Co znaczy – Palma Majorki. Tak jak w słowie Paella (danie z ryżu i owoców morza – takie hiszpańskie risotto) pisze się paella, a wymawia paeja, tak samo robi się ze słowem Mallorca- Majorka. Ta nieistotna informacja rozwiała moje wątpliwości. Bo u nas jednak mówi się i pisze, Majorka. Nie mam ambicji dociekliwego podróżnika, wiec nie wiedziałam, że wyspa ta jest wielka, zaludniona, piękna widokowo i ma niezwykle interesujące urbanistycznie i architektonicznie stare miasto, nad którym króluje wielka katedra z XV wieku, która ma w sobie majestat Gotyku i jasność Renesansu. Oświetlona rzęsiście wieczorem robi piorunujące wrażenie, a w dzień jest złotawa i przyjazna, pomimo swojej spektakularnej wielkości. Położona jest bardzo wysoko, wchodzi się schodami na których siedzą bardzo przystojni Tubylcy i grają pięknie i z uśmiechem Flamenco. W środku świątyni pięknie. Dwie umieszczone naprzeciw siebie bajecznie kolorowe rozety i witraże dają bajkowy nastrój i podkreślają wdzięk proporcji. Mało w niej hiszpańskiego, czasem pretensjonalnego, majestatu. Jest raczej słonecznie renesansowa, a jej lokalizacja z widokiem na bezkresne morze robi niezwykłe wrażenie. Ciekawe, że dawna sztuka sakralna, tworzona przez największych mistrzów, była osią estetyki i wykładnią piękna i dobrego smaku, w każdej dziedzinie. Artyści wierzyli w Boga i z zapałem pracowali dla jego chwały. Co się stało, że już od XX wieku zaczęła brzydnąć i niebezpiecznie ocierać się o kicz? Często myślę o tamtych rozmodlonych twórcach, patrząc na nasze pokracznie nowoczesne kościoły i bezwartościowe artystycznie obrazy i rzeźby. Mieszkam blisko „Wyciskarki do soków”, czyli pretensjonalnego, betonowego, odpychającego molocha – Świątyni Opatrzności. W porównaniu do katedry na Majorce wygląda okropnie i nie budzi grama sympatii, nie mówiąc o uczuciach religijnych. Palma de Mallorka jest położona na wyspie, otoczonej mega- błękitnym morzem, w którym odbija się intensywnie niebieskie niebo. Ulice wyłożone są szlifowanym na bardzo gładko piaskowcem i chodzi się po nich jak po podłodze pałacu. Ludzie są uśmiechnięci, dużo gestykulują, mówią głośno i sprawiają wrażenie, że się nie spieszą. W pewnym momencie uderzyło mnie, że nie rozmawiają przez komórki, tylko ze sobą. I że łagodny klimat, oraz piękno otoczenia muszą mieć wpływ na sposób bycia mieszkańców. Turystów jeszcze mało. Na uroczym obiedzie, z pysznym jedzeniem (z sea food, fritto), dowiedziałam się od eleganckich młodych Poznaniaków, że na Majorce mieszka około 10000 Polaków i świetnie sobie radzą.
W restauracji rozmawialiśmy o Wielkiej Orkiestrze Owsiaka i wszyscy wpłaciliśmy pieniądze na jej konto. Kiedy wychodziliśmy koło 18 było widno, zaczynała się szarówka, a niebo nad horyzontem stawało się granatowo- pomarańczowe. Było bardzo pięknie. W takich chwilach zazdroszczę mieszkańcom krajów, w których można usiąść w styczniu na ławce w palmowej alei i patrzeć na piękne, zadbane kamienice. W tym wypadku, secesyjne z pomalowanymi na zielono wykuszami, albo starsze w stylu mauretańskim. Ciekawe, co decyduje o naszym miejscu urodzenia?
ZAPRASZAM NA MÓJ INSTAGRAM, tam będą zdjęcia. www. hannabakula.pl
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane