Mam wrażenie, że ludziom nerwica ekonomiczna i covid padła na ręce, bo machają nimi rozmawiając i to się nazywa gestykulacja. Przypomina to trochę grę w Rebusy, polegającą na zgadywaniu z gestów o co chodzi. Mężczyźni są sztucznie rozbawieni lub nadęci i chcą wygrać. Rozmowę wzbogaca poklepywanie się po ramieniu, pokazywanie długości penisa (nie jestem pewna, ale na to wygląda), łapanie się za głowę, podnoszenie rąk do góry i pukanie się w czoło. To akurat słusznie.
Tego typu język migowy w biznesie przyszedł do nas z Ameryki, gdzie się pokazuje rękami albo nogami o co chodzi. Wyśmiewałam się kiedyś z tego przy nowojorskim koledze, w drodze na amerykańskie przyjęcie. Podchodzimy pod okno a tam wszyscy machają rękami, udają skradanie, klepią się po brzuchu i rzucają na siebie radośnie. Było to potwierdzenie mojej teorii i po tym zdarzeniu kolega przestał pokazywać, jak szedł po schodach, albo jak się bał babci. (W tym celu łapał się za głowę i zaczynał się trząść). Tu muszę nadmienić, że jest poważnym bankowcem z NY. Na przyjęciach miejscowych ze zdumieniem oglądam amerykańskie klony, biznesmenów w spodenkach-legginsach i marynareczkach, które z zasady są o 4 numery za ciasne. Do tego buciki-kajaki, które u większości wyglądają jak łyżwy przy chudych, wielkostopych nóżkach. Różnica tylko we fryzurze. Amerykanie mają piękne włosy a u nas sporo maczów ich nie ma. Może to genetyczne? Może ich pradziadowie całą dobę nosili berety z antenką i przegrzewali głowę w czasie żniw?
Tu chętnie osłodzę mój okrutny wizerunek. Nowa generacja naszych europejskich mężczyzn ma świetne sylwetki, długie nogi i często fajne włosy, oraz wszystkie zęby. Niestety porykują radośnie i walą po plecach jak u szwagra na weselu w przygranicznej gospodzie. Kto bogatemu zabroni?
Ale mnie zniosło, a miało być o miętoszeniu głowy i buzi przez młode kobiety, ale i babcie lubią podeprzeć ręką siwą główkę jedząc zupę bokiem łyżki. Znam wiele ślicznych, młodych, eleganckich kobiet i stwierdzam, że chyba nie miały babci, która by je powiadomiła, że w miejscach publicznych nie czochra się włosów (co jest uznawane przez psychologów jako chęć na seks). Głowa, według opowieści rodzinnych, ma być nie dotykana w miejscach publicznych a nawet w domu. Więc odpada wkładanie palca do nosa, wpychanie piąstek do swędzących oczków i drapanie się w jej obrębie. Ergo, (sprawdzić w necie) nie powinno się rozładowywać napięcia seksualnego przekładaniem modnych- strąków z lewa na prawo i nagłego podrzucania głową jak tancerki ”na rurze” albo klacz rozpłodowa.
Do okresu międzywojennego na eleganckich przyjęciach jadało się w rękawiczkach. Może dlatego nasze babcie są nietolerancyjne. Pocieszające jest to, że teraz dłubanie w nosie, czy uchu jest stratą czasu, skoro można sobie pogadać przez komórkę z „Ruchadełkiem leśnym”.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane