Twin Towers na Manhattanie towarzyszyły mi przez lata spędzone w Nowym Jorku i byłam w nich kilka razy. Miały 110 pięter i ogromne komercjalne przestrzenie pod ziemią. Bywałam tam ze znajomymi turystami z Polski, również(!) w bardzo dobrej restauracji i urywał nam wiatr głowy na punkcie widokowym. Tam robiono też wesela i cocktaile w barze na 100 piętrze. Raz byłam z okazji ślubu mojego przyjaciela. W ramach porachunków amerykańsko- muzułmańskich w wieże wbiły się samoloty i do dziś wzdycham jak parowóz gdy o tym myślę. Nawet w tej chwili, gdy to piszę w pociągu Pendolino. To zapoczątkowało „koniec świata” przepowiadany od wieków na rok 2000, tylko stało się o rok później. Tamten świat już nie istnieje. To wstęp.
Nawet nie wiedziałam, że byłam o krok od bliźniaczych wież, które chciał mi postawić w centrum Warszawy prezes. Wszystko zepsuła opozycja, ale i jego rodzony kuzyn, który wykazał się podłą inicjatywą i nagrał rozmowy, przy których Sowa wysiada. W końcu wiadomo, że Austriacy za nami nie przepadają i są łasi na kasę, a szczególnie są wściekli, gdy się im nie płaci. Cwana bestia, choć spokrewniona – dała czadu.
Szlachetny prezes wykazał się refleksem i z nagrania wynika niezbicie, że chciał sprawę załatwić zgodnie z prawem. Dlatego, tak dbał o niezawisłe sądy Z tego wszystkiego przeczytałam całą poniedziałkową Gazetę Wyborczą i zrozumiałam, że oskarżenia są po prostu głupie i nie trzymają się kupy. Jak człowiek skromny, niewysoki, łagodny i nie dbający o dobra materialne, może się znać na drapieżnej deweloperce?. Przecież nie miał latami konta i kart kredytowych? Nosi kłapciate, tanie buty i spodnie z cyklu – „chłop stoi, gacie klęczą”. Chyba sam się strzyże, bo raz lewy, raz prawy baczek jest krótszy? I na pewno nie wyrzuca kasy na dentystę. Jak można tak skromnego właściciela kota nie rasowego tak szkalować? Sprytny austriacki kuzyn chciał go wykorzystać i naciągnąć na forsę. Nic z tego potomku kolaborantów i sfałszowanym nagraniom, mówimy, NIE!
I nici z polskich bliźniaczych wież, do których powstania z pewnością przyczyniły by się moje podatki. Kiedy rodowity Opolanin, imieniem Patryk nie został Prezydentem Warszawy, choć rzucał się jak karp w wannie, zdziwiła mnie wściekłość jego popleczników, która teraz jest zrozumiała. Naiwnie myślałam, że bezinteresownie żal im kolegi, a tu taka sprawa. Ciągle się rozczarowuję. Warszawiacy to cwaniacy i Prezydent Trzaskowski raczej nie da się w sprawie Srebrnej wykołować. No ale jest pomnik garnituru z brązu na placu Zwycięstwa, zawsze to coś, a może zamiast wież dostawić drugi? Jest takie chińskie przysłowie „Siedź spokojnie, czekaj końca”. Poczekamy, zobaczymy.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane