Byłam kilka dni w Sopocie, który uwielbiam, ale długi weekend napędził tabuny turystów w tym moje ulubione maluchy na hulajnogach i rowerkach, przed którymi uciekłam z Wilanowa. Więc przed tłumami uciekłam tu, do Dworu Oliwskiego, oazy spokoju. Do super wykwintnego jedzenia, dużego basenu, pięknych pokoi, terenu z mnóstwem starych drzew i ptaków które wariują z radości. Hotel powstał kilkanaście lat temu, na ruinach holenderskiego dworu z siedemnastego wieku. Jest starannie zaprojektowany przez pierwszą właścicielkę, architektkę i kryty specjalną słomą.(Odsyłam do Gogola). Do plaży daleko, ale jest się gdzie opalać. Ja przepadam za atmosferą, którą tworzą białe meble w stylu włoskim z XVIII wieku. Każdy detal jest starannie przemyślany, jadalnia cudo, na śniadanie kilkadziesiąt potraw, nie mówiąc o własnoręcznie pieczonych chlebach. Hotel jest butikowy i ma 5 gwiazdek+. Kieruje nim moja przyjaciółka Iza, wybitna brydżystka i kibicka piłki nożnej. Jest to chyba mój pierwszy oficjalny, reklamujący coś tekst. Jest sporo powodów. Iza przed laty organizowała plenery malarskie i dzięki temu hotel ma pokaźną kolekcję obrazów znanych artystów. Warto zobaczyć. Tak się poznałyśmy. Dziś dowiedziałam się, że w czasie pandemii, nie zwolniła ani jednego pracownika i ratowała się posiłkami na wynos. Utrzymać w gotowości duży hotel z mnóstwem personelu i nikogo nie skrzywdzić, to wielka sztuka. Mam nadzieję, że mój entuzjastyczny tekst przeczytają osoby, które są przyzwyczajone do zachodniego luksusu a nie mają jak wyjechać na te wakacje do Włoch czy Francji, bo to naprawdę niebezpieczne. Dwór Oliwski jest oazą spokoju, ma dużą klasę i pełne obłożenie, a ma się odczucie, że nikogo nie ma. Blog polityczny jutro.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane