najlepszego ortopedę, a po tygodniu ja też. Najpierw USG, które wykazało pęknięcie łąkotki o której istnieniu przez tyle lat nie miałam pojęcia i pojawienie się płynu w kolanie.
Uroczy lekarz ortopeda wyciągnął mi wodę strzykawką i zaproponował operację.. Cena trochę mnie zmroziła, wiec postanowiłam sprawdzić innych najlepszych specjalistów.
Następny, przystojny, najlepszy, powiedział, że on by zrobił rezonans magnetyczny, ale tak na oko nie widzi konieczności operacji. Był to przykład braku zmysłu biznesowego, ale za to empatii, co mnie wzruszyło. Zrobiłam rezonans magnetyczny, co przypominało leżenie w fabryce kotłów nieruchomo przez pół godziny. Dyskietkę zaniosłam do kolejnego, najlepszego ortopedy. Pokazał mi moje biedne kolano i spłaszczoną łąkotkę. O dziwo, zlecił mi rehabilitację przez dwa tygodnie, powiedział, że operacja nie jest konieczna . Cały czas byłam pytana przez moich opiekunów, jak z kolanem. Bywało różnie. Poza okropnym bólem przy wstawaniu z krzesła i schodzeniem po schodach, w miarę stosowania zaleceń rehabilitacyjnych, z nogą oklejoną plastrami, opuchlizna zeszła i nareszcie mogę chodzić bez kuli. Nie wolno mi jeździć na rowerze i nosić ciężkich rzeczy, co stwierdziła połowa najlepszych specjalistów, druga połowa zalecała rower i spacery, ani słowa o noszeniu. Tu muszę przyznać, że ortopedzi w większości są bardzo przystojni i pogodni, co wolałabym zaobserwować w kontaktach bezłąkotkowych. Dobrze, że jest koniec pandemii, bo mogę wreszcie bywać i zapraszać, co odwraca moją uwagę od nieszczęsnego kolana. Nadal nie jestem pewna czy operacja tak, czy nie, ale ostrzegam osoby nie mające nadwyżek finansowych, żeby uważały na swoje łąkotki i na wszelki wypadek zostały w domu na kanapie.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane