Do czasu nastania Netflixa nie oglądałam seriali, bo nie mogłam trafić na następny odcinek. Poza tym polskie seriale odpadały ze względu na jakość dźwięku, zagraniczne były średniego lotu. Teraz, jak większość moich znajomych, jestem uzależniona od oglądania niemal codziennie różnych filmów, w czasie, który mi odpowiada, czyli koło północy. Jest to zajęcie pouczające. Po pierwsze poprawia znajomość języków obcych, po drugie pokazuje styl życia i typy urody różnych krajów, oraz sposób myślenia. Zdumiewa mnie wysokość budżetów filmów kostiumowych. Co za stroje, co za powozy, co za pałace! Co za scenariusze! Co za aktorzy! Serce pęka, gdy przypomną się rodzime produkcje.
Najbardziej lubię filmy angielskie, mniej amerykańskie. Ciekawią mnie hiszpańskie i latynowskie, gdzie wiadomo jak się wszystko skończy, bo sytuacja jest jasna. Wredna baba z dopiętymi włosami od rana wystrojona jak na Sylwestra, zazdrosny mąż z wielką głową, natrętny kochanek w obcisłych dżinsach, tłum identycznych ochroniarzy. Wszyscy mają pistolety maszynowe, żeby mieć więcej do powiedzenia i wyróżniają się umiejętnością przeskakiwania przez 5 metrowe mury. Trup ściele się gęsto. Akty seksualne identyczne we wszystkich filmach. Najpierw buzi z mlaskaniem, potem łuuup o ścianę , pani oplata kochanka nogami w szpilkach i reszta odbywa się banalnie, na stojąco. Cuda akrobacji, z punktu widzenia kobiety pozycja raczej nieatrakcyjna, bo od uderzania o ścianę głowa boli a garderoba i bielizna do wyrzucenia, ale kobiety znają swoje miejsce.
Przeciwieństwem tych brutalnych ekscesów są seriale skandynawskie, przeważnie o tajemniczych morderstwach w plenerze, przy brzydkiej pogodzie. Zwykle zimą, lub na przedwiośniu. Ofiarami są dziewczęta odnalezione przypadkowo przez samotnego spacerowicza. Do akcji wkracza kobieta – inspektor. Tu widać podejście demokratyczne reżysera. Aktorka jest masywna, krótkonoga, ponura i ma niedbała fryzurę. Grama kobiecości. Liczy się geniusz i skuteczność. Zwykle jej asystentem jest wysoki chudzielec, rażąco naiwny, ale do końca filmu zmienia się w przystojnego mądralę. Mordercą okazuje się niepozorny hodowca drobiu, wuj ofiary z którą współżył pod płaszczykiem wychowywania sieroty. Warunki mieszkaniowe pozostawiają wiele do życzenia, dlatego wolimy wnętrza z filmów Francuskich.
Zwykle akcja toczy się w luksusowym Paryżu. Serce rośnie. Szczupłe, eleganckie kobiety, zadbani mężczyźni, małe pistoleciki, wystawne kolacje, a w tle bagno oszustw i zdrad. Pan domu ma romans z matką przyjaciela, która jest lesbijką w stałym związku z algierską gosposią sypiającą z jego żoną w wynajętym mieszkaniu na ostatnim piętrze. Wszystko się wydaje, gdy gosposia zostaje wyrzucona z okna przez nieznanego sprawcę, którym jest syn pani domu z listonoszem z Prowansji, gdzie spędzała wakacje jako panienka. Motyw: kazirodcza zazdrość, czyli kompleks Edypa. Wiem, że brzmi to trochę chaotycznie, ale treść nie jest ważna w porównaniu z luksusem, wytwornością i pięknymi zdjęciami.
Z kolei nie sposób pominąć filmów amerykańskich. Zwykle szefem biura detektywistycznego jest stary Afroamerykanin, który ma pod sobą sztab białasów ciągle pijących kawę na koszt firmy. W tym kobiety, które są mądrzejsze i bardziej skuteczne od gburowatych kolegów. Zwykle ofiarą jest mulatka właścicielka klubu nocnego, znaleziona na zapleczu z rybą i uciętą głową konia, co kieruje podejrzenia w stronę mafii włoskiej. A to tylko sprytne zagranie narkotykowego kartelu z Meksyku, na którym mszczą się Włosi za podłe pomówienie. Zagadkę rozwiązuje piękna Latynoska inspektorka, samotna matka, wychowująca 4 własnych dzieci z bohaterem wojny w Afganistanie, który poległ i piątkę adoptowanych Masajów i Chińczyków. Daje sobie radę, wspierana przez kolegę z pracy, który wielokrotnie uratował jej życie. W ramach erotyki, kolega posiada ją na stojąco w pokoju przesłuchań. A ona ma przed oczami twarz ukochanego męża.
Polskie seriale powinny mieć napisy, bo niczego nie można zrozumieć. Podobno przydały by się podsynchrony i zwolnienie tempa, bo jest tysiące niedoróbek. Aktorzy kręcą się w kółko. W kryminałach panuje styl skandynawski. Ciemno, brudno i bardzo nieurodziwi aktorzy obojga płci, posmarowani oliwą, że niby się spocili w czasie akcji, czy też podczas tortur. Wszyscy biegają i coś mruczą w klapy munduru. Panie policjantki nie rezygnują z szykownego obuwia na obcasie, a panowie z wyglądu wesołych birbantów z oponką. Treść ponura, w czym pomagają niespodziewane pojawienia się bezdomnych ze świetlaną przyszłością i nieślubnych dzieci dyrektora firmy z wyrzuconą z pracy sekretarką. Nie daję rady tego oglądać, tak jak seriali tureckich, gdzie wszyscy mężczyźni mają identyczne wąsy i brody, a kobiety tylko wąsy. Treść jest zwykle podobna, wszyscy kłamią jak najęci i wchodzą godnie, a wychodzą wleczeni przez morderców.
Osoby oglądające Netflix przyznają mi rację, a pozostali, z pewnością zaczną oglądać.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane