Sopot to matecznik kurortowych grubasów. W Busku statecznym krokiem pingwinów wloką się grubasy, 60+, a w Sopocie królują zapasione dzieci i małolaty w towarzystwie monstrualnych rodziców 35+. Po czym poznać rasowego grubasa? Po tym, że cały czas coś je i jak palacz w staromodnej lokomotywie, cały czas dorzuca do ognia, nie ryzykując utraty choćby jednej kalorii- „… Już ledwo sapie, już ledwo zipie, a jeszcze palacz węgiel weń sypie…” napisał w wierszu lokomotywa Julian Tuwim. Ponieważ jesteśmy ambitni i w swoim pojęciu najlepsi pośród narodów, udało nam się osiągnąć największą w Europie ilość dzieci z chorobliwą nadwagą. Brawo! Sukces również rodziców i nauczycieli! Ja uważam, że trudno jest przeprowadzić badania wśród dorosłych, bo nie chodzą do szkoły, gdzie od czasu do czasu waży się najdorodniejsze okazy, ale z tego co widzę na ulicy w Sopocie w dorosłej grupie też idziemy „po złoto”, a z pewnością stoimy na „pudle”. Skąpe stroje i wręcz zwały kochanego ciałka eksponowanego z fikuśnym bezwstydem mogą przerazić każdego lekarza, najbardziej kardiologa i endokrynologa. Pandemia pandemią, ale epidemia otyłości z roku na rok niesie coraz więcej ofiar. Tylko w najbiedniejszych krajach otyłość uważana była za przejaw bogactwa. Gruby był Budda, grubi chińscy Mandaryni, a naród z głodu, szczuplutki. Szczupli są Afrykanie, bo nie mają jedzenia a tym samym choroby grubasów – Hashimoto i cukrzycy. Dziwnym trafem w krajach trzeciego świata choroby te nie występują. W Europie nie występowały w czasie wojny i po wojnie, bo tyje się od jedzenia. Gdyby z powietrza, to był by to dowód na istnienie perpetum mobile. Na zdjęciach z czasów mojego wczesnego dzieciństwa, robionych przez dziadka aparatem Kodak, wszyscy są chudzi jak patyki. Z kolei ja jestem ofiarą tych chudych czasów, w czasach mojego dzieciństwa pasiono dzieci jak gęsi, w myśl zasady -„Ładne dziecko- grube dziecko”. Rodzice i dziadkowie – patyki, ja i moja cioteczna siostra wyglądamy jak współczesne dzieci nieodpowiedzialnych rodziców – grubasów. Dosłownie balony. Miałam dołki na tłuściutkich dłoniach i kolanach, siostra była zupełnie okrągła z brzuszkiem jak bąk, co sprawiało, że mówiono o niej Biały Bąk, a o mnie Hania Bania. Do I Komunii ubrano mnie w lekko skróconą sukienkę ślubna mojej mamy, bez przeróbek, a miałam 8 lat. Napisałam o tym czasie książkę pt. „Przygody Hani Bani”.
OTYŁOŚĆ JEST ŚMIERTELNĄ CHOROBĄ!!!- nie wiem dlaczego taki napis nie wisi w każdej szkole, czy przychodni, a nawet w środkach komunikacji miejskiej. Tak nie można. Stajemy się balonami wypełnionymi trującymi przegryzkami i słodzonymi niemożliwie napojami. Serce dorosłego człowieka ma mniej więcej taką samą wielkość. Moje pompuje krew w ramach moich 60+ kilo, serce grubasa ma 2x razy tyle roboty. Dlaczego nie uzależnia się od wagi ceny biletu na samolot? Powinno się ważyć pasażera z bagażem. Dlaczego grubasy płacą tyle co ja za wywóz śmieci? Przecież produkują ich kilkakrotnie więcej. Czemu płacę moim ubezpieczeniem za cudze choroby spowodowane obżarstwem? Po co grubas zawraca głowę lekarzowi, skoro go nie posłucha i jak kobra zaklinana przez Hindusa, będzie się wił koło lodówki. Dlaczego nie reklamuje się w żadnej telewizji zdrowego jedzenia i nie edukuje się ludzi. Dlaczego pokazuje się zupki z torebek, gotowe sosy z dodatkiem dosmaczaczy i rozanieloną rodzinę trucicieli? Czemu gdy krojone są świeże jarzyny, to nie lądują na patelni, tylko zmieniają się w sos w słoiku? Co pewien czas nie wytrzymuję i piszę o pandemii obżarstwa, a powinnam jeszcze pisać o zupełnym braku ruchu przejedzonych obywateli RP i prosić, żeby budowano baseny przy szkołach. Żeby, tak jak w Nowym Jorku, była podawana wartość kaloryczna każdej potrawy w sieciówkach. Kiedyś chciałam sobie kupić Cappuccino i croissanta z czekoladą, ale okazało się, że to 550 kalorii, więc kupiłam czarną kawę. Nie mam pomysłu na kampanię antyżarciową, ale może ktoś się tym zajmie.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane