Całe życie byłam obok polityki. Zerkałam, ale miałam ciekawsze sprawy. Do 89 roku, miałam pełną świadomość, że tak naprawdę nic nie zmienię, tym bardziej, że z natury jestem niezbyt bojowa, acz są wyjątki. A tu nagle, w wieku XXI się nieźle zadziało, padły Wieże w NY, zaczęły się potworne zamachy i wojny religijne, a u nas wygrał PiS. I nagle wypełzł ze mnie homo politicus. Wielka, czujna bestia, gotowa na wszystko w słusznej sprawie. Stałam się niestrudzonym słuchaczem wiadomości politycznych i oglądaczem TVN 24. Wynikło z tego wiele radości, ale i potwornych stresów, do czasu ponownych wyborów. Ponieważ, na to wyglądam, mogę bezwstydnie przyznać się do właściwej dozy inteligencji, która sprawia, że mam holistyczny obraz „pożaru w burdelu” i umiem skurczybyków przewidzieć. W ogóle się nie mylę. Czasami mam wrażenie, że we śnie piszę przemówienia dla ministrów. Staje taki, a ja dokładnie wiem, co powie. Nawet przewidziałam witanie bukietami Królowej Broszek, na lotnisku po powrocie na tarczy. Żartowałam od rana, że powinni jej dać prosto z lotniska Krzyż Walecznych. Ja tu hi, hi, hi, a zaraz dostanie. Zwycięstwo naszej słynnej niezależności nad 27 matołkami reprezentującymi niemieckie interesy było pierwszym, co obejrzałam po 8 dniach. Jadąc do Sopckiego, cudnego Hotelu Haffner, oazy spokoju ze świetną kuchnią, zdałam sobie sprawę, że jeśli będę się stresowała , to nici z wypoczynku i pisania. Udało się bez problemu, tym bardziej, że nic nowego, poza biednym Sariuszem W nie wymyślili. Kiedy nadszedł sądny dzień dla zdrajcy Tuska, włączyłam TVN24. I wszystko to samo. Jakbym nie miała żadnej przerwy. Można spokojnie nie śledzić tych koszmarów. Potem, w grupie przyjaciół przewidziałam, prawie słowo w słowo, przemówienie Prezesa i dalszą strategię naszych kondorów. Nie jest to trudne, po prostu odwrotność logicznego myślenia, plus kropla jadu w każdym słowie. No i magiel. Za jedno słowo, pięć bez sensu i powtarzać, do skutku, bo każde powtarzane sto razy kłamstwo staje się prawdą. W wielkiej mej radości z sukcesu naszego Donka, zapomniałam o tysiącu dronów, na które jako pacyfistka narobiłam sobie smaku, ale co tam Drony. Okazało się, że wrogowie nasi Niemcy, głupi Angole i podli zdrajcy Węgrzy, są nienormalni, bo nie uszanowali naszej wytwornej Premier, bo wybrali, oraz całują lubieżnie, wrednego aferzystę, Bohuna naszej polityki, paskudę- Tuska. Mówię, jako pytia. To początek końca. Uda się, bo „We shall over come”, jak śpiewał Noblista, Bob Dylan.
Kaszotto, Izy W
Kaszę pęczak prażymy na maśle i stopniowo dodajemy bulion grzybowy, mieszając do miękkości kaszy. Osuszone opieńki, złocimy na maśle i dodajemy do kaszy. Sól, pieprz gruby, siekana kolendra, albo pietruszka na wierzch. Musi być gorące. Białe wino konieczne.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane