Kiedyś Polaka za granicą poznawało się po paskudnych, niemodnych butach. W myśl starego przysłowia- „Poznać pana po cholewach” faktycznie wiadomo, kto jest kto, a kto nikto patrząc na to co ma na nogach. Zmieniły się czasy, a problem butów istnieje. Ostatnio byłam na koncercie młodej, niezłej orkiestry ubranej, różnorodnie, ale na czarno i koleżanka najpierw zwróciła moją uwagę na wykoślawione i zakurzone buty Dyrygenta, a potem na buciki reszty. Chodzi tylko o facetów, bo dziewczyny miały czyściutkie pantofle. Kołyma. Zdarte obcasy, jakieś kapcie- łapcie, po prostu nie wyczyszczona bida, ale to nie kwestia jakości, tylko czystości obuwia na scenę. Widać, że wygodne, ale orkiestra siedzi, można by zmieniać przed wyjściem, jak kogoś bolą haluksy. Do tego pogniecione spodnie i chłopaki jak lalki. Grali fajnie, ale wyglądali jakby byli na plenerowej próbie pod remizą. Nie czepiam się. Scena ma swoje prawa i reguły. Jest to swego rodzaju wojsko, które powinno być jakoś jednolicie ubrane, tak jak chóry, które jeszcze trzymają fason. Widziałam najlepsze orkiestry świata i było na co się pogapić, bo poza lakierkami jeszcze równo trzymali smyczki i skrzypkowie nie wyglądali jak gra w bierki.
Chyba nie jesteśmy estetami. Kobiety wypadają coraz lepiej, szkoda, że takie żarłoki i tak nie dbają o spalone farbą włosy, w przeciwieństwie do młodych samców wygolonych do krwi na karku i po bokach, z krowim plackiem na czubku. Nawet Lewandowski dał się oszpecić. Pecunia non olet. ( kto wie, to wie, co to znaczy) Od orkiestry się zaczęło i chodząc po moim ukochanym Sopocie patrzę tylko na kończyny rodaków. Ogromna różnorodność. Nadal wygrywają sandały na skarpetę, tyle, że teraz nosi się stopki w cielistym kolorze. Wygląda to jak przejaw bielactwa pokiłowego, bo noga ciemniejsza. Panie w plastikowych japonkach, obowiązkowo z własnoręcznym pedicure. Młode laseczki w czarnych zamszowych szczudłach na szpilce, Nóżki powykręcane, a do tego sukieneczka z horroru, bo takie noszą ofiary gwałtów. Wracając do nóżek. Sporo narozrabiali Chińczycy produkcją fluoryzujących tenisówek z plastiku w niesłychanych kolorach, które strasznie śmierdzą, nawet na świeżym powietrzu. Ich właściciele to spalone na prosiaka, albo makrelę chłopki z Polski B, którzy od lat dyktują modę na wybrzeżu, ich burakowo opalone żonki, rozmiar 55 i córeczki- laseczki- kandydatki na Miss Mokrego Podkoszulka, chodzące w stadkach, tylko buty w różnych kolorach, a reszta identyczna.
Opalone pośladki zalotnie mrugają z podartych szortów. Tarzan by oszalał z radości, a ja jako malarka, kolorystka, protestuję. Jako człowiek, też protestuje przeciwko nadwadze, nie spotykanej poza Monte Casino i nadmorskimi deptakami. Młodym i starym, półgołym osobom, mówimy, NIE! Grubasy mają rozmlaskane tenisówki, albo ortopedyczne sandały z materiału. Chodzą więc sobie, bezboleśnie i jedzą, bo gdyby przestali, mogli by umrzeć z głodu, jak zwierzątko tatrzańskie- Ryjówka Malutka, która po 3 minutach bez pożywienia, umiera, wiec pędzi i żre cokolwiek. Grubas nie pędzi, bo ledwo łazi, ale tak teraz urządza się kurorty, żeby co dwa metry można było kupić coś do wchłonięcia. Gruby zawsze je na ulicy i zawsze dokłada do tego, co obraca w buzi, jak w pralce. A zaczęło się od orkiestry, co nie czyści butów, choć póki czyści fagoty, klarnety i trąby, da się wytrzymać.
Sałatka światowa
Kozi ser pleśniowy ze skórką pokroić w grube plastry i delikatnie zgrillować na folii aluminiowej. Na talerzu ułożyć opłukaną i osuszoną rucolę , cienkie plasterki gruszki lekko obgotowanej w czerwonym winie z cukrem i goździkami . Na to grillowany plaster sera, obok ćwiartki surowej figi, polać lekkim sosem z oliwy i vinegrette z Modeny
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane